Dwa Brzegi, dzień 7: Wstrząsająca biel kozaczków

Filmweb / autor: , /
https://www.filmweb.pl/news/Dwa+Brzegi%2C+dzie%C5%84+7%3A+Wstrz%C4%85saj%C4%85ca+biel+kozaczk%C3%B3w-53546
Pogoda w Kazimierzu jest tak piękna, że aż żal czasami zanurzać się w mroku sali kinowej. Tytuły filmów kuszą jednak. O tym, co ciekawego można było wczoraj obejrzeć na Dwóch Brzegach rozmawiają Łukasz Muszyński i Marta Brzezińska.


Ł: Droga Marto, czy spotkałaś się kiedyś z takimi określeniami jak blachara albo szlaufa?   

M: "Blachara" owszem, było mi znane, natomiast określenie "szlaufa" wzbogaciło mój słownik dopiero po obejrzeniu filmu "Galerianki" w reżyserii Katarzyny Rosłaniec, filmu, który mi się spodobał. Tobie chyba jednak nie przypadł do gustu...

Ł: No tak jakby nie bardzo. Nawet jeśli redaktor naczelny "Filmu" napisze, iż "Galerianki"  to dzieło ważne i mocne, co potwierdzi potem tabun krytyków, nie będę czuł się przekonany. Rzecz jest schematyczna do tego stopnia, że chyba nawet pracownicy fabryki nakrętek wykazują się czasem większą fantazją. Zaczyna się tak: skromna, spokojna dziewczynka trafia do gimnazjalnej dżungli, przy której więzienie Alcatraz wygląda jak kurort wypoczynkowy. W grupie wyróżniają się tytułowe panienki zdobywające kasę i markowe ciuchy dzięki prostytuowaniu się w galeriach handlowych. Niech pomyślę, co się może wydarzyć dalej...

M: A mnie film się podobał. Oczywiście, masz rację, to schemat, ale czy schemat nie wystarczy by przyrządzić z niego po prostu przyzwoity film? "Galerianki" ogląda się z zainteresowaniem, pomimo, przewidywalności, na którą zwracasz uwagę. Przeczuwamy jak zmieniać się będzie postawa skromnej, grzecznej dziewczynki pod wpływem "złych" koleżanek, a jednak nie ma tutaj aż takiej oczywistości, która owocowałaby nudą. Choć może dzięki znakomitej grze młodych aktorów, szczególnie dziewcząt. Przy schematycznych rozwiązaniach akcji, znalazło się miejce na drobne niedopowiedzenia, które przy ubogości ekspresji i "serializacji" polskiego kina uważam już za godne pochwały. Dość wiarygodnie zarysowano rozterki głównej bohaterki, rywalizację między dziewczętami, autentycznie wypadają dialogi...

Ł: Ten film ma rzeczywiście niezłe momenty. Podobała mi się na przykład scena erotyczna między główną bohaterką a zakochany w niej chłopcem - ich nieporadność, czułość i zakłopotanie mieszają się w wywar smutnej prawdy na temat młodości, która rzekomo jest najpiękniejszym okresem w życiu człowieka. Akurat! Jednak dużo lepiej, w mojej opinii, temat został ugryziony przez Roberta Glińskiego w "Cześć, Tereska" z 2001 roku. Nie wątpię jednak, że jak "Galerianki" wejdą do kin, to w naszej prasie rozpocznie się wstrząsająca niczym biel kozaczków dyskusja na temat problemów oświaty i polskiej rodziny w ogóle.

M: Bardzo możliwe, że jakaś dyskusja się pojawi, bo ten film można odebrać jako rodzaj socjologicznego ćwiczenia z wykorzystaniem mediów audiowizualnych. Dla mnie "Galerianki" są ciekawe nie tylko dlatego, że przynoszą jakiś ładunek obserwacyjny, że reżyserka próbuje budować film opierając się na obserwacji zjawisk w polskiej rzeczywistości, próbuje zbliżyć się do niej... Dla mnie ciekawy jest jeszcze jeden aspekt - może już na granicy nadinterpretacji - mianowicie, ciekawie pokazanej kobiecości. Jest w filmie coś niepokojącego, to, że znów mamy do czynienia z dwoma modelami dziewczyny i kobiety: skromnej, grzecznej i tej kusicielki, sprzedajnej, występnej. Postacie męskie to ludzie w gruncie rzeczy żałośni albo nikczemni. A przy czym, zawsze w jakiś sposób rozgrzeszani ze swego postępowania, to kobiety dźwigają odpowiedzialność. Odpowiedzialność za miłość, za wychowanie, za dobro i zło. Czekam aż polskie kino wyzwoli się z tych dychotomii, aż polska kultura wygeneruje coś nowego...

Ł: W tym momencie możemy bez żalu porzucić krajowe podwórko i przenieść się do kraju Kwitnącej Wiśni. Widziałaś wczoraj nowy film Takeshiego Kitano pod tytułem "Achilles i Żółw". Rzecz miała swoją premierę podczas festiwalu w Cannes, gdzie nie spotkała się niestety z najcieplejszym przyjęciem. Czy to rzeczywiście aż takie kuriozum?





M: Mówiąc szczerze film mi się niespecjalnie podobał. Kitano oczywiście rozpoczyna swoją historię o człowieku, który kochał malować, cytowaniem paradoksu o wyścigu Achillesa i żółwia, być może dając od razu do zrozumienia widowni, że historia, którą opowiada to tak naprawdę będzie traktacik na temat iluzji... "Sztuka to oszustwo" mówi w filmie reżyser i aktor, serwując coraz to nowe zabójcze fikołki i żarty, okraszone azjatyckim humorem, który bawi czasem tak bardzo, że wprawia w zakłopotanie. I może oto chodzi,  śmiejmy się i bawmy, od jednej scenki do kolejnej, od jednego żartu do następnego. Gorzej, jeśli chcemy zapytać po co właściwie to wszystko. No, ale może na tym to właśnie polega, że należy wyzwolić się z tradycyjnego myślenia o filmie, o rzeczywistości, o czasie i przestrzeni. Zmysły nas zawodzą, więc komu lub czemu zaufać? Intuicji, może miłości?

Ł: Ciężar tych pytań przygniótł mnie. Chodźmy na piwo.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones