Proces o zniesławienie, jaki wytoczył
Johnny Depp Amber Heard zbliża się wielkimi krokami. Najważniejsze hollywoodzka sprawa sądowa dekady wchodzi na ostatnią prostą i nie jest to dobry moment dla
Deppa. Jego strona doznała właśnie poważnej porażki. Odrzucono bowiem wniosek, by
Heard nie mogła bronić się, korzystając z przepisów anti-SLAPP.
Getty Images © Marc Piasecki O co pozwał Amber Heard Johnny Depp?
Sprawa jest pokłosiem brutalnej walki rozwodowej. Bezpośrednio dotyczy jednak felietonu, który
Amber Heard opublikowała w 2018 roku na łamach "The Washington Post". Z tekstu wynikało, że jest ofiarą przemocy domowej, której sprawcą był
Depp, jej były mąż.
Pani Heard nie jest ofiarą przemocy domowej, tylko sprawczynią – czytaliśmy w pozwie złożonym w 2019 roku.
Pan Depp nigdy nie stosował przemocy względem pani Heard. Jej zarzuty pod jego adresem, wygłoszone w 2016 roku, były niezgodne z prawdą. To element wymyślnego oszustwa, które miało zapewnić pani Heard dobrą prasę i pomóc jej w karierze. Decyzja sądu – co ona oznacza dla Deppa?
Przepisy anti-SLAPP zostały wprowadzone, by bronić osoby korzystające z przysługującego im w ramach Pierwszej Poprawki prawa do wolności słowa. Przepisy mają chronić takie osoby przed pozwami o zniesławienie, których jedynym celem jest zastraszenie i tym samym uciszenie.
Sąd uznał, że prawnicy
Amber Heard będą mogli w czasie procesu podnosić argument, że aktorce powinien być przyznany immunitet związany z prawem do wolności wypowiedzi, ponieważ jej tekst był istotny z punktu widzenia ogólnego dobra społecznego. Warto przy tym podkreślić, że w felietonie
Heard nazwisko
Deppa nigdy nie pada.
Sądowa wojna
Deppa i
Heard rozpocznie się 11 kwietnia. Na świadków zostali wezwani m.in.:
James Franco,
Paul Bettany i
Elon Musk.