W europejskiej siedzibie ONZ w Genewie odbył się w ubiegłym tygodniu pokaz "Tajemnicy" - filmu dokumentalnego o Polakach odkrywających swe żydowskie pochodzenie - pisze "Gazeta Wyborcza". Zorganizowały go wspólnie Polska i Izrael.
Film jest debiutem reżyserskim Izraelki Ronit Kertsner, która otrzymała w tym roku główną nagrodę Międzynarodowego Festiwalu Kina Kobiecego w Bordeaux. Siłą obrazu są opowieści ludzi szukających odpowiedzi na pytanie: "Kim jestem?". Ich wątpliwości pojawiały się nieoczekiwanie - czasem babcia przed śmiercią wyjawia wnuczce, że nie jest jej babcią, innym razem nagle powraca mgliste wspomnienie, że kołysanki śpiewane przez ojca przypominały żydowskie melodie.
Kerstner towarzyszy bohaterom, którzy starają się złożyć w całość te wspomnienia i przeczucia. Poszukiwania są bolesne. Oglądamy m.in. Agnieszkę, która dowiedziawszy się o żydowskim pochodzeniu matki, musiała opuścić dom, bo ojciec nie akceptował tego, że córka chce świętować szabat. Jeszcze dramatyczniejsza jest historia księdza Romualda Jakuba Wekslera-Waszkinela, wykładowcy Katolickiego Uniwersytetu w Lublinie, który już jako duchowny dowiedział się od matki, że jego rodzicielką była Żydówka z getta w Starych Święcianach pod Wilnem.
Kerstner uważała, aby nie wejść na śliski grunt oceny stosunków polsko-żydowskich. W rozmowie z "Gazetą" przyznała: "To nie jest film o Żydach w Polsce. To moja autoterapia. O Polakach odkrywających swe żydowskie korzenie opowiedział mi mój szwagier, który często jeździ z grupami Żydów z Izraela do Oświęcimia. Stało się to w momencie, gdy po śmierci ojca odkryłam, że moi rodzice nie byli moimi rodzicami, że zostałam adoptowana. Kiedy w końcu odnalazłam swą biologiczną matkę w Paryżu i gdy dowiedziałam się, że ona pochodzi z Warszawy, musiałam zrobić ten film".
Po projekcji ambasadorowie - Polski Krzysztof Jakubowski i Izraela Yaakov Levy - zaprosili wszystkich na koszerny posiłek przygotowany w polskiej ambasadzie po wcześniejszym "ukoszeryzowniu" budynku przez ekipę rabinów. - To pierwszy przypadek "koszeryzowania" obcej placówki dyplomatycznej - powiedział "Gazecie" Levy. - To, że jest to placówka kraju, z którym łączą nas wieki wspólnej, także bolesnej historii, jest symbolem.