Samotny wojownik o siwych włosach, stojący pośród wielkich porcelanowych dzbanów i gęstwin azjatyckiej roślinności, uzbrojony w potężny miecz. Brzmi znajomo? Na pierwszy rzut oka "Phantom Blade Zero" wywoływało oczywiste skojarzenia z innymi grami soulslike — ot, kolejna produkcja z tego gatunku. Jednak tegoroczne Tokyo Game Show dało nam okazję zobaczyć ten tytuł w akcji, przekonać się, że porównania do gier From Software są mocno na wyrost, a także porozmawiać z twórcami o ich ambitnych planach oraz o tym, czym ich gra faktycznie ma być.
Specjalnie przygotowana wersja na TGS oferowała graczom typowy “boss rush”, poprzedzony podstawowym samouczkiem. W trakcie krótkiego wprowadzenia, które obejmowało walkę z minibossem, mogliśmy zapoznać się z pełnym wachlarzem ruchów, parowaniem i absolutnymi podstawami, które miały nam pomóc przetrwać starcia z czterema przygotowanymi przeciwnikami. Jednym z ciekawszych elementów gry są “Phantom Edges” — potężne bronie, które mają ograniczoną liczbę użyć, przez co stają się kluczowym wsparciem w wybranych momentach walki. Kolejną interesującą, choć może nie innowacyjną mechaniką jest “Ghoststep” — technika, która pozwala nam wskoczyć za plecy przeciwnika, jeśli w odpowiednim momencie unikniemy jego śmiertelnego ciosu. Podczas krótkiej sesji z tą grą, pokonanie wspomnianych bossów pokazało, jak istotne jest precyzyjne parowanie niebieskich ataków i unikanie czerwonych ciosów, bo chwila nieuwagi może zakończyć się naszą śmiercią, nawet z rąk mniej groźnego wroga. Fani "
Sekiro" znajdą tu coś dla siebie.
Jednak na tym kończą się podobieństwa do gier soulslike. Twórcy wręcz otwarcie oświadczyli, że ich produkcja nie jest kolejną grą z tego gatunku, i to faktycznie czuć podczas rozgrywki. Choć początek może wydawać się trudny, po kilku minutach można wczuć się w rytm walki, a każdy kolejny boss staje się łatwiejszy do pokonania (na TGS każdy gracz otrzymywał specjalny notes, w którym obsługa stoiska wbiła pieczątki za każdego pokonanego bossa). Co więcej, śmierć w grze nie wiąże się z odrodzeniem przeciwników, co łączy się z założeniami twórców. Nie planują oni wprowadzać poziomów postaci w Phantom Blade Zero, zamiast tego skupiając się na ulepszaniu ekwipunku i umiejętności. Jak dokładnie to będzie wyglądać? Na razie jest za wcześnie, aby twórcy mogli zdradzić więcej szczegółów.
Tym, co może wyróżnić "
Phantom Blade Zero" na tle innych gier akcji, jest zbudowanie rozgrywki wokół koncepcji "Kung Fu Punk". W trakcie starć główny bohater, Soul, nie tylko korzysta z pełnego wachlarza swoich umiejętności, ale może także wykorzystywać elementy otoczenia. Zagoniony w kozi róg podczas starcia z finałowym bossem demka, dostrzegłem symbol akcji na pobliskim filarze. Po naciśnięciu odpowiedniego przycisku na kontrolerze, mój bohater wzbił się w powietrze, odbił od filara i zaatakował przeciwnika z powietrza, ogłuszając go na moment. CEO S-Game, Will Chen, w rozmowie z nami podkreślił, jak istotne dla nich, jako studia wywodzącego się z Chin, jest zaimplementowanie rodzimej kultury w grę. Zaznaczył, że podobne elementy Kung Fu Punku będą pojawiać się w całej produkcji, stanowiąc jej integralną część.
Krótkie demo "
Phantom Blade Zero" sprawiło, że tytuł, który wcześniej znajdował się poza moim radarem, nagle pojawił się na nim jako jasno migający punkt. Gra ma szansę stać się ciekawą alternatywą dla osób, które nie przepadają za wyrywaniem sobie włosów z głowy, próbując pokonać kolejnego bossa bez summonów w typowych grach soulslike. Oczywiście zakładając, że studio utrzyma poziom z zaprezentowanego dema. W rozmowie z nami twórcy ujawnili, że planują premierę na przyszły rok na PS5 i PC (Epic Games Store), choć jest to luźny termin, do którego nie warto się zbytnio przywiązywać.