Festiwal pod znakiem debiutów

autor: /
https://www.filmweb.pl/news/Festiwal+pod+znakiem+debiut%C3%B3w-15477
XXVI Festiwal Polskich Fabularnych mamy już za sobą. Skończyła się największa w tym kraju impreza, na której prezentowane są produkcje naszej rodzimej kinematografii.
Tegoroczny festiwal znacznie różnił się od poprzednich. Przede wszystkim wśród 31 pokazywanych filmów znalazło się aż 12 debiutów, co świadczy o tym, że wreszcie po wielu latach, kiedy to na zrobienie obrazu mogli liczyć jedynie znani reżyserzy do głosu zostali dopuszczeni twórcy młodzi, poruszający w swoich filmach problemy swojego pokolenia. Widać to wyraźnie w nagrodzonym "Portrecie podwójnym" Mariusza Fronta. Film, którego bohaterami są młodzi ludzie usiłujący w Warszawie spełnić marzenia swojego życia pokazuje, że nasze codzienne życie wcale nie jest takie łatwe i kolorowe, a osiągnięcie sukcesu niekiedy wcale nie jest możliwe.
Współczesna rzeczywistość pokazana jest także w "Głośniej od bomb" Przemysława Wojcieszka. Tam bohaterami również są młodzi ludzie, którzy jednak mieszkają nie w metropolii, ale niewielkim miasteczku, gdzieś w Polsce. Chcą ułożyć sobie życie, chcą studiować, żyć "głośniej od bomb". Wojcieszek nie mówi, czy im się to uda, czy też nie. Nie wiemy, jak dalej potoczą się ich losy, należy mieć jednak nadzieję, że dzięki swojemu zapałowi pokonają przeciwności i rozpoczną zupełnie nowe życie.
Współczesność była w ogóle tematyką większości pokazywanych w tym roku filmów. Robert Gliński twórca nagrodzonego Grand Prix "Cześć Tereska" w swoim filmie pokazał bardzo realistyczny obraz codziennego życia w warszawskim blokowisku. O współczesności opowiadał również Michał Rosa w swoim filmie "Cisza", którego bohaterką była młoda ambitna bizneswoman zmieniająca się pod wpływem drugiego człowieka w kobietę kochającą i bardziej skoncentrowaną na życiu rodzinnym.

Oficjalny plakat XXVI FPFF w GdyniOczywiście na festiwalu nie zabrakło również i superprodukcji historycznych. Pokazane zostało "Przedwiośnie", które otrzymało nagrody za scenografię, muzykę oraz kostiumy. Zaprezentowano także doskonałego "Weisera". Film Marczewskiego w Gdyni został wyróżniony za montaż i dźwięk oraz otrzymał pozaregulaminową nagrodę Stowarzyszenia Filmowców Polskich.
Nie będę krył, że niektóre decyzje jurorów wzbudziły moje szczere zdziwienie. Np. Bartosz Obuchowicz otrzymał nagrodę za najlepszą rolę drugoplanową mimo, iż w "Stacji" grał rolę najbardziej pierwszoplanową z możliwych. Zastanawia również fakt, iż ufundowaną przez Video Studio Gdańsk nagrodę dla najlepszej komedii otrzymali twórcy filmów "Sezon na leszcza" oraz "Stacja" mimo, że dużo zabawniejsze były, moim zdaniem, "Pieniądze to nie wszystko" i oczywiście "Reich" ;).

Dziwi także brak nie przyznania żadnej nagrody "Angelusowi" Lecha Majewskiego, jednemu z najciekawszych filmów festiwalu. "Angelus" to obraz wybitny, oryginalny i taki, jakiego w polskim kinie jeszcze nie było. Jeżeli zdaniem jurorów nie 'łapał' się do żadnej kategorii to należało przyznać mu jakąś nagrodę specjalną. Tak zrobiono, i bardzo słusznie, w przypadku doskonałego "Requiem".

Będąc w Gdyni miałem cały czas wrażenie, że FPFF musi w najbliższym czasie zmienić swoją formułę inaczej straci na popularności. W tym roku w konkursie wzięło udział 31 filmów co oznacza, że jurorzy musieli dziennie oglądać po 5 obrazów. To chyba trochę za dużo. Dziwnym jest również fakt, iż w Gdyni na równi rywalizują produkcje telewizyjne i kinowe. O ile w przypadku nagród za kreacje aktorskie, czy reżyserię nie ma to specjalnego znaczenia o tyle w przypadku np. scenografii, dźwięku, kostiumów etc. odgrywa to już jakąś rolę bowiem powszechnie wiadomo, iż na filmy kinowe wydaje się znacznie więcej pieniędzy niż na telewizyjne i w większości przypadków w tych kategoriach wygrywają produkcje przeznaczone na duży ekran.
Organizatorzy muszą więc pomyśleć nad poważnymi zmianami. Moim zdaniem w przyszłości filmy powinny zostać podzielone na dwie kategorie: kinowe i telewizyjne, w których przyznawane będą oddzielne nagrody. Również liczba pokazywanych obrazów powinna zostać zmniejszona do najwyżej kilkunastu, bowiem 31 to naprawdę za dużo i zapewniam, że po 3 dniu festiwalu jurorom, mało który film się podobał bowiem byli już tak zmęczeni i zdrętwiali od siedzenia na sali kinowej, że mieli już wszystkiego dosyć.

W Gdyni pokazano oczywiście "Quo Vadis". Na projekcję przybyli twórcy obrazu a sam seans był jednym z większych wydarzeń imprezy. Cóż z tego, kiedy film Kawalerowicza nie został w ogóle zgłoszony do konkursu. Producenci tłumaczyli się tym, iż "Quo Vadis" to superprodukcja, z którą nie mogą konkurować inne filmy i dlatego zdecydowali się obrazu w konkursie nie pokazywać. Były to chyba jednak zapowiedzi mocno przesadzone. Wiele osób po obejrzeniu filmu twierdziło wręcz, iż był on po prostu zbyt słaby aby rywalizować z innymi tytułami konkursowymi.

XXVI FPFF to już historia. Skończył się festiwal, który pokazał, że w Polsce filmy kręcą nie tylko Wajda, Kawalerowicz i Hoffman, ale również twórcy młodzi, debiutanci, o których na pewno w przyszłości nie raz jeszcze usłyszymy. Mimo wielu wątpliwości dotyczących podziału nagród uważam gdyński festiwal za udany bowiem przywrócił on moją wiarę w młode kino i przyszłość rodzimej kinematografii.


Zapraszamy oczywiście do lektury naszych codziennych realacji z festiwalu, które znajdziecie tutaj.