Nie oglądałem żadnego filmu Wooda, ale nie bez powodu nadano mu miano najgorszego reżysera. A w połączeniu z biograficznym filmem Burtona daje to zadziwiający efekt. Facet ma wysoką, pewnie mocno zawyżoną średnią na filmwebie. A wszyscy, którzy wystawiają mu 10 piszą: "każdy ma swój gust", "jego filmy są na swój sposób dobre". To taki trochę głupi argument.
To tak samo, jakby Uwe Bolla za 20 lat ktoś nazwał najgorszym reżyserem w historii. My to wiemy i dajemy mu zasłużone oceny, ale za 20 lat ludzie doszukiwaliby się w jego filmach jakiegoś głębszego sensu. Ktoś by powiedział "jego filmy były na swój sposób genialne", "jego filmy są tylko specyficzne, a nie złe". W czasach Wooda ciężko by było znaleźć kogoś, kto uważałby go przynajmniej za przeciętnego reżysera. A my patrzymy na niego przez pryzmat filmu Burtona. Pewnie 3/4 osób oceniających tego gościa nigdy nie miało styczności z jego filmami. Pewnie nie wszyscy, ale większość.
Porównywanie Bolla do Wooda nie powinno mieć miejsca. Filmy Wooda były po prostu kiczowate, a istnieje wielu ludzi którzy lubią kicz. W filmach Bolla nawet kiczu nie ma. Jego filmy mają spory budżet i niektóre też świetnych aktorów, tylko że Boll to kretyn i nie potrafi połączyć tych dwóch elementów w dobry film i dlatego każde jego dzieło to po prostu jedno wielkie gówno.
Akurat nie miałam okazji oglądać dotąd "Eda Wooda" Burtona, zaś dwa filmy Wooda - owszem. O ile "Glen czy Glenda" dosyć mnie znużył, o tyle "Plan 9 z kosmosu" nawet mi się podobał - choć przyznam, że też momentami trochę nudził. Jednakże na co zwróciłam uwagę - obydwa filmy miały oryginalną, niepowtarzalną konwencję, dużą miarkę kiczu (który osobiście ja lubię) oraz przesłanie. Ile to filmów jest pięknie oprawionych, aktorzy wyciskają z siebie emocje, których nawet nie mają - a sam film jest po prostu pusty, bez żadnego przekazu. Dla mnie jednak jest to ważne, aby coś sobą niósł. W "Glen czy Glenda" mieliśmy jeden z pierwszych obrazów traktujący o transwestytach - zapewne jak na ówczesne czasy musiał być dosyć odważny, skoro (na swój sposób kontrowersyjne) czasy Ziggy'iego Stardusta, "Rocky Horror Picture Show" jeszcze nie nadeszły. Zaś "Plan 9 z kosmosu" - ludzie jako zagrożenie dla świata - czy tak właśnie nie jest?
Myślę, że mimo wszystko miano najgorszego reżysera świata dla Edwarda Wooda jest dosyć niesprawiedliwe. Widziałam gorsze filmy od jego produkcji. Miał jakiś pomysł, ciekawą koncepcję - tylko, że jego podejście nie spodobało się większości. Kto wie - może gdyby dysponował większym budżetem, czasem trochę bardziej pomyślał nad scenariuszem - efekt byłby znacznie lepszy, uchodziłby hmm... za Tima Burtona tamtych czasów?