Filmweb recenzuje "Medal of Honor"

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/news/Filmweb+recenzuje+%22Medal+of+Honor%22-66136
O tym, że kino przenika się ze światem gier, przekonywaliśmy Was już wiele razy. Dlatego też bacznie obserwujemy nowości ukazujące się na rynku gier. Jedną z nich jest debiutujący kilka dni temu "Medal of Honor". Poniżej prezentujemy Wam jego recenzję.



RANGERS LEAD THE WAY!


"Medal of Honor" przenosi się we współczesność: Nazistów zastępują Talibowie, z urokliwych nadsekwańskich wiosek trafiamy wprost na przełęcze Afganistanu. Pójdziemy tam, gdzie trzeba. Zrobimy to, co należy. Ooorah!

Koniec z francuską prowincją, rajdami po plażach Normandii i nocnymi rozrywkami w okopach. Koniec z biciem Niemca, wyczynowym spadochroniarstwem i rozstrzelaną kompanią braci. Koniec z Pearl Harbour, Guadalcanal i Market-Garden. Zasłużona i szacowna seria "Medal of Honor" przenosi się we współczesność, a chłopaki-żołdaki ruszają do Afganistanu, by zredefiniować jakże popularne w tych dynamicznych czasach pojęcie zderzenia kultur. Kaganka oświaty wprawdzie zapomnieli, ale ołowianych argumentów im nie brakuje. Brak cyferki w tytule zwiastuje, że mamy do czynienia z restartem serii. Skojarzenia z dyptykiem "Modern Warfare", topową odnogą cyklu "Call of Duty", są na miejscu. Bestseller studia Infinity Ward jest dla omawianej gry najważniejszym punktem odniesienia. Gracze, którzy ponad radosną rozwałkę i scenariusz pisany na kwasie przedkładają spójną, zajmująco opowiedzianą historię, będą zadowoleni z najnowszej produkcji Danger Close.
 


Dolina Shah-i-Kot nie jest wymarzonym miejscem na spacer z dziewczyną w gwieździstą noc. Podczas afgańsko-sowieckiego konfliktu rozpętało się tam istne pandemonium. Ale dopiero, gdy w ramach trzytygodniowej operacji "Anakonda" z marca 2002 roku, do Shah-i-Kot zawitali optymistyczni Amerykanie, sam diabeł schował głowę w piasek. Scenarzyści "Medal of Honor" nawiązują do tych wydarzeń i rzucają nas prosto na ufortyfikowane w górskich ostępach siły Talibanu,  Al-Kaidy, i czeczeńskich najemników. Przewodników po pięknej, acz niegościnnej dolinie mamy aż trzech: dziedziczący nazwisko po swoich "drugowojennych" poprzednikach sierżant Patterson przewodzi Rangersom, którzy starają się wydostać z zasadzki zastawionej przez Talibów. Niejakiego Rabbita, wchodzącego w skład komanda Navy Seals, czeka śnieżna przygoda rodem z "Essential Killing" Skolimowskiego. Deuce z kolei należy do elitarnej jednostki Tier 1 - twardzieli zakonspirowanych tak głęboko i wyszkolonych tak wszechstronnie, że nie podskoczyłaby im nawet obsada "Niezniszczalnych". Filarem tej ostatniej jednostki jest spozierający z plakatów Dusty. I jeśli któregokolwiek z żołnierzy miałby nazwać Postacią, to właśnie jego. W tej brodzie czai się śmierć.  

Sensowna, przemyślana i tylko odrobinę naginająca zasadę trzech jedności fabuła to zaprzeczenie tego, co widzieliśmy w ostatnim roku u konkurencji z Infinity Ward. Bomba atomowa wybuchająca na okołoziemskiej orbicie? Rajd w dżinsach po brazylijskich fawelach? Inwazja Rosjan na amerykańskie przedmieścia? Desperacka obrona Białego Domu? Ekstremalny spływ pontonem? Ogólnoświatowy spisek? W "Modern Warfare 2" zabrakło tylko brygady rakietowych świstaków i Młodej Polskiej Krytyki Filmowej. "Medal Honoru" to dla odmiany historia zwarta, dramaturgicznie przepracowana, pozbawiona logicznych dziur i łatwa do ogarnięcia (czego nie można powiedzieć o zapchanym twistami scenariuszu "CoD"). Wpisana w elegancką narrację (klasyczny trójpodział: scenki liczone na silniku gry i zrealizowane w ujęciu z pierwszej perspektywy, renderingi z iście filmowym wykopem oraz opatrzone komentarzem briefingi) jest mocnym elementem rozgrywki. I choć brakuje jej oryginalności, to przynajmniej autorzy nie popadają w gigantomanię i nie składają na każdym kroku obietnic bez pokrycia. Zamiast kleić skrypt z kilkunastu filmów ("Twierdza", "Elitarni", "Helikopter w ogniu"), postawili na jedną, spójną konwencję.

Wysoki poziom scenariusza klarownie przekłada się na merytoryczną zawartość większości misji. Nie są one tak efekciarskie jak "wiadomo-u-kogo", ale zaskakują różnorodnością. Pojeździmy ciężarówką, pobawimy się kilkoma rodzajami snajperek, weźmiemy udział w paru epickich bitwach i prześlizgniemy się za plecami czujnych wartowników. Odbijemy zakładników, wezwiemy kawalerię, przelecimy się Apache’em i Chinookiem, zaznaczymy kilka celów dla rozcinających niebo F-15. Wsiądziemy też na quady i pod osłoną nocy zabawimy się w perfidnych sabotażystów. Jasne, wszystko to już było i my wszędzie już byliśmy. Jednak klimat większości misji można zbierać do szklanki. Rzeczona przejażdżka na quadach, zresztą w towarzystwie Dusty'ego, to małe mistrzostwo świata. Z kolei podczas bitwy o Shah-i-Kot piach zakleja oczy, a pospolita strzelanina zamienia się w piękną symfonię rozpisaną na wystrzały, wybuchy, okrzyki kompanów i komunikaty z wojskowej dyspozytorni.    

Było sporo miodu, czas na łyżeczkę dziegciu. Niestety, od czasu prezentowanej na Gamescom misji "Gunfighters", niewiele zmieniło się w aspekcie technicznym. Ten tytuł mógłby wyglądać lepiej. Eksplozje wciąż robią kiepskie wrażenie, gra z opóźnieniem doczytuje część tekstur (taka już dola Unreal Engine 3), a przy większej zadymie animacja lubi chrupnąć. Rozległe afgańskie plenery potrafią zachwycić, z drugiej strony zdarzają się biedne, oteksturowane na kolanie miejscówki. Osobną sprawą jest strona dźwiękowa, której architekci powinni startować w oscarowym wyścigu. Dawno nie było tytułu, w którym specjalnie wypalałbym w powietrze z każdej, nowo znalezionej broni, żeby tylko usłyszeć kapitalne odgłosy wystrzału i przeładowywania.

Ukończenie singlowej kampanii zajmie przeciętnie sprawnemu graczowi około sześciu, siedmiu godzin. To skromny wynik, nawet jak na dzisiejsze standardy. Rekompensuje go intensywna akcja, bonusowy tryb Tier 1, w którym możemy wyśrubować zaliczone poziomy oraz multiplayer, przygotowany przez asów ze studia DICE (Battlefield Bad Company 2). Zabawa w trybie gry wieloosobowej skalpu nie zrywa (brak perków oraz przydatnego ujęcia "kill cam", tylko trzy klasy dla postaci, ograniczona możliwość modyfikacji sprzętu), ale znacząco wydłuża żywotność tytułu. Rarytasem dla użytkowników PlayStation 3 jest zremasterowana wersja peesdwójkowego "Medal of Honor: Frontline". Kiepski ze mnie prorok. Wygląda na to, że wrócimy jednak na francuską prowincję, poszalejemy na plażach Normandii i, czasem dosłownie, rozerwiemy się w okopach.   

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones