FilmWeb: "Poranek kojota" to pański trzeci film, którego akcja rozgrywa się w półświatku, wśród gangsterów. Skąd upodobanie do portretowania tego rodzaju środowisk?
Olaf Lubaszenko: Muszę zaprotestować - ten film nie dzieje się całkowicie w środowisku półświatka - on opowiada o trójce bohaterów, którzy z półświatkiem niewiele mają wspólnego. Główny bohater, Kuba, jest rysownikiem komiksów, czyli artystą, a główna bohaterka, Noemi, jest piosenkarką. Zatem nie są to osoby z półświatka. Natomiast, jak to w życiu i w świecie współczesnym niestety bywa, ich losy czasem się z tym półświatkiem krzyżują. Ku naszemu ubolewaniu, oczywiście. Co nie zmienia faktu, że jest to zawsze wdzięczny temat do ukazywania zabawnych, a niekiedy grożnych kontrastów - ale w naszym filmie staramy się raczej przedstawiać zabawne sytuacje.
FilmWeb: To drugi film, który realizuje Pan z tą samą ekipą. Niekiedy pojawiają się w związku z tym zarzuty, że będzie to kontynuacja pańskiej poprzedniej komedii, "Chłopaki nie płaczą". Pan naturalnie przy wszelkich okazjach wyjaśnia, że zamierza zrobić odmienny film, ale zastanawiające jest mimo wszystko, czemu zdecydował się Pan na podobną obsadę. Karolina Rosińska powiedziała nam, że w tym składzie ekipy pracuje się znakomicie. Czy to jedyny powód - jest tak sympatycznie i zespół aktorski sprawdził się na tyle, że nie warto już było szukać dalej?
Olaf Lubaszenko: Jeśli chodzi o podobny skład aktorski, to przede wszystkim nie uważam tego za zarzut. Dlaczego nie miałbym pracować z tym samym zestawem ludzi? To nie jest nic złego - po pierwsze. Po drugie - to nie jest kontynuacja, ponieważ scenariusz jest zupełnie inny, opowiada o innych bohaterach. Natomiast aktorzy powtarzają się z różnych powodów. Zresztą nie wszyscy się powtarzają, tylko może cztery, może pięć osób - ale są też aktorzy, którzy w "Chłopakach ..." nie występowali. Poza tym, rzeczywiście lubię pracować z ludżmi, których znam, ponieważ lepiej się czuję w ich towarzystwie i myślę, że jest to dobre dla efektu końcowego produkcji, dla efektu ekranowego. Chyba nieszczególnie pracuje mi się z ludżmi, których widzę pierwszy raz. Potrzebuję wtedy czasu na to, żeby się z nimi lepiej poznać. A ponieważ tego czasu nie ma - my musimy pracować bardzo szybko - to rzeczywiście sięgam po sprawdzonych ludzi. Choćby po to, żeby od początku mieć z nimi wspólny język.
FilmWeb: Dlaczego zdecydował się Pan ponownie zrealizować komedię?
Olaf Lubaszenko: Już parokrotnie mówiłem, że jestem człowiekiem dosyć smutnym, ponurym. Gdybym więc robił jeszcze smutne i ponure filmy, to chyba bym zwariował. Staram się szukać chociaż w pracy oddechu, oderwania od smutnej rzeczywistości. A poza tym, wydaje mi się, że robienie poważnych filmów gangsterskich nie jest już rzeczą, którą powinniśmy się w tej chwili zajmować. Myślę, że czas takich produkcji już minął, formuła się wyczerpała.
FilmWeb: Czy wobec tego usiłuje Pan zdystansować się od takiej tematyki, przełamując ją komedią?
Olaf Lubaszenko: Myślę, że próbujemy z tego trochę zażartować,. Rzeczywistość straszna, kiedy się z niej żartuje, staje się bardziej znośna i łatwiej strawna. A jeśli chodzi o moje marzenia filmowe, to oczywiście chciałbym kiedyś zrobić piękny film o głębokiej psychologii, opowiadający o namiętnościach i zakamarkach ludzkiej duszy. Ale myślę, że człowiek w moim wieku niekoniecznie powinien się takimi rzeczami zajmować. Do tego trzeba mieć wielką wiedzę o życiu, o świecie, o ludziach. Myślę, że taki czas może jeszcze dopiero nadejść.
FilmWeb: A jakie są plany Olafa Lubaszenki jako aktora? Od jakiegoś czasu słyszymy przecież o Panu głównie jako o reżyserze.
Olaf Lubaszenko: Mam na przyszły rok dwa lub trzy pomysły aktorskie. Ale wolę w tej chwili o nich nie mówić, bo ich realizacja nie do końca ode mnie zależy i nie chciałbym zapeszać ani stawiać nikogo przed faktem dokonanym. Mogę natomiast złożyć następującą deklarację: nie zamierzam rezygnować z aktorstwa. Nie podjąłem decyzji, że będę się zajmował tylko reżyserią. Aktorstwo jest pasjonującym zajęciem i pięknym wyzwaniem, które raczej nie może się znudzić - takie jest moje zdanie - i chciałbym je również uprawiać. Tak się po prostu złożyło, że w ostatnim okresie miałem kilka z rzędu propozycji reżyserowania różnych rzeczy. Ale widzowie będą mogli zobaczyć niedługo "Bajland" Henryka Dederki, "Egoistów" Mariusza Trelińskiego - trzy filmy, w których grałem w tym roku. Byli też "Zakochani", "Operacja koza", zatem trochę się tego uzbierało.
FilmWeb: Karolina Rosińska wspominała nam przed chwilą o serialu w pańskiej reżyserii.
Olaf Lubaszenko: Serial jest już zrealizowany, emituje go "dwójka" w czwartki i piątki, a nosi tytuł "Skarb sekretarza". Zobaczymy, czy będzie się widzom podobał.
FilmWeb: A jeśli będzie się podobał, to czy powstaną kolejne odcinki?
Olaf Lubaszenko: Nie mam pojęcia, to nie zależy ode mnie. W tej chwili jestem zresztą zajęty czym innym i prawdę mówiąc, nie myślę o tym.
FilmWeb: Dziękujemy bardzo za rozmowę.
Wywiad przeprowadzili: Marta Olszewska i Marcin Kamiński
wywiad autoryzowany