FilmWeb: W jaki sposób główna nagroda w międzynarodowym konkursie scenariuszowym Hartley-Merrill, pomogła Panu w realizacji filmu
"Stacja"?
Piotr Wereśniak: Ta nagroda oczywiście w jakimś stopniu przełożyła się na zainteresowanie i zaufanie producentów. Patronem medialnym polskiej edycji Hartley-Merrill jest HBO, telewizja, która zajmuje się produkcją filmów. Ludzie z HBO postawili sobie za punkt honoru wypromowanie i skierowanie do realizacji projektu, który wygrał konkurs. Dzięki temu znacznie łatwiej było znaleźć pieniądze na zrobienie filmu. Nie wyglądało to naturalnie w ten sposób, że fundusze znalazły się natychmiast, bo żadna nagroda nie załatwia sprawy, ale wygrana okazała się pomocna. Udało się więc zgromadzić budżet wystarczający na realizację
"Stacji".
FilmWeb: Termin rozpoczęcia zdjęć do filmu był jednak dość długo przesuwany. Bodaj przez rok odkładano realizację
"Stacji".
Piotr Wereśniak: Tak, ale stało się tak ze względu na warunki pogodowe. Były też naturalnie pewne problemy z budżetem, ale chodziło głównie o utrafienie w mroźną pogodę. Akcja filmu rozgrywa się zimą, musieliśmy więc poczekać na odpowiednie warunki atmosferyczne. Nie mieliśmy aż tak dużo pieniędzy, żeby pozwolić sobie na wyjazd do kraju, gdzie akurat leży śnieg, jak na przykład Finlandia. Musieliśmy więc poczekać na nadejście kolejnej zimy w Polsce.
FilmWeb: Główny bohater filmu pracuje na stacji benzynowej. Pan w swojej biografii ma podobny epizod. Czy można wobec tego doszukiwać się jakichś zbieżności między Pańskim życiem, a losami filmowej postaci?
Piotr Wereśniak: Nie. Istotnie pracowałem kiedyś na stacji benzynowej, ale nie ma to wiele wspólnego z historią opowiedzianą w moim filmie. Fabuła
"Stacji" jest zmyślona, wykreowana, nie jest oparta na faktach, nie odnosi się w żaden sposób do mojej biografii, mi nigdy nie przydarzyło się nic podobnego. Fakt, że pracowałem na stacji benzynowej, umożliwił mi jedynie przyjrzenie się ludziom, którzy bywają na takich małych stacyjkach, poobserwowanie ogólnego klimatu takich miejsc, podpatrzenie pewnych sytuacji.
FilmWeb: A czy takie doświadczenie pomogło Panu poznać bliżej polską prowincję, którą bardzo trafnie opisuje Pan w swoim filmie?
Piotr Wereśniak: Na pewno, tym bardziej, że sam wychowałem się na prowincji. Pochodzę z niewielkiego miasta na Dolnym Śląsku, jestem więc poniekąd przesiąknięty prowincją. Praca na stacji niewątpliwie dużo daje, ponieważ umożliwia baczne przyjrzenie się ludziom.
FilmWeb: Dlaczego film zawiera tak wyraźne, istotne wątki sensacyjne? Miało to przyciągnąć widzów do kin, czy może raczej posłużyć do pewnej zabawy konwencją, mieszania jakości artystycznych - dramatyzmu, komizmu, obserwacji obyczajowej?
Piotr Wereśniak: Zdecydowanie chodziło o połączenie konwencji. Nie sądzę zresztą, żeby same wątki sensacyjne wystarczyły do przyciągnięcia publiczności. Kryminałów mamy w naszym kinie dużo, bardziej więc chodziło o to, żeby opowiedzieć pewną historię w nowy sposób, nadać jej nową barwę. Chciałem, żeby oprócz elementów dramatycznych, pojawiły się elementy sensacyjne i komiczne, aby cały ten koktajl dawał w rezultacie coś świeżego, zawierał jakąś myśl.
FilmWeb: W
"Stacji" dostrzec można nawiązania do
"Fargo", o których zresztą Pan sam wspominał. Dlaczego akurat ten film tak bardzo Pana zainspirował?
Piotr Wereśniak: Rzeczywiście, są pewne inspiracje, widoczne już na pierwszy rzut oka, przede wszystkim zimowa aura, w której rozgrywają się wydarzenia. Myślę jednak że nie są to jakieś daleko idące inspiracje.
"Fargo" jest przecież oparty na autentycznych zdarzeniach, a przede wszystkim, opowiada całkiem inną historię. Naturalnie bardzo lubię twórczość braci Coen - mają oni swoje lepsze i gorsze chwile, generalnie jednak nie schodzą poniżej pewnego poziomu. Prezentują bardzo ciekawy typ poczucia humoru. Nie znaczy to jednak, że starałem się wzorować na
"Fargo".
FilmWeb: Nie pociągało Pana czasem zrobienie filmu przypominającego trochę w stylu
"Matnię" Polańskiego? Bohaterowie
"Stacji" poruszają się bowiem przecież przez chwilę w podobnie klaustrofobicznej przestrzeni emocjonalnej, co postaci z obrazu
Polańskiego.
Piotr Wereśniak: "Matnia" jest również filmem, który nasuwa się na myśl po obejrzeniu
"Stacji". W moim filmie bohaterowie tkwią przecież również w podobnej matni. Obraz
Polańskiego opowiada jednak inną historię. Bardzo lubię
Polańskiego i sądzę, że
"Matnia" odzywa się jakimś echem w
"Stacji".
FilmWeb: Pana film miał być początkowo realizowany w Bieszczadach. Ostatecznie zdecydował się Pan jednak kręcić zdjęcia w Górach Stołowych. Dlaczego?
Piotr Wereśniak: Długo zastanawialiśmy się gdzie powinniśmy realizować film. W końcu zdecydowałem się na Dolny Śląsk. Z paru powodów. Po pierwsze, jest tam lepsza baza dla ekipy zdjęciowej, gdyż są to tereny bardziej zurbanizowane niż Bieszczady. Po drugie, lepiej znam Dolny Śląsk, nie miałem więc problemu z wyborem konkretnych miejsc, w których chciałbym realizować zdjęcia. Musiałbym zjeździć całe Bieszczady, żeby znaleźć podobne plenery.
FilmWeb: Stacja, którą oglądamy w filmie, została specjalnie zbudowana dla jego potrzeb.
Piotr Wereśniak: Tak, ciężko byłoby nam znaleźć takie miejsce. Chciałem, żeby akcja rozgrywała się w górach, a takich stacyjek, jak przedstawiona w moim filmie, jest tam coraz mniej. Z prostej przyczyny - przeważnie bankrutują, zostają przejęte przez większe stacje. Te zaś, które istnieją, położone są przeważnie w miasteczkach. Nam zaś zależało na tym, żeby umieścić akcję na odludziu, chciałem stworzyć wrażenie odosobnienia. Kiedy więc znaleźliśmy odpowiednie miejsce, postanowiliśmy wybudować w nim stację.
FilmWeb: Co sprawiło Panu najwięcej trudności podczas realizacji?
Piotr Wereśniak: Zdecydowanie pogoda. Zima w Polsce jest kapryśna. Jadąc w góry, miałem nadzieję, że zastanę tam typowo zimową aurę. Niestety, raz było mroźno, raz ciepło, raz padał deszcz, raz śnieg. A ponieważ akcja
"Stacji" rozgrywa się w ciągu jednego dnia, nie mogliśmy sobie pozwolić na zbyt wielkie skoki pogody.
FilmWeb: Jak wyglądało kompletowanie obsady do filmu?
Bartosz Obuchowicz powiedział, że początkowo proponował mu Pan inną, epizodyczną rolę.
Piotr Wereśniak: Rzeczywiście. Wybór obsady jest zawsze najważniejszym momentem dla reżysera. Na początku nigdy nie wiem na pewno kto ma grać konkretne role. Dopasowuję sobie twarze różnych aktorów do poszczególnych postaci. W stosunku do
Bartosza miałem początkowo inne plany, potem je zmieniłem, ale myślę, że w końcu udało mi się dokonać odpowiedniego wyboru. Jestem zadowolony z obsady i podoba mi się to, jak aktorzy poradzili sobie ze swoimi rolami.
FilmWeb: Zanim zajął się Pan samodzielną realizacją fabuł, kręcił Pan filmy reklamowe. Czy takie doświadczenie miało istotny wpływ na ukształtowanie się Pana jako reżysera?
Piotr Wereśniak: Z pewnością pomogło mi to nabrać wprawy w reżyserowaniu. Nie tyle nawet filmy reklamowe dają tego typu umiejętności, ile raczej realizowanie seriali telewizyjnych. Zajmuję się tym już od dłuższego czasu i bardzo sobie cenię to doświadczenie, ponieważ pozwala mi ono na różnego rodzaju eksperymenty filmowe, poznanie specyfiki pracy z aktorami, no i samych aktorów. W ten sposób poznałem przecież
Bartosza - stało się to na planie serialu
"Na dobre i na złe". Przede wszystkim zaś zdobyłem dzięki temu warsztat reżyserski, bez którego niemożliwe jest realizowanie filmów fabularnych. Przekonałem się o tym podczas kręcenia
"Zakochanych", mojego debiutu.
FilmWeb: Ma Pan jakąś konkretną wizję kina, które chciałby tworzyć, czy też każdy z Pańskich filmów będzie odmienny od poprzedniego zarówno w tematyce, jak i w stylu?
Piotr Wereśniak: Moja wizja polega na tym, żeby za każdym razem robić coś innego. To mój sposób na tworzenie filmów. Są oczywiście reżyserzy, którzy przez całe życie robią jeden film. Takim artystą był na przykład
Bergman. Zajmował się w rzeczywistości jednym tematem, który doprowadził do perfekcji. I dlatego stał się jednym z absolutnych geniuszy światowego kina. Istnieją też jednak twórcy, jak choćby
Kubrick, którzy podejmują wciąż nowe tematy, którzy kreują nowy styl wypowiedzi i realizują się za każdym razem w zgoła odmiennym gatunku. Pociąga mnie taki właśnie model kina. Zrobiłem zresztą na razie dwa filmy fabularne, z których jeden to komedia romantyczna, drugi zaś to połączenie kryminału, komedii i dramatu. Są to zatem filmy zupełnie do siebie niepodobne. Mój kolejny projekt będzie z pewnością także czymś odmiennym od tego, co dotychczas zrealizowałem. Tą właśnie drogą chciałbym także podążać w przyszłości.
FilmWeb: Jakie są Pana kolejne plany reżyserskie? Pracuje Pan już nad konkretnym projektem filmowym?
Piotr Wereśniak: Nie mam konkretnego projektu, za to masę pomysłów. Na razie postanowiłem poczekać i zobaczyć jak zostanie odebrana
"Stacja". Bardzo jestem ciekaw reakcji publiczności. Pokazy, który odbyły się do tej pory gromadziły bowiem bardzo specyficzną widownię, złożoną z dziennikarzy i ludzi ze środowiska filmowego. Chcę zaś zaobserwować jak zwykła publiczność przyjmie mój film, który jest obrazem dość nietypowym. Muszę przyznać, że nie widziałem dotąd w Polsce tego rodzaju filmu. I nie jest to bynajmniej z mojej strony autokomplementowanie się, lecz stwierdzenie obiektywnego stanu rzeczy.
FilmWeb: No właśnie - jak Pan sądzi - do jakiego odbiorcy ten film przemówi najlepiej?
Piotr Wereśniak: Trudno mi to stwierdzić. Myślę jednak, że będzie to młoda publiczność, licealiści, studenci. Nie potrafiłbym jednak przekonująco i sensownie uzasadnić dlaczego tak sądzę. Zresztą realizując
"Stację", nie zastanawiałem się nad tym, dla kogo robię ten film. Nigdy nie zakładam sobie z góry, że określony film ma być przeznaczony dla konkretnego odbiorcy. Tak naprawdę, tylko filmy dla dzieci kieruje się do określonej, sprecyzowanej ściśle widowni. Jest to bowiem bardzo szczególna publiczność, a przez to tworzenie tego rodzaju kina jest niebywale trudne, wymagające wiele wysiłku. Do kogo natomiast najsilniej przemówi
"Stacja", jaka widownia odbierze ją najlepiej, będę mógł powiedzieć dopiero po przyjrzeniu się reakcjom publiczności na kilku pokazach.
FilmWeb: Do swojego następnego filmu również napisze Pan scenariusz samodzielnie?
Piotr Wereśniak: Nie wiem, jeżeli zdarzy się tak, że dostanę od kogoś ciekawy scenariusz, to niewykluczone, że podejmę się jego realizacji. Chociaż znając polską rzeczywistość filmowo - scenariuszową, nie przypuszczam, żeby miało się tak stać. Na najlepsze scenariusze, powieści nadające się do ekranizacji, mogą u nas liczyć wyłącznie tzw. luminarze polskiego kina. Ja natomiast jestem w takiej sytuacji, podobnie zresztą jak wielu innych reżyserów, że jeżeli sam sobie nie napiszę scenariusza, to nikt tego dla mnie nie zrobi. Dlatego między innymi zacząłem pisać - żeby móc zrobić film.
FilmWeb: Skoro nie zamierza Pan na razie realizować kolejnej fabuły, rozumiem, że zajmie się Pan reżyserowaniem seriali telewizyjnych?
Piotr Wereśniak: Owszem, będę kontynuował pracę nad serialami. Lubię to zajęcie, jest to dla mnie dobra zabawa, pracuję z aktorami, których bardzo lubię. Poczekam trochę, zanim zabiorę się za kolejny film.
FilmWeb: Zatem powodzenia i dzięki za rozmowę.