Ministerstwo Kultury próbuje namówić właścicieli kin do stworzenia sieci kin europejskich, które weszłyby do systemu Europa Cinemas i skorzystały z dotacji programu Media Plus. Ale zadanie, wbrew pozorom, nie jest łatwe. Kiniarze odpowiadają, że trzeba zacząć od zakładania art-house'ów, czyli małych kin artystycznych - czytamy w dzisiejszej "Rzeczpospolitej".
Polscy widzowie mają niewielkie szanse obejrzenia filmów zrealizowanych przez twórców Starego Kontynentu. Hity amerykańskie coraz częściej trafiają na nasze ekrany w tym samym dniu, co w Los Angeles, Londynie czy Paryżu, a większość dzieł Europejczyków w ogóle do nas nie dociera. To wielka szkoda, bo wbrew pozorom - w filmowej Europie dzieją się ciekawe rzeczy. Renesans przeżywa angielskie kino społeczne, interesujące tytuły pojawiają się we Włoszech czy Francji. Potrafi zaciekawić widza ożywione Dogmą kino skandynawskie.
Nie jest to zresztą problem wyłącznie polski. W całej Europie filmy rzadko przekraczają granice własnego kraju. Stąd wśród działaczy unijnych narodził się pomysł wspierania dystrybucji obrazów nakręconych na Starym Kontynencie. Akcja ta od lat prowadzona była w organizacji Eurimages, teraz przejmują ją Media Plus. Dotacje z tego programu przeznaczone są dla tych przybytków X Muzy, które w swoim repertuarze mają co najmniej 30 proc. tytułów europejskich. Kina jednosalowe mogą liczyć na 15 tys. euro rocznie, multipleksy - na 50 tys. euro.
W Polsce w sieci kin europejskich działają od lat: warszawski Muranów, krakowski Capitol, katowicki Światowid oraz poznańska Muza. Inne placówki mają mizerne szanse na dotację. Albo nie spełniają warunków, jakie stawia program Media Plus, albo wejście do sieci zwyczajnie im się nie opłaca.
Chętnych zapewne by nie brakowało. Zgłaszają się kina z niewielkich miejscowości, domy kultury. Nie spełniają one jednak unijnych warunków. Do sieci może zostać włączone tylko kino o całkowicie profesjonalnym wyposażeniu, z dobrej jakości ekranem i cyfrowym dźwiękiem, dysponujące co najmniej 70 miejscami i mogące w ciągu roku zapewnić europejskim tytułom minimum 520 seansów. Co więcej, program Europa Cinemas wymaga przynajmniej 20-tysięcznej rocznej frekwencji. Domy kultury odpadają od razu.
Innym kinom często ten interes się nie opłaca. Dotacja w wysokości 15 tys. euro stanowi zaledwie 3 - 4 proc. ich rocznych wpływów. A jednocześnie obliguje do tego, by na połowie seansów wyświetlano filmy europejskie. Taka polityka niosłaby poważne straty, bo na przebojach amerykańskich sale wypełnione są do ostatniego miejsca, natomiast tytuły włoskie, duńskie czy hiszpańskie mają niewielu zwolenników. (...)
Dystrybutorzy i właściciele kin proponują więc, by drogę ku europejskiemu kinu zacząć od powiększenia tej grupy. Na wzór zachodnich art-house'ów chcą otwierać małe kina artystyczne. Do tego jednak potrzebna jest ministerialna dotacja, choćby na produkcję kopii europejskich filmów. Gdyby art-house'y zaczęły działać, to dwie czy trzy kopie wykonywane przez dystrybutorów nie mogłyby zaspokoić ich potrzeb.
Idea, jak zwykle, rozbija się o pieniądze. Jej los będzie bowiem zależał od tego, czy minister kultury będzie w stanie wygospodarować w swoim resorcie fundusze na ten cel. A wydaje się, że tylko te małe artystyczne kina mogą w przyszłości wprowadzić Polskę do sieci Europa Cinemas.