Był synem artystów i grał w Hong Kongu przez całe dzieciństwo i okres dorastania.
Aktorstwo miał we krwi. Są filmy na YT z Bruce'em z lat 40. Jakiś dureń jeden z drugim
zarzuca mu słabe aktorstwo. Ale co takie kmiotki mogą wiedzieć, prawdopodobnie mylą
Bruca'e z jakimś klonem z lat 80.
Fakt jest taki, że Lee zmienił świat i kino, stworzył gatunek filmu (kino kung-fu), a we
wczesnych filmach tego typu zawsze była jakaś manieryczność czy teatralność. Było to
kino azjatyckie i z początków lat 70. O wiele bardziej zestarzały się filmy akcji z lat 80. niż
jakikolwiek film z Lee. Właśnie w naiwności i manieryczności to kino ma taki urok, np.
"Droga smoka" i tylko osioł będzie wymagał, żeby "Droga smoka" była "Ojcem
chrzestnym". To zupełnie inny styl grania, bo to inne kino.
Ale jako czarny charakter Winslow Wong w "Marlow" u Bruce'a nie ma śladu tego stylu
jaki jest w kinie azjatyckim. W "Wejściu smoka" też jest inny i jest tam rewelacyjny...
Gość był niepowtarzalny, charyzmatyczny. Lee jest legendą i ikoną kina jak Marylin
Monroe, James Dean czy Sly Stallone i żaden gimbus nie ma prawa się wypowiadać o
nim w chamowaty sposób.
A co do uzdolnień stricte sportowych, fizycznych i wydolnościowych, taki człowiek rodzi się
raz na 1000 lat. Jeżeli Muhammad Ali w szczycie formy powiedział, że nie chciałby stanąć
z Lee do walki to świadczy jakim gigantem był Lee. Ali nie szanował nikogo, był
pyskaczem, megalomanem, obrażał wszystkich, OK- miał powody bo był bokserskim
geniuszem, ale Bruce'a jedynego doceniał.
Bob Wall (O'Harra), kilkukrotny mistrz karate USA powiedział, że Bruce'a nie pokona
żaden człowiek, bo Bruce'a po prostu nie można pokonać.
Tak więc schowajcie ryje do szuflad gimbusy i oglądajcie "Wiedźmina".
Co byś nie napisał, jednak dużo młodych ludzi do takiego kina jeszcze nie dojrzało. Jakbyś chciał poszerzyć swoje horyzonty w zakresie filmów z dzieciństwa, bądź "bocznych" produkcji Lee, zapraszam do mnie.