W Rimini na północy Włoch
Roman Polański otrzymał nagrodę imienia
Federico Felliniego za całokształt twórczości. Przyznała ją fundacja imienia twórcy
"Osiem i pół".
Na poprzedzającej ceremonię konferencji prasowej w rodzinnym mieście
Felliniego Polański z wielkim sentymentem i jednocześnie humorem mówił o geniuszu włoskiego kina naśladując po włosku jego bardzo charakterystyczny głos.
Wywołało to prawdziwy aplauz dziennikarzy.
Polański powiedział, że podziwiał
Felliniego za jego wyobraźnię, fantazję i łatwość opowiadania historii. Jak podkreślił, kiedy go poznał w latach 60., największe wrażenie zrobiło na nim to, że
Fellini miał takie same marzenia, jak wielu zwykłych ludzi, np. by pojechać do Disneylandu.
Polański opowiadał, że kiedy pojechał tam później wraz z reżyserem i jego żoną
Giuliettą Masiną, świetnie bawili się jeżdżąc na diabelskim młynie.
Polański zapewnił, że kiedy jego
"Nóż w wodzie" przegrał rywalizację o statuetkę Oscara z
"Osiem i pół", który jest jego najbardziej ulubionym spośród wszystkich dzieł
Felliniego, nie czuł zazdrości. "Dobrze, że przegrałem, bo wyprzedził mnie
Fellini" - powiedział. "Potem i ja wygrałem, lepiej późno niż wcale" - zauważył odnosząc się do Oscara, jakiego dostał w 2003 roku za
"Pianistę".
W nawiązaniu do tego filmu, jeden z włoskich dziennikarzy poprosił polskiego reżysera o to, by wystąpił z apelem przeciwko negowaniu holokaustu w związku z kontrowersyjną konferencją, zorganizowaną na temat w Teheranie. W odpowiedzi
Polański odparł: "Mogę tylko przypomnieć słowa mojego ojca, który powiedział mi: - Poczekaj 50 lat, a wszystko zacznie się od nowa". "Myślałem , że jest szalony, ale teraz wiem, że nie był" - podkreślił
Polański.
W zeszłym roku prestiżową nagrodę powołanej w 1995 roku fundacji
Felliniego przyznano za całokształt twórczości
Martinowi Scorsese.