Nowa ustawa o kinematografii szkodzi Filmotece Narodowej

Gazeta Wyborcza /
https://www.filmweb.pl/news/Nowa+ustawa+o+kinematografii+szkodzi+Filmotece+Narodowej-13206
Z Filmoteką Narodową zawsze był kłopot. Z jednej strony każdy z zarządzających polskim kinem po 1989 r. podkreślał, że docenia jej znaczenie (zwłaszcza jeśli idzie o archiwizację kopii filmowych), ale z drugiej - niewiele dla niej robił. Projekt nowej ustawy o kinematografii, którym niebawem ma się zająć Sejm, idzie jednak dalej - on już Filmotece ewidentnie szkodzi - pisze w "Gazecie Wyborczej" Jacek Szczerba.

W projekcie mówi się (art. 24 pkt. 3), że "Filmoteka udostępnia nieodpłatnie Instytutowi [Filmowemu, najważniejszej według projektu, instytucji filmowej w Polsce - j.sz.] zgromadzone materiały filmowe (...) w celu prowadzenia obrotu prawami do nich i upowszechniania kultury filmowej".

Co to w praktyce oznacza? To, że Instytut może wziąć za darmo dowolny eksponat z Filmoteki (np. unikatową kopię przedwojennego filmu), a potem udostępnić go odpłatnie komuś innemu, i wynikły stąd zarobek zachować dla siebie. Czy projekt daje Filmotece jakieś instrumenty prawne na wypadek, gdyby ów eksponat powrócił do niej uszkodzony? Żadnych.

Co ciekawe, Instytut mógłby brać z Filmoteki, co zechce, pod hasłem "upowszechnianie kultury filmowej", choć w tym samym artykule (pkt. 2, podpunkt 4) stoi, że owo "upowszechnianie" należy też do zadań samej Filmoteki.

Filmoteka miałaby stracić również w innej kwestii (art. 25): według projektu każdy polski producent zobowiązany jest przekazać jej nieodpłatnie jeden egzemplarz nieeksploatowanej kopii wyprodukowanego przez siebie filmu. Świetnie, tyle że wcześniejsze wersje projektu przewidywały, że gdy producent tego nie zrobi, będzie karany grzywną. Teraz takiego zapisu już nie ma. Filmoteka i tu jest bezradna.

Filmoteka od dawna żyje biednie - z dotacji z budżetu (jak zawsze za małych) i wpływów własnych (wypożyczanie kopii, sprzedaż licencji na filmy sprzed 1939 r.). Od kwietnia 2002 r. miała co prawda prawa do eksploatacji filmów pozostałych po będących w stanie likwidacji Studiach Filmowych (Zodiak, Dom, Profil) i łódzkim Se-Ma-Forze, ale projekt nowej ustawy pozbawił ją ich.

Filmoteka nie ma także przyzwoitej siedziby (od 1955 r. wynajmuje pomieszczenia w Warszawie przy ul. Puławskiej). Ministerstwo Kultury sugerowało, by Filmoteka stała się częścią Biblioteki Narodowej - gdyż ta ma działkę na warszawskich Polu Mokotowskim i pieniądze na nową siedzibę dla Filmoteki. - Biblioteka miała tylko 2 mln zł na prace projektowe - tłumaczy szef Filmoteki Waldemar Piątek, przeciwnik tego projektu. - Może kiedyś dostalibyśmy od niej nową siedzibę, ale kiedy, nie wiadomo. Boję się, że zostalibyśmy na starym miejscu, tyle że jako przybudówka Biblioteki.

Połączenie z Biblioteką byłoby zresztą sprzeczne z regulacjami Rady Europy. W większości krajów Zachodu (Francja, Wlk. Brytania) archiwa filmowe są samodzielne.

Dalsze traktowanie Filmoteki po macoszemu może mieć opłakane skutki - w Polsce wciąż nie ma ani jednego (!) pomieszczenia, które spełniałoby normy wymagane dla miejsc, gdzie przechowuje się taśmy barwne (temperatura od -5 do +5 stopni C, wilgotność maksymalnie 40-50 proc.). Negatywy klasycznych polskich filmów może wkrótce trafić szlag!

Ale kogo obchodzi Filmoteka?! W projekcie nowej ustawy o kinematografii największe emocje wzbudza zapowiedź prywatyzacji niektórych państwowych instytucji filmowych (np. warszawskiej Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych i wytwórni Czołówka). Środowisko zastanawia się, kto też odkupi należące do nich grunty i za jaką cenę? Tu dopiero można robić interesy!