VAT zamiast abonamentu

Gazeta Wyborcza /
https://www.filmweb.pl/news/VAT+zamiast+abonamentu-44976
Abonamentu nie będzie. Zamiast tego media publiczne dostawałyby pieniądze, które trafiają do budżetu w postaci VAT od spółek medialnych
To propozycja powołanego przez ministra kultury specjalnego zespołu, który właśnie zakończył prace nad założeniami nowej ustawy o nadawcach publicznych.
Likwidacja abonamentu to jedyna rzecz, która ostała się z planowanej przez PO wielkiej reformy mediów publicznych. Pozostałe plany - wymiana PiS-owskiej KRRiT, PiS-owskich władz publicznej telewizji i radia oraz radykalna zmiana systemu finansowania tych mediów - rozbiły się o lewicę, która wolała razem z PiS utrzymać obecne status quo w mediach, niż razem z PO je zmieniać.
Abonament ma zniknąć od przyszłego roku. Czym zostanie zastąpiony? Prof. Tadeusz Kowalski, medioznawca z Uniwersytetu Warszawskiego, członek rady programowej TVP i b. szef rady nadzorczej TVP, który kieruje zespołem pracującym nad nową ustawą medialną, proponuje, by media publiczne były zasilane z budżetu państwa - z pieniędzy które trafiają do niego z tzw. VAT należnego od firm medialnych.
- Rocznie z tego tytułu do budżetu wpływa ok. 1,5 mld zł - mówi prof. Kowalski. - Skarb państwa może zdecydować, że określona ustawowo część tych pieniędzy wraca na rynek mediów i zasila nadawców publicznych.
Jego zdaniem media publiczne mogłyby dostać ok. 50 proc. tego, co w postaci VAT należnego wpływa co roku do budżetu. To ok. 800 mln zł. To tyle, ile wedle szacunków KRRiT miały otrzymać publiczne radio i telewizja w tym roku z abonamentu.
Zespół prof. Kowalskiego nie planuje zmian w nadawaniu przez media publiczne reklam (wcześniej mówiono np. o zakazie nadawania reklam w weekendy czy w najlepszym czasie antenowym). Te dochody nie będą więc mniejsze.
Jego zespół ma też drugi, alternatywny pomysł, jak zasilać media publiczne: byłyby finansowe z wpływów z akcyzy za prąd.
Pieniądze na media publiczne wpływałyby na konto Funduszu Mediów Publicznych. Miałby nim zarządzać minister kultury lub KRRiT. Prof. Kowalski skłania się ku drugiemu rozwiązaniu. - To uniemożliwiłoby władzy wykonawczej ingerowanie w media - argumentuje.
Na czele FMP stałby przewodniczący KRRiT. I to właśnie Krajowa Rada wraz z Funduszem decydowałyby, na co konkretnie media publiczne mogą dostać pieniądze z budżetu państwa. Zapisane by to zostało w tzw. licencji.
Pierwszą licencję opisywałaby ustawa. Kolejne przyznawałaby KRRiT razem z 30-osobową radą programową tworzoną przez artystów, dziennikarzy i organizacje pozarządowe. Licencje, które miałyby postać umowy cywilno-prawnej, byłyby wydane na dwa-trzy lata. Media publiczne zobowiązywały się w niej do wytworzenia konkretnej ilości konkretnych programów w zamian za konkretną zapłatę.
- Wyobrażam sobie, że Fundusz wykupiłby od TVP najlepszy czas, np. między 18 a 22, i zobowiązał telewizję do wyemitowania o tej porze w ciągu roku np. 40 sztuk teatralnych, 30 polskich filmów fabularnych, 25 europejskich i tylko 10 amerykańskich. Oczywiście także programów informacyjnych i publicystycznych - mówi prof. Kowalski. - Licencje precyzowałyby też, jaką część programu mogą stanowić powtórki.
W założeniach dwie anteny ogólnopolskie TVP miałyby różnić się charakterem. "Jedynka" dostałaby licencje na informację, publicystykę, dokument, reportaż, programy dla dzieci. "Dwójka" skupiłaby się na programach kulturalnych dotyczących i tzw. kultury wysokiej, i popularnej.
Oddziały regionalne TVP i regionalne rozgłośnie publicznego radia utworzyłyby spółkę - Polskie Media Regionalne. Na jej czele stałby jednoosobowy zarząd. Stanowisko prezesa PMR byłoby rotacyjne, zostawaliby nim kolejno szefowie ośrodków regionalnych. Spółka byłaby finansowa z FMP. W zamian musiałaby nadawać określoną licencją liczbę programów regionalnych, ponadregionalnych i ogólnopolskich.