Nie za bardzo wiem po co nam te wszystkie "Quo vadisy" i "Zemsty"

autor: /
https://www.filmweb.pl/news/Nie+za+bardzo+wiem+po+co+nam+te+wszystkie+%22Quo+vadisy%22+i+%22Zemsty%22-15503
W kinie Muranów odbył się dziś specjalny pokaz krótkometrażowego filmu Sławomira Fabickiego, "Męska sprawa". Obraz, uhonorowany licznymi nagrodami za granicą, jest kandydatem do Oscara w kategorii najlepszy film krótkometrażowy.

Zrealizowany jako studencka etiuda przez ekipę łódzkiej "filmówki" obraz, prezentuje prostą i wstrząsającą zarazem historię 13-letniego chłopca, z tzw. dołów społecznych, borykającego się z problemami w szkole i maltretowanego przez ojca. W zaledwie trzydziestominutowym filmie, nakręconym z udziałem aktorów nieprofesjonalnych i dzieci, z niebywałą wrażliwością udało się przedstawić Fabickiemu koszmar życia pod presją despotycznych dorosłych. "Męska sprawa" powstała pod opieką artystyczną Henryka Kluby i Mariusza Grzegorzka. Autorem zdjęć jest Bogumił Godfrejow, utalentowany twórca, laureat wielu nagród, w tym, za głośne "Kręgi snu".

Reżyser, zapytany na konferencji prasowej o źródła inspiracji filmowej historii, odparł: "Zawsze interesowały mnie sprawy społeczne, ludzka krzywda, ludzkie losy. Chodząc po ulicach, przyglądam się temu, co widzę wokół, to jest dla mnie główna inspiracja. Widzę, jak dużo jest przemocy wobec dzieci, z jakimi problemami musi zmagać się mały człowiek. Na pomysł opowiedzenia tej konkretnej fabuły wpadłem, kiedy oczekiwaliśmy z żoną dziecka. Dużo czasu rozmyślałem wtedy nad tym, że nasze dziecko też będzie musiało żyć wśród dorosłych. Filmowa opowieść nie powstała jednak na podstawie żadnej konkretnej rzeczywistej historii".

Kadr z filmu 'Meska sprawa'Komentując specyficzną i bardzą wyrazistą formułę obrazu, Mariusz Grzegorzek wskazał na podobieństwo formalne i treściowe obrazu Fabickiego z twórczością Kena Loacha, którego osobiście ceni i podziwia. Zapytany zaś o możliwość współpracy z Fabickim w przyszłości, odparł: "Co innego lubić Kena Loacha, a co innego robić filmy w jego stylu. Mam inną wrażliwość niż Sławomir, choć kto wie, może kiedyś zrobimy wspólnie jakiś projekt, może z przecięcia tak różnych stylów wyjdzie coś ciekawego?"

Aktorzy bardzo chwalili sposób pracy reżysera: "Sławek Fabicki potrafił znaleźć klucz do każdego z nas. To niezwykłe. Pracowałem z nim drugi raz i za każdym razem ta praca wyglądała inaczej. Zawsze jednak towarzyszyły jej niesamowiete wrażenia" - powiedział odtwórca roli ojca głównego bohatera.

Twórcy obrazu wypytywani byli głównie o szczegóły Oscarowej nominacji. Przy okazji, poruszono kwestię promocji filmu i osiągnięć młodych twórców. Dyskusja, co ostatnio stanowi pewną prawidłowość, stała się oczywiście pretekstem do rozważań nad kondycją polskiej kinematografii. Dużo gorzkich słów padło pod adresem osób i mechanizmów odpowiedzialnych za dopuszczanie w naszym kraju filmów do produkcji, niemożliwość zrobienia debiutu. Henryk Kluba, komentując okoliczności, w jakich powstają w Polsce debiutanckie utwory młodych filmowców, powiedział: "Polska kinematografia musi iść w ręce młodych. Nie za bardzo wiem po co nam te wszystkie "Quo vadisy" i "Zemsty". Za robienie filmów powinni zabrać sie tacy artyści jak Fabicki, Front i Urbański". Wypowiedź nagrodzona została brawami. Mariusz Grzegorzek natomiast tak skomentował rozważania o przyszłych sukcesach nominowanych do Oscara Fabickiego i Godfrejowa: "Nie martwię się czy Sławek dostanie pieniądze na samolot do USA na Oscarową galę i czy zamieszka w lepszym hotelu. Martwię się tym, że Sławek po powrocie z Los Angeles będzie miał problemy z zebraniem pieniędzy na swój pełnometrażowy debiut fabularny".

Andrzej Bednarek, rektor odpowiedzialny za międzynarodowe kontakty Łódzkiej Szkoły Filmowej, zapewniał, wbrew obawom Fabickiego co do sposobu promocji filmu, o dobrej woli i widocznych efektach starań uczelni o nadanie rozgłosu "Męskiej sprawie" i osiągnięciach jej autorów. Przedstawił też plan według którego film ma zostać rozpowszechniany w Stanach i który zyska mu zainteresowanie członków Amerykańsjkiej Akademii Filmowej.

Film nie ma na razie polskiego dystrybutora.