Kolorowi skóry tegorocznych laureatów Oscara dla najlepszej aktorki i najlepszego aktora komentatorzy zdają się poświęcać więcej uwagi niż aktorskiemu kunsztowi nagrodzonych.
"Black is beautiful" - czarne jest piękne - tak komentuje się sukces
Denzela Washingtona i
Halle Berry. Washington jest w 74-letniej historii Oscarów zaledwie drugim Afroamerykaninem, który otrzymał to zaszczytne wyróżnienie za główną rolę (pierwszy był
Sidney Poitier w 1963 roku). Przed
Berry w ogóle żadna czarnoskóra aktorka nie zyskała uznania członków Akademii Filmowej.
Wyraźnie wzruszona
Halle Berry miała spore kłopoty z doborem słów, kiedy dziękowała za Oscara. Ostatecznie obwieściła, że przyjmuje go nie dla siebie samej, lecz w imieniu "tych jeszcze nieznanych kolorowych, którzy dostają teraz szansę, ponieważ dzisiejsza noc otworzyła przed nimi drzwi".
Kiedy piękna i bardzo utalentowana 35-letnia
Halle przekroczyła przysługujące jej na podziękowanie 45 sekund, zawołała: "Potrzeba było 74 lat; teraz nie będę się spieszyć".
W odróżnieniu od
Barry,
Washington, który otrzymał już Oscara w 1989 roku za rolę drugoplanową, nie chciał wiązać swego sukcesu z kolorem skóry. Zwrócił uwagę, że nie brakuje Białych, którzy - choć nominowani do Oscarów całymi latami - ostatecznie przegrywają i w dodatku nie mogą tego zwalać na "subtelny rasizm Hollywood".
To "zaniedbanie"
Washingtona w kwestii koloru skóry "nadrobiła"
Julia Roberts. Gratulując koledze statuetki oświadczyła, że nie chciałaby żyć w środowisku, w którym ona sama może otrzymać Oscara za główną rolę, a
Denzel - nie.
Z roli nie wypadł
Sidney Poitier, który, dziękując za honorowego Oscara, przyznanego za całą twórczość, oświadczył, że przyjmuje go "ku pamięci wszystkich innych afroamerykańskich aktorów".
Poitier był do wczoraj jedynym czarnoskórym aktorem, który zdobył Oscara. Było to w 1963 roku. Wtedy otrzymał nagrodę za rolę w filmie
"Polne lilie".
Od polityki nie uwolnił się były Beatels Paul McCartney, który przegrał z Amerykaninem
Randym Newmanem w kategorii najlepszej piosenki filmowej. Nawiązując do 11 września McCartney uznał, że było ważne, aby jak najwięcej Oscarów zdobyli Amerykanie.