XXVI FPFF w Gdyni - Dzień piąty

autor: /
https://www.filmweb.pl/news/XXVI+FPFF+w+Gdyni+-+Dzie%C5%84+pi%C4%85ty-15471
DZIEŃ PIĄTY


CANAL+ W GDYNI

Piąty dzień festiwalu w Gdynie nazwany został przez organizatorów dniem Canal+. Powód? Tego dnia pokazywane były tylko te filmy, których producentem był Canal+. Na pokładzie "Daru Pomorza" odbyła się również konferencja prasowa, na której przedstawiciele stacji telewizyjnej poinformowali o swoich planach produkcyjnych na następny rok.

"NIE WYCOFAMY SIĘ Z PRODUKCJI FILMÓW" - spotkanie z przedstawicielami telewizji Canal+

Konferencja prasowa z przedstawicielami telewizji Canal+ była niezwykle krótka, ale warto o niej napisać kilka słów, ponieważ, jak zapewne wszyscy wiedzą, Canal+ przechodzi ostatnio poważne zmiany, których rezultatem będzie fuzja Canal+ i Wizji TV.
Po połączeniu firm ma powstać nowa platforma, oferująca najlepsze programy z pakietów obu spółek. Kilka tygodni temu Canal+ utracił koncesję naziemną i zgodnie z polskim prawem firma nie jest już zobowiązana do inwestowania pieniędzy w polską kinematografię. Przedstawiciele firmy zapewnili jednak, że nie wycofają się z produkcji filmów. "Jesteśmy dumnie z tego, że w ciągu ostatnich kilku lat mogliśmy uczestniczyć w produkcji wielu filmów ważnych, ambitnych, które współtworzą kulturę tego kraju. Na pewno się z tego nie wycofamy" - mówił dyrektor telewizji.

W tym roku Canal+ finansuje produkcję 4 tytułów, które swoje premiery będą miały w przyszłym roku: "Tam i z powrotem", "Wtorek", "Pianista" oraz "Tam, gdzie żyją Eskimosi". Na ten cel telewizja przeznaczyła 5 milionów dolarów.

Dyrektor artystyczny telewizji Paweł Mossakowski zdradził, że większość z produkowanych przez Canal+ filmów nie odnosi sukcesów frekwencyjnych, ale artystyczne i takie kino firma chce dalej wspierać. "'Angelus', 'Boże skrawki', 'Cisza', 'Listy miłosne'" to nie są obrazy komercyjne, robimy je nie dla zysku, ale dla ich wartości artystycznej. Chcemy wspierać takie kino" - mówił Mossakowski. Dyrektor zdradził również, iż prawdopodobnie wspólnie z TVP sfinansują produkcję nowego obrazu Agnieszki Holland "Julia wraca do domu" oraz biograficzny film Krzysztofa Krauze "Nikifor".



"JESTEM BLIŻEJ EDA WOODA NIŻ ORSONA WELLESA" - "Głośniej od bomb" Przemysława Wojcieszka

Małe miasteczko gdzieś w Polsce. Umiera ojciec Marcina, mechanika samochodowego, który żeby opiekować się chorym rodzicem kilka lat temu rzucił studia. Marcin nie ma żadnej rodziny. Matka nie żyje od wielu lat a krewni mieszkają w dużym mieście. W przygotowaniach do pogrzebu pomaga Marcinowi Kaśka, jego dziewczyna, z którą spotyka się od wielu lat. Kaśka otrzymała propozycję wyjazdu do Stanów. Jej rodzice uważają, że to dla niej wielka szansa. Na wyjazd nie zgadza się jednak Marcin, który boi się, ze dziewczyna może zza oceanu już nie wrócić.
Tymczasem dzień pogrzebu coraz bliżej. Do Marcina zaczynają przyjeżdżać krewni, on sam poświęca coraz więcej czasu na przygotowanie całej uroczystości. Ma coraz mniej czasu, żeby przekonać Kaśkę do rezygnacji z wyjazdu...

"Głośniej od bomb" to opowieść o codzienności. O szarym i monotonnym życiu na prowincji, o wyborach, jakie każdy z nas musi dokonywać w swoim życiu.
Jest to film bardzo aktualny. Pokazuje rozterki młodych ludzi, którzy właśnie wchodzą w dorosłość i szukają swojej recepty na życie. Chcą się uczyć, studiować, wierzą, że świat należy do nich, mogą wszystko i jeżeli tylko się postarają, że to mogą żyć "żyć głośniej od bomb".
Wojcieszek ma 27 lat i zrobił film o swoim pokoleniu, o ludziach, których problemy zna i rozumie. Dzięki powstał obraz żywy, ciekawy i mimo pozornej monotonii fabularnej mocno przykuwający naszą uwagę do ekranu.

Podczas zwołanej po projekcji konferencji prasowej reżyser mówił, że bardzo długo pracował nad scenariuszem. Często go poprawiał. "Mieliśmy tylko 2,5 tygodnia na zrobienie zdjęć a w oryginalnej wersji w scenariuszu było 130 scen. Bardzo długo nad nim pracowałem. Był szalenie rozbudowany, ale jak się później okazało trwający ponad 2,5 godziny film trzeba było skrócić do 92 minut. Teraz wiem, że nic przez to nie stracił, a chyba nawet zyskał" - mówił Wojcieszek.
Mimo ciepłego przyjęcia obrazu przez publiczność na konferencji dziennikarze zarzucali Wojcieszkowi, iż w filmie widać masę błędów. "Nie jestem reżyserem z wykształcenia. Nie skończyłem szkoły filmowe i nigdy nie skończę. Uczę się swojego fachu na planie, ale zdaję sobie sprawę, że niektóre rzeczy robię źle. Na jakość materiału miał też wpływ fakt, iż mieliśmy bardzo mało czasu na zrobienie zdjęć i wiele scen musieliśmy kręcić w sposób, jak najprostszy, jak najmniej skomplikowany byle tylko zmieścić się w wyznaczonym terminie" - mówił Wojcieszek.

"Jestem bliżej Eda Wooda niż Orsona Wellesa" - zażartował na zakończenie reżyser.



"PAMIĘCI WOJCIECHA JERZEGO HASA" - "Listy miłosne" Sławomira Kryńskiego

Na tegoroczny festiwalu swoją prapremierę miał również najnowszy film Sławomira Kryńskiego, twórcy m.in. doskonałej "Księgi wielkich życzeń" zatytułowany "Listy miłosne".
Swój obraz Kryński zadedykował nieżyjącemu już Wojciechowi Jerzemu Hasowi i trzeba przyznać, że bardzo słusznie.

"Listy miłosne" opowiadają historię ludzi, który poszukują miłości, ale również bronią się przed nią, boją się jej. Bohaterką filmu jest Teresa, pielęgniarka, która pracuje w jednym z nadmorskich szpitali. Jest zgorzkniała i pozbawiona złudzeń, nie wierzy, że kiedyś jej życie odmieni się na lepsze. Pewnego dnia poznaje Janiusza, przystojnego chłopaka o owianej tajemnicą przeszłości, który zarabia na życie wykonując drobne prace w wesołym miasteczku. Chłopak i dziewczyna podobają się sobie, ale żadne z nich nie chce zrobić pierwszego kroku. Pomaga im Jula, dziewczynka z sąsiedztwa, która znajduje na śmietniku plik cudzych listów miłosnych z początku wieku. Podrabiając pismo Teresy i Janusza uruchamia między bohaterami miłosną korespondencję przepisując fragmenty cudzych wyznań...

"Listy miłosne" to film bardzo spokojny, poetycki, przeznaczony raczej dla widzów nie tylko wymagających, ale i wrażliwych. Wydarzenia w nim toczą się powoli, leniwie, a samą konstrukcją obraz przypomina filmy Wojciecha Jerzego Hasa. W obrazie Kryńskiego jest zresztą mnóstwo odniesień do tego wielkiego reżysera. W jednej ze scen Jula przegląda znaleziony na śmietniku album z fotografiami, z których jedna przedstawia właśnie Hasa. W filmie pojawia się również piosenka Sławy Przybylskiej "Pamiętasz była jesień", która obecna była również w "Pożegnaniach" Hasa. Takich odwołań jest w filmie Kryńskiego więcej.

Ekipa Filmu Listy MiłosneMocną stroną "Listów miłosnych" obok scenariusza i reżyserii jest aktorstwo. W rolach głównych w obrazie występują Magdalena Cielecka, Gustaw Holoubek, Ewa Wiśniewska, Danuta Szaflarska, Jan Nowicki, Adam Hanuszkiewicz i inni. To naprawdę wielka rzadkość oglądać dziś w naszym kinie taką plejadę doskonałych i uznanych aktorów w jednym filmie. Na zwołanej po pokazie konferencji prasowej Ewa Wiśniewska powiedziała, że wszyscy z radością zgodzili się zagrać w obrazie, ponieważ urzekł ich piękny, poetycki scenariusz, jakiego od dawna nie czytali. "Chciałabym zawsze grać w takich filmach" - mówiła Wiśniewska. "Takie kino jest potrzebne. Szczególnie w dzisiejszych czasach, kiedy na ekranie królują przemoc i seks" - dodała aktorka.
Sam reżyser zapytany o to, dlaczego zdecydował się nakręcić właśnie taki film, jak "Listy miłosne" odparł - "od dawna myślałem o nakręceniu czegoś w formule melodramatu. Czegoś tradycyjnego. Zauważyłem, że filmy, które zostały zrobione w tradycyjny sposób, nie pędzą za obowiązują modą wolniej się starzeją, a ja chciałem nakręcić film, który się nie zestarzeje".



"PORÓWNANIA Z KIEŚLOWSKIM SĄ BEZZASADNE" - "Cisza" Michała Rosy

Cisza"Cisza" Michała Rosy, to nowy film, który zrealizowany został według scenariusza Krzysztofa Piesiewicza, wieloletniego współpracownika Krzysztofa Kieślowskiego. Obraz, w którym główne role grają Bartosz Opania i Kinga Preis, opowiada historię przedziwnego związku pomiędzy młodą kobietą a mężczyzną, który jeszcze jako dziecko niechcący spowodował śmierć jej rodziców. To film bardzo poetycki, nastrojowy i niestety do złudzenia przypominający najwybitniejsze dokonania Krzysztofa Kieślowskiego "Niebieski", czy "Podwójne życie Weroniki".
"Chcieliśmy zrobić o zderzeniu dwóch odmiennych ludzi. Młodej, energicznej bizneswoman, która doskonale odnalazła się w nowej rzeczywistości i mężczyzny, który w niej się odnaleźć nie chce. Chcieliśmy pokazać proces przemiany owej kobiety, która pod wpływem mężczyzny zmienia się. Wycisza, zwalnia tempo swojego życia i koncentruje się bardziej na rodzinie" - mówił Michał Rosa. "To swoista kontynuacja Farby". Farba kilka lat później. Jest starsza, ma dziecko, robi karierę. Gdyby nie to, że scenarzystą obrazu jest Krzysztof Piesiewicz to nikt pewnie nie szukałby porównań z Kieślowskim. Robiąc ten film nikogo nie naśladowałem. To mój film, moja estetyka, moja wyobraźnia" - dodał Rosa.
Cisza - konferencjaW "Ciszy" na uwagę zasługuje doskonała kreacja Kingi Preis. Zapytany o to dlaczego właśnie ją obsadził w tym filmie Rosa odparł. "Zawsze chciałem zrobić film z Kingą, która była nawet jedną z kandydatek do roli Farby. W tamtym obrazie w końcu jednak nie zagrała, ale od tamtej pory wiedziałem, że już w następnym filmie Kinga zagra na pewno. Nie wiedziałem natomiast kogo obsadzić w głównej roli męskiej. Przypadkiem spotkałem Bartka, pogadaliśmy, zobaczyłem, że nadajemy na tych samych falach i wiedziałem, że odtwórców głównych ról już znalazłem" - mówił Rosa.

"Podczas konferencji Rosa zdradził również, iż "Cisza" to pierwszy film z większego cyklu zatytułowanego "Naznaczeni", który opisywał będzie polską rzeczywistość po roku 1989. "Nie wiem jeszcze, czy te filmy, których ma być chyba 8 w ogóle powstaną. Wszystko zależy od tego, jak 'Cisza' zostanie przyjęta przez widzów" - powiedział Michał Rosa.



"POLSKIE 100 LAT SAMOTNOŚCI" - "Angelus" Lecha Majewskiego

Polską odpowiedzią na "100 lat samotności" Marqueza dziennikarze nazwali najnowszy film Lecha Majewskiego, twórcy "Wojaczka" zatytułowany "Angelus".

Punktem wyjścia dla fikcyjnej historii, opowiedzianej przez film, jest historia prawdziwa: dzieje zdumiewającego i niezwykłego w skali światowej, fenomenu, jakim była Janowska gmina okultystyczna, działająca na Śląsku, w latach 30-tych i w dwóch pierwszych dekadach powojennych. Ten fenomen był świadomie fałszowany przez władze PRL i zaistniał dzięki malarstwu członków gminy, które w kilku przypadkach osiągnęło światowy sukces. Twórczość ta przesłoniła to, co było jej przyczyną i źródłem: hermetyczne nauki i praktyki alchemiczne oraz teozofię Janowskich okultystów.
Film opowiada o perypetiach członków gminy, którzy przekonani, iż grozi nam rychły koniec świata robią wszystko, żeby temu zapobiec. Jeden z nich odkrywa, że aby powstrzymać wysłany z Saturna promień, który ma zniszczyć Ziemię, trzeba poświęcić czystego chłopca, Angelusa, który przyjmie na sobie gwiezdną moc i ocali świat.

Film Angelus - konferencja"Angelus" to z całą pewnością jeden z najlepszych i najoryginalniejszych polskich filmów, jaki widziałem w ciągu ostatnich lat. Majewskiemu na dużym ekranie faktycznie udało się pokazać realizm magiczny w polskim wydaniu. Sztuka ta nie udała się przed nim nikomu. W filmie autora "Wojaczka" magia miesza się z realnością, rzeczywistość z nierzeczywistością a wszystko to jest tak połączone, że tworzy zgrabną i porywającą całość.
Cała estetyka obrazu utrzymana jest w konwencji malarstwa prymitywnego, którego członkowie gminy byli popularyzatorami. Zdjęcia, scenografia a nawet obecna na ekranie kolorystyka, wszystko to nawiązuje do malarstwa. "Angelus" łączy w sobie również tak odmienne dziedziny jak teatr oraz film. Część scen jest wręcz nakręconych na niewielkiej scenie teatralnej, w statycznej, namalowanej na kartonie scenografii. "Ten film to powrót do mojego dzieciństwa, które pamiętam jako kolorowe, pełne barw" - mówił na konferencji prasowej Lech Majewski.






"Dzień pierwszy"
"Dzień drugi"
"Dzień trzeci"
"Dzień czwarty"
"Dzień piąty"
"Dzień szósty"

"Info o festiwalu"