Wiesław Hołdys, reżyser po krakowskiej szkole teatralnej, autor takich spektakli jak nagrodzona na festiwalu klasyki w Opolu
"Rozmowa Mistrza Polikarpa ze śmiercią" czy
"Barok", trzy lata temu uznał, że zwykły teatr mu nie wystarcza, i założył Stowarzyszenie Teatr Mumerus - czytamy w dzisiejszej "Gazecie Wyborczej".
Najnowsza premiera Mumerusa to
"Podróż na Księżyc". Taki sam tytuł nosi powstały w 1902 r. film
Georgesa Méliesa opowiadający o dwóch śmiałkach wystrzelonych w rakiecie na naszego satelitę. Twórca filmu uznawany jest za pioniera kinowej fantastyki. Gdy nie wierzono, że widownia może oglądać jeden film przez całe 15 minut, on pokazał
"Podróż..." i odniósł sukces.
Jednak kilkanaście lat później
Mélies, twórca 500 (a jak niektórzy twierdzą 4 tys.) filmów zbankrutował i podał w zapomnienie. Pod koniec lat 20. na nowo odkryli go surrealiści. Ale wtedy wolał pozostać przy swoim nowym zajęciu - sprzedaży cukierków w dworcowym kiosku.
Utrzymany w poetyce surrealizmu spektakl Hołdysa jest serią zabawnych i wzruszających scenicznych obrazów, w której fantastyka i fikcja przeplatają się z biografią Meliesa i historią dążenia człowieka ku Księżycowi. Wyprawie bohaterów
"Podróży...", którzy lecąc, spotykają powabne gwiazdki o kobiecych kształtach, a lądując, trafiają antropomorfizowanemu Księżycowi prosto w oko, poświęca się jednak najwięcej uwagi.
Bezpośrednią formą hołdu dla
Méliesa są wyświetlane kadry z filmu i inspirowane nim sceniczne obrazy. W tworzeniu poetyckiej aury niedosłownych, acz czytelnych nawiązań, spora zasługa scenografa Jana Polewki i Doroty Morawetz - autorki tworzących delikatny pastisz filmowych pierwowzorów "astralnych" kostiumów.
W tym teatrze, który głosi wielkość niemego filmu, niewiele jest słów, zresztą spora ich część pojawia się w napisach wędrujących po scenie wraz z aktorami. Hołdys oddaje magię tamtego kina - filmowe triki, których odkrywcą był pierwszy czarodziej ekranu, znajdują swoje komiczne teatralne odpowiedniki.