XXVI FPFF w Gdyni - Dzień pierwszy

autor: /
https://www.filmweb.pl/news/XXVI+FPFF+w+Gdyni+-+Dzie%C5%84+pierwszy-15472
DZIEŃ PIERWSZY


RELACJA Z KONFERENCJI PRASOWEJ OTWIERAJĄCEJ FESTIWAL

"Będzie to festiwal przełomowy" - takimi słowami Maciej Karpiński, dyrektor artystyczny tegorocznego Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni rozpoczął pierwszą konferencję prasową imprezy. Zdaniem organizatorów ten festiwal, mimo problemów z jakimi boryka się rodzima kinematografia, ma imponujący program obejmujący aż 31 projekcji, z których 12 to obrazy debiutanckie. Jest to pierwszy festiwal, na którym pokazanych zostanie aż tyle debiutów. Zdaniem Karpińskiego jest to fakt, "obok którego nie można przejść obojętnie".

"Chcieliśmy aby festiwal pozostał otwarty, aby w jego trakcie można było zobaczyć nie tylko superprodukcje, ale również filmy mniej znane, filmy debiutantów" - dodał Karpiński. Jednocześnie organizatorzy zgodnie podkreślają, że liczba pokazywanych w tym roku obrazów jest idealna. "31 tytułów to dużo, ale w sam raz tyle, żeby goście mogli obejrzeć przynajmniej większość z nich. Jeżeli byłoby ich więcej to wtedy zmuszeni bylibyśmy do zorganizowania wstępnej selekcji, a ta różnie jest odbierana przez filmowców, którzy uważają, że to widzowie powinni decydować, o tym co jest dobre, a nie grono krytyków. Jeżeli jednak w przyszłym roku zgłoszonych zostanie do festiwalu więcej filmów to wtedy będziemy musieli pomyśleć o jakiejś wstępnej selekcji" - powiedział Karpiński.

Zainteresowanie dziennikarzy wzbudził fakt, że najbardziej oczekiwany film tego roku, czyli "Quo Vadis" nie weźmie udziału w konkursie i zostanie pokazany jedynie na specjalnym pokazie konkursowym. Organizatorzy powiedzieli, że taka była decyzja producenta filmu od którego zależy, czy dany obraz w konkursie weźmie udział, czy też nie. "Panuje od kilku lat taka tendencja, że superprodukcje do konkursu nie są zgłaszane" - wyjaśniał Karpiński. "Ich twórcy uważają, że to niesprawiedliwe, żeby tak kosztowne filmy rywalizowały z filmami niezależnymi bądź zrealizowanymi przy niewielkich środkach. Z tego powodu w konkursie nie wziął swego czasu udziału 'Pan Tadeusz' Wajdy, a teraz Quo Vadis".
Na festiwalu nie zostanie pokazanych również wiele innych filmów. W ostatniej chwili z konkursu wycofane zostały "Golasy" Witolda Świętnickiego oraz "Chopin - pragnienie miłości" Antczaka, nad którym cały czas trwają prace.

Organizatorzy musieli się również tłumaczyć z faktu, iż na festiwalu zabrakło retrospekcji filmów Andrzeja Munka, którego 40. rocznica śmierci obchodzona jest właśnie w tym roku. Z tej okazji podczas zakończonego w niedzielę festiwalu w Wenecji pokazano najważniejsze obrazy polskiego reżysera, ale podobnego przeglądu nie zorganizowano w Gdyni. Szefowie imprezy powiedzieli jedynie, że nie chcieli 'przeładować programu'.

Oczywiście nie uniknięto pytań o budżet festiwalu. Organizatorzy przyznali, że jest on skromniejszy niż w latach ubiegłych, ale wszystkie wymogi programowe zostały spełnione. "Oszczędności poczyniliśmy tam, gdzie nie będą one widoczne dla naszych gości" - z dumą zaznaczał producent festiwalu Leszek Kopeć.

Impreza dopiero się rozpoczyna. Przed nami prawie 6 dni prawdziwego "maratonu filmowego". Organizatorzy spodziewają się, że samych dziennikarzy będzie w Gdyni 1500, nie licząc festiwalowych gości.
XXVI FPFF zakończy się w sobotę późnym wieczorem uroczystą galą, na której wręczone zostaną Złote Lwy, główne nagrody imprezy. Po raz pierwszy gala nie będzie transmitowana przez TVP, którą również objęły oszczędności, ale organizatorzy zapewniają, że będzie ona równie wspaniała, jak co roku.



UROCZYSTE OTWARCIE FESTIWALU

"26 Festiwal Polskich Filmów Fabularnych ogłaszam za otwarty" - tymi słowami Tadeusz Ścibor-Rylski dokonał uroczystego otwarcia tegorocznej imprezy. Przy okazji minister zauważył, że 26 Festiwal jest zdaniem krytyków i organizatorów jednym z najciekawszych w ciągu ostatnich lat.

Uroczyste otwarcie imprezy uświetnił pokaz "Kwo Wadis" swobodnej adaptacji dzieła Sienkiewicza zrealizowanej redakcję "Gazety Wyborczej". O samym filmie wiele powiedzieć się nie da. Była to bardziej zabawa z widzem niż poważne potraktowanie tematu. Mnie osobiście projekt do gustu nie przypadł, ale sądząc ze śmiechu widowni, byli tacy, którym się on spodobał.



"BOŻE SKRAWKI" - WOJNA WIDZIANA OCZAMI DZIECKA

Punktualnie o 21:00 rozpoczął się pokaz drugiego filmu konkursowego i zarazem jednego z najbardziej oczekiwanych obrazów tegorocznego festiwalu. Mowa tu oczywiście o "Bożych skrawkach" Yurka Bogayevicza, polskiego reżysera który od wielu lat żyje i pracuje w USA. W "Bożych skrawkach" artysta zmierzył się z aktualnym obecnie tematem stosunków polsko-żydowskich podczas II Wojny Światowej. Bohaterem obrazu jest 11-letni chłopiec, Żyd, którego rodzina oddaje pod opiekę Polaków mieszkających na wsi. Przyjeżdża po niego Gniecio, który mimo obaw żony zabiera chłopca do swojego domu. Nie wszyscy mieszkańcy wioski wierzą, że Romek jest bliskim krewnym ich sąsiadów. Chłopiec musi ukrywać swoją tożsamość i podawać się za katolika. Gniecio ma dwóch synów. Romek zaprzyjaźnia się z młodszym dzieckiem swoich opiekunów Tolem, niezwykłym chłopcem, który z całych sił pragnie własnym cierpieniem zbawić świat. Poznaje także pozostałe dzieci tej górskiej wioski: Marysię, Pyrę i Robala.

Muszę przyznać, że wybierając się na film oczekiwałem czegoś raczej zbliżonego do reportaży Hanny Krall, czy pokazywanego na festiwalu w zeszłym roku Daleko od okna Jana Jakuba Kolskiego. Tymczasem zobaczyłem obraz zupełnie odmienny. "Boże skrawki" są bowiem filmem nie tylko poruszającym i chwytającym za serce, ale przede wszystkim dziełem przepełnionym magią dzieciństwa. Głównymi bohaterami filmu Bogayevicza są bowiem dzieci (doskonałe kreacje aktorskie), to ich oczami oglądamy rozgrywające się wydarzenia, po nich widzimy jak wojna zmienia ludzi, jak zatracają oni swoje człowieczeństwo, a niekiedy wykorzystują nazistowską okupację do własnych, małostkowych celów. "Boże skrawki" wchodzą na nasze ekrany w doskonałym momencie. Teraz, kiedy trwa dyskusja na temat Jedwabnego, kiedy znowu historycy zastanawiają się nad napisaniem wielkiej historii stosunków polsko-żydowskich, nad jej 'wyprostowaniem', Bogayevicz pokazuje, że wojenna rzeczywistość nie była dwukolorowa, nie była czarno-biała. Bohaterami "Bożych skrawków" są dobrzy Polacy i źli Polacy, ludzie, którzy pomagają Żydom i Ci, którzy sprzedają ich za niewielkie pieniądze. Pokazuje również, na przykładzie głównego bohatera, że niejednokrotnie nie można było pozostać do końca wiernym swoim przekonaniom, swojemu kodeksowi moralnemu. Bardzo często to przypadek decydował o tym, jak zachowywali się ludzie i jakich czynów się dopuszczali.

"Boże skrawki" to z całą pewnością jeden z ciekawszych filmów tegorocznego festiwalu. Nie jest to może dzieło ponadczasowe, wybitne, ale z całą pewnością obraz dobry, aktualny a przede wszystkim zmuszający do myślenia. Po projekcji publiczność nagrodziła film, jak i obecnego na sali reżysera, ponad 4-minutową owacją.



"DZIECI POWINNY BYĆ STRASZONE DOBRYMI FILMAMI" - SPOTKANIE Z TWÓRCAMI "BOŻYCH SKRAWKÓW"

Kilka minut później rozpoczęła się konferencja prasowa z twórcami "Bożych skrawkach", na którą przybyli reżyser filmu, Jan A.P. Kaczmarek, autor muzyki, aktorzy oraz producentka Iwona Ziułkowska.
Zapytany o powód, dla którego zrobił takim film Bogayevicz odpowiedział - "od dawna chciałem zrobić coś dla siebie, chciałem zrobić film w Polsce i z dziećmi, film taki, który zawsze sam chciałem obejrzeć". Reżyser zdradził, że scenariusz pisał bardziej dla siebie, do szuflady, bowiem nie wierzył, że ktoś zdecyduje się wyłożyć pieniądze na realizację filmu. Na szczęście jednak znalazło się kilka zainteresowanych osób, które zgodziły się sfinansować produkcję. "Podejrzewam, że zrobiły to bez czytania scenariusza do końca" - śmieje się Bogayevicz. Zanim jednak zebrano potrzebne fundusze już na dwa lata przez rozpoczęciem zdjęć reżyser rozpoczął przygotowania do realizacji filmu. Planował ujęcia, szukał aktorów, poprawiał scenariusz. "Traktuję ten film bardzo osobiście, to podróż w moje własne wnętrze. Robiąc obraz chciałem wprowadzić widza w mój pejzaż wewnętrzny, chciałem go zahipnotyzować" - mówi Bogayevicz.
Oczywiście na konferencji nie zabrakło pytań o to, jak zdaniem reżysera "Boże skrawki" wpisują się w trwającą obecnie dyskusję na temat Jedwabnego. Bogayevicz odpowiedział, że pisząc scenariusz nie wiedział jeszcze nic na temat tej tragedii, ale oczywiście zdawał sobie sprawę, że od wielu lat toczy się już podobna dyskusja w USA. "Różnica jest taka, że u nich na temat rozmawia się już od kilkunastu lat a u nas od kilku miesięcy" - dodał reżyser. "Nie wiedziałem jednak, jak zostanie od odebrany. Spodziewałem się, że po jego premierze będę musiał uciekać z USA a Polscę nie będę mile widziany. Na poziomie scenariusza film wyglądał bowiem świętokradczo" - śmieje się Bogayevicz.

"Boże skrawki" są filmem anglojęzycznym. Grają w nim tak znani aktorzy jak Haley Joel Osment i Willem Dafoe, ale partnerują im popularni polscy artyści m.in. Olga Frycz ("Weiser"), Olaf Lubaszenko, Krzysztof Pieczyński, Małgorzata Foremniak i wiele innych. Oczywiście musieli oni grać swoje role w języku angielskim, co dla niektórych z nich było kłopotliwe. Olga Frycz powiedziała, że specjalnie dla dziecięcych aktorów zostały zorganizowane dwutygodniowe warsztaty w trakcie, których wszyscy mogli się ze sobą poznać i podszkolić swoją znajomość języka obcego. Gra w języku angielskim nie była natomiast żadną przeszkodą dla Andrzeja Grabowskiego, który na konferencji powiedział, że w swojej karierze zagrał w większej liczbie filmów zagranicznych niż polskich. "Przyjemnie mi się grało, może nawet lepiej niż w języku ojczystym. W swojej karierze grałem już w obrazie australijskim, amerykańskim, a w polskim mam nadzieję jeszcze kiedyś zagrać" - żartował Grabowski.
Gra w języku angielskim była jednak trudna dla Małgorzaty Foremnik, która przyznała, że nie zna zbyt dobrze tego języka. "Na szczęście bardzo dużo pomagał mi reżyser" - dodała Foremniak.

"To film dla dorosłych i dla dzieci" - powiedział na zakończenie spotkania z dziennikarzami Bogayevicz. "Trafia on w wyobraźnię zarówno dużych, jak i małych. Pamiętam, że kiedy miałem 6 lat matka zabrała mnie na "Kanał" Wajdy. Po tym filmie byłem tak przerażony, ze zamknąłem się w łazience. Moim zdaniem dzieci powinny być tak właśnie straszone, powinny być straszone dobrymi filmami" - zażartował Bogayevicz.

"Boże skrawki" wejdą do kin 12 października tego roku.





"Dzień pierwszy"
"Dzień drugi"
"Dzień trzeci"
"Dzień czwarty"
"Dzień piąty"
"Dzień szósty"

"Info o festiwalu"