Ty Pennington

Gary Tygert Burton Pennington

8,1
72 oceny występów osoby
powrót do forum osoby Ty Pennington

Ja bym powiedziała, że dla chcącego... albo może dla chcącej nic trudnego ;) O ile znam sie na matematyce, to Ty ma teraz ciut ponad 40 lat... Dla dziewczyny, która ma 20 to może dużo, ale z drugiej strony... Jeff Goldblum ma dziewczynę młodszą od niego o 28... lat! nie miesięcy.
Także wszystkie 18-stki mają jeszcze szanse :):):)

Jeśli chodzi o mnie to lubię tego gościa ale bez przesady. Co prawda przyjemnie byłoby na żywo usłyszeć jego "Och, yeah!" :)

T_Bag

Dlatego tu jestem tak często. I w ogóle większość czasu spędzam na takich forach, stronkach i blog o EM. I tylko Wy, z tego forum i inni fani EM, tylko oni mnie do końca rozumieją. Nawet moja własna kuzynka...

Rika

Dziękuję Wam za chęć pomocy mi :* jesteście naprawdę kochane. Można na Was liczyć :*:*
A co do mojego pytania Czy trzeba być pięknym żeby spełnić marzenia...? no to można powiedzieć że to pytanie retoryczne, chociaż ja przez cały czas szukam w podświadomości odpowiedzi.
Ja też nie jestem taką dziewczyną, która chodzi w markowych ciuchach... codziennie do sklepu po nową bluzeczkę, i ugania się za każdym chłopakiem którego napotka na ulicy. Nie! to nie mój styl. Zresztą, żaden chłopak nie spojrzałby na mnie jak na atrakcyjną dziewczynę. Nie to że ja jestem jakaś zakąpleksiona czy co... poprostu to wiem. Bo ne jestem ładna. Nie chodzi mi o figure, bo gruba też nie jestem wręcz przeciwnie. Chodzi mi o buzie... no ale to może już nie na forum tylko na gg z wami pogadam.
A co do EMHE to wszyscy moi znajomi i rodzice traktują to jako "kolejny program" nie rozumieją o co w nim naprawdę chodzi. Chociaż przyznam moja mama kilka razy popłakała się (skrycie) na nim ;)

Gdy czytam wasze wypowiedzi to jestem coraz bardziej przekonana że nam się uda! Spełnimy marzenia, stworzymy Polski EMHE i będziemy pomagać ludziom, którzy tego potrzebują. Żeby poczuli się ważni, wiedzieli że o nich nie zapomniano! I nie będziemy tego robić dla sławy czy kasy! Ja mogłabym nawet robić to za darmo. Chodzi o to aby pomagać, no nie?
Czuje że mnie rozumiecie i jesteście podobne do mnie. Mam nadzieję że sie zaprzyjaźnimy. Bardzo bym tego chciała! Chciałabym móc się wam wygadać, czasem wypłakać, albo pośmiać z byle czego :) Z każdym dniem czuję się coraz bardziej z wami związana ;D Jak ja się cieszę że znalazłam to forum!
Dziękuję Wam! Jesteście wspaniałe :*
Trzymajcie się cieplutko :*:*( aha a mój gg też wam podam jakby co ;P : 7568732 )
Elly

T_Bag

Z Fretką zawsze można porozmawiać:) Kicek zaświadczył:)
Wiem, że taka rozmowa przez net nie zastepuje prawdziwej, takiej face to face, ale... zawsze lepiej się komuś wygadać niż tłumic w sobie emocje... [znaczy, mnie pomaga też pisanie;]
I wierzę, że my, fani Makeovera i Ty'a Penningtona - szaleńca z ADHD o wielkiem sercu:) - spotkamy się. I polecimy do Penningtona. A co;D
A inni niech mówią że jestem naiwna - zwisa mi to i powiewa.
I tak Was dorwę i tak;)

Pozdrawiam bardzo ciepło
Fretka

Fretkaa

Aha, zapomniałabym [skleroza Fretki objawia się enty raz^^]...
Zapraszam Was moi kochani na mojego bloga [fanfary w tle;)]
http://ida-sierpniowa.blog.onet.pl [ida-sierpniowa.blog.one...]
Załozyłam i mi wyszedło.
xD
Pozdrawiam jeszcze raz
Fretka

Fretkaa

Niech mówią! Co tak! I tak nie zrozumieją :D :P Trzeba się zebrać, opłacić wszystko, załatwić formalności i lecimy! :) Ile razu już o tym myślałam... Ale ja nigdy nie przestanę wierzyc, że jeśli się chce-to można!:)

A mnie każda rozmowa dobrze robi ;))

Rika

Dziękuję Wam za chęć pomocy mi :* jesteście naprawdę kochane. Można na Was liczyć :*:*
A co do mojego pytania Czy trzeba być pięknym żeby spełnić marzenia...? no to można powiedzieć że to pytanie retoryczne, chociaż ja przez cały czas szukam w podświadomości odpowiedzi.
Ja też nie jestem taką dziewczyną, która chodzi w markowych ciuchach... codziennie do sklepu po nową bluzeczkę, i ugania się za każdym chłopakiem którego napotka na ulicy. Nie! to nie mój styl. Zresztą, żaden chłopak nie spojrzałby na mnie jak na atrakcyjną dziewczynę. Nie to że ja jestem jakaś zakąpleksiona czy co... poprostu to wiem. Bo ne jestem ładna. Nie chodzi mi o figure, bo gruba też nie jestem wręcz przeciwnie. Chodzi mi o buzie... no ale to może już nie na forum tylko na gg z wami pogadam.
A co do EMHE to wszyscy moi znajomi i rodzice traktują to jako "kolejny program" nie rozumieją o co w nim naprawdę chodzi. Chociaż przyznam moja mama kilka razy popłakała się (skrycie) na nim ;)

Gdy czytam wasze wypowiedzi to jestem coraz bardziej przekonana że nam się uda! Spełnimy marzenia, stworzymy Polski EMHE i będziemy pomagać ludziom, którzy tego potrzebują. Żeby poczuli się ważni, wiedzieli że o nich nie zapomniano! I nie będziemy tego robić dla sławy czy kasy! Ja mogłabym nawet robić to za darmo. Chodzi o to aby pomagać, no nie?
Czuje że mnie rozumiecie i jesteście podobne do mnie. Mam nadzieję że sie zaprzyjaźnimy. Bardzo bym tego chciała! Chciałabym móc się wam wygadać, czasem wypłakać, albo pośmiać z byle czego :) Z każdym dniem czuję się coraz bardziej z wami związana ;D Jak ja się cieszę że znalazłam to forum!
Dziękuję Wam! Jesteście wspaniałe :*
Trzymajcie się cieplutko :*:*( aha a mój gg też wam podam jakby co ;P : 7568732 )
Elly

Elly_3

Ja też nie chce robić niczego dla kasy czy sławy! Chce kiedyś powiedzieć: Wasze szczęśliwe twarze to aż za wielka zapłata!
Tylko i AŻ tyle! Zawsze z wielkim wzruszeniem patrze na reakcję rodziny na nowy dom, na to jak Ty mówi: "Otwórzce drzwi do nowego życia!"... Ile bym dała żeby osobiście cos takiego powiedzieć?

Rika

Odmienić czyjeś życie na lepsze... To musi być świetne...

Fretkaa

Ty, Ed, Eduardo, Michael, Piage, Connie, Tracy, Preston, Paul...
AND...
Fretkaa, Kicek, Elly i Rika!
Jeśli wam to nie przeszkadza ;) Ja wierzę, że tak będzie. Choćby nie wiem co, chce pomagać tym ludziom! I będę! :*

Fretkaa

Nie zapominajmy o Paige, Neo, Ty'u Brick'u i reszcie paczki... w końcu oni też są na tym forum...
Chociaż... Neo! Ty! Gdzie Wy się podziewacie???

Fretkaa

Tak właśnie nie zapominajmy o reszcie. Wielkie dzięx że mnie umiesciłas w tej liście jakby co jestem na gg teraz dosteona

Pozdrawiam
Kicek

T_Bag

Dzięki Fretkaa, że o mnie nie zapomniałaś :* Ja do tej grupy dodałabym jeszcze Edzie i przyszłych projektantów :)
Co do Ty Bricka, to widziałam go ostatnio na gg, ale na forum go nie widać... mam nadzieję, że ta nieobecność ma związek z zakładaniem naszej oficjalnej strony :)

Ps. Rika, nie mam Ci za złe, że nie umieściłaś mnie na tej liście, ale na przyszłość pamiętaj, że wszyscy jesteśmy zgraną grupą, a nie tylko Fretkaa, Kicek, Elly i ty, bo najbardziej się udzielacie.

Pozdrawiam! :*

kroliczyna

Przepraszam że zapomniałam o reszcie, po prostu nie było was dawno na forum no i... :(
Więcej nie zapomnę, obiecuję ;) I jeszcze raz przepraszam :* Wszystkich :*

Rika

no własnie prosze o mnie niezapominać... Dzieki Paige , ze o mnie pamietasz..:-))))

edzia_8

dobra, każdy o każdym pamięta i koniec tematu;D

edzia_8

dobra, każdy o każdym pamięta i koniec tematu;D

Fretkaa

Dokładnie,a tak zmieniając temat mam pytanko:
Ma ktoś może jakieś nagranie Ty'a. Chodzi mi o jakaś jego piosenke:)

T_Bag

Jejku! jak ja się cieszę że znalazłam to forum! Bo tym samym (mam nadzieje) znalazłam nowych przyjaciół! :)

Wiecie co może niech każdy z nas napisze skąd pochodzi bo jestem ciekawa ile km nas dzieli... no oczywiście jak będziecie chceli. To może ja powiem, mieszkam pod Warszawą i mam 15 lat :)

dobra ale nie o tym chciałam pisać... no właśnie... co ja chciałam powiedzieć?! no nie... skleroza nie boli ;D
Dobra jak sobie przypomne to potem napisze ;P

Pozdrawiam gorąco Wszystkich :*
Elly
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
"To, co możesz uczynić jest tylko maleńką kroplą w ogromie oceanu, ale jest właśnie tym, co nadaje znaczenie twojemu życiu."

Elly_3

Hello, ja dopiero co się zarejestrowałam na filmwebie, ale już jakiś czas obserwuję wasze poczynania na tym forum. Muszę powiedziec, że nie spodziewałam się, że Ty ma tyle fanów w Polsce. No ale nie ma co się dziwic: taka osobowośc nie mogła zostac niezauważona. Chciałabym częściej odwiedzac to forum, ale niestety matura przede mną:-( Więc nie będę miała takiej możliwości. Na prośbę "przedmówczyni":-) podaję swoje dane: Szlichtyngowa, lat 18 (prawie:-)) Gorące pozdrówka dla was!

goh

Dzięki że mnie nie wykluczyliście z forum :D Jeszcze raz przepraszam :*:*:*
Kiedyś wynagrodzę, choć nie wiem jak:P
No to ja mieszkam niedaleko Katowic. Szkoda że to tak daleko do Warszawy :P
Ale ja dalej wierzę, że ja się chce to można ;)
:*

PS. Kicek, piosenki nie mam, ale mam teledysk Cyndi Thomson - I`m Gone :D )) http://youtube.com/watch?v=9YOU3KajGQU [youtube.com/watch?v=9YO...] ((
Pewnie już widzielście, ale nic wiecej do zaoferwania nie mam :P :(

Rika

To jest piosenka Ty'a
Ja mam 13 lat i mieszkam w Katowicach

T_Bag

Fuuu przydki teledysk tak tarmosza Ty'em ale z drugiej strony gajnie przezuca na boczek podczas spania:)

T_Bag

Ja mam 15 lat i mieszkam w Kazimierzu Dolnym :-P

edzia_8

Mam cosik bardzo ciekawego obejrzyjcie..
jak on madrze mówi.....
To mniedzuy innymi świadczy o tym, że między nimi na prawdę są emocje, smutek ,łzy i to wszystko jest prawdziwe!!!

http://www.youtube.com/watch?v=6Z9mDEV5r_E [www.youtube.com/watch?v...]
http://www.youtube.com/watch?v=WFLIjT1kscU [www.youtube.com/watch?v...]
http://www.youtube.com/watch?v=vcR6QI9YRi0 [www.youtube.com/watch?v...]
http://www.youtube.com/watch?v=aU2wSs-e8Qc [www.youtube.com/watch?v...]
http://www.youtube.com/watch?v=sAUmUGDzYRQ&mode=related&search= [www.youtube.com/watch?v...]
http://www.youtube.com/watch?v=_phSgAZvdDc [www.youtube.com/watch?v...]

On jest tak prawdziwy...tak wiarygodny...jak go nie kochać

T_Bag

Wiem ze tego nie powinnam pisac na tym forum bo on kogos innego dotyczy!! ale nie potrafie powiedziec tego a zarazem musze sie wygadac bo juz nie wytrzymuje.. nie wiem jak to napisac.. moze jestem glupia a moze nie... ja juz nic nie wiem!! wiem ze wy mnie zrozumiecie bo jestecie tacy wspaniali... ja juz powoli przestaje wierzyc w milos i marzenia.. pomyslicie ze jestem nie normalna.. 2 lata temu poznalam wspanialego chlopaka no i sie niestety w nim zabujalam (jest moja pierwsza wielka miloscia) kocham go do tej pory!!! bylismy super kumplami przez dwa lata a ja sie caly czas w nim kochalam, ale nie potrafilam sie do tego przyznac ani jemu ani nikomu innemu!!! nie raz bylismy niemal para!! w czerwcu tego roku nawet cos wiecej miedzynami zaiskrzylo, ale on wyjechal na wakacje i sie do mnie dwa i pół miesiaca nie odzywal a teraz nie chce mnie wcale znac nie wiem dlaczego bo nic nie zrobilam, nie zdradzilam zadnej jego tajemnicy, nie obgadalam go, poprostu nic zlego nie zrobilam!! bylo wszytsko ok az do piatku poki go nie zobaczylam, w wakacje pogodzilam sie ze sie do mnie nie odzywa ... ale cos we mnie w piatek znowu odrzylo ale on juz mnie nie chce znac... siedze i rycze jak glupia a on o tym nawet nie wie!!! czuje sie jak szmata normalna szmata!!! bo on mnie tak potraktowal jak dziwke spotykal sie ze mna przez dlugi czas bylam najblizsza mu osoba a on mi nawet czesc nie powiedzial, zapomnial o mnie!! w piatek tylko sie na mnie gapil nawet nie podszedl nie powiedzial nic tylko sie patrzyl!!!dzisiaj sie dowiedzialam ze ma dziewczyne... i wiecie co to boli jak cholera!!! ja..

veronica_7

sorry ze was tym zameczam ale naprawde musialam to komus powiedziec, bo naprawde nie moglam a moze nie chcialam tego moim kumpelom mówić(przyjaciółka zaczeła sie smiac)!!!

veronica_7

Veronica !! Skoro ten facet ciebie rzucił i nie chce znac, on jest po prostu glupcem, zapomnij o nim, to nie jest dla ciebie facet, sama nie mam chłopaka :/ no ale mam nadzieje ze bedziesz miala fajniejszego faceta niz on. Skoro on na ciebie patrzy, to moze załuje ze popełnił błąd lub coś innego ... nie martw :) Pozdro for all !!! P.S. Aha i tez bym chciała zeby Ty Pennington z tobą pocieszył :).

Ayaka19

Co ja to miałam...
Aha, już wiem ;)
Lat 14,5, mieszkam w Krakowie, a dokładniej obrzeża Nowej Huty ;)

Kicek, dzięki za wywiady ;) Już chyba nikt na tym forum nie ma wątpliwości, że gdyby ludzie byli perłami, Ty Pennington byłby najszczerszą i najcenniejszą z nich.

Veronica, nie martw się. Jeśli ktoś zrobił Ci coś takiego, to był zwykłym hamem i niczym więcej. Za każdym razem, kiedy będzie Ci się zbierało na płacz, powtarzaj sobie, że on nie jest wart ani jednej twojej łzy! Nie przestawaj wierzyć w miłość i marzenia. Jesteś młoda i cały świat leży u twoich stóp. Idź w zaparte i nie pozwól, aby jakiś dupek Ci w tym przeszkadzał! Nie patrz na to, co było, bo to już nie wróci i tego nie zmienisz! Skup się na przyszłości, bo ona jest najważniejsza! I nie zapominaj, że tu znajdziesz przyjaciół, którzy zawsze Ci pomogą!

Pozdrawiam, Paige :*

veronica_7

Veronica... Jeśli byliście kumplami to spróbuj z nim może pogadać... Może ma jakiś wyjaśnienie (chociaż szczerze mówiąc żadne usprawiedliwienie do głowy mi nie przychodzi...)... A jeśli nie - kopnij go w krocze i olej dziada! ;) To jakiś zwykły palant, który bawi się dziewczynami, po prostu... A wygadać się zawsze możesz:)

______


Hmm... chciałam napisać coś, a już mi umknęło... Dobra, napiszę jak jest: beznadzieja:/ I w sumie nie wiem dlaczego... Czuję się jak, jakbym przebiegła 1000 metrów i tuż przed metą potknęła się... W ogóle... kompletnie bez energii, nie chce mi się zupełnie nic. I w sumie nie wydarzyło się nic takiego... (no może poza gałę z matmy, ale tym to się nie przejmuje - dostałam też 6 z polaka, także...:P) Mam nadzieję, że to tylko chwilowy spadek formy i dołek...
A teraz jem jeszcze najobrzydliwszą pomidorówkę, jaką kiedykolwiek dane mi było jeść, słucham muzyki (oczywiście m. in. "Angels"...Kicek...;) i zupełnie wymiękam... Jedyny plus to taki, że nie muszę wyłazić z chaty po czekoladę - z posiadówy rodzinnej został jeszcze boski piernik;P...
Pozdro for all
Fretkaa

Fretkaa

Właśnie-przyjaciel przyjaciela nie zostawia bez powodu. Nie wiem czemu się do ciebie nie odzywa... Sama mówisz że nic mu nie zrobiłaś, więc... No więc gdy to czytałam do głowy przyszło mi tylko jedno: to jakiś idiota! I to nie mały. Jak tak po prostu można się przestac do kogoś odzywać?! Nie pojmuję...

A te wywiady z Ty`em są świetne! Dobrze że są jeszcze jacyś ludzie, którzy umieją otwarcie mówić o swoim sprawach. Nie zrozumiałam wszystkiego (szczególnie szczegółów, a szkoda;) bo taka dobra z anglika nie jestem... Ale zawsze to 'trochę' coś daje:)
Buźka;*

Fretkaa

Właśnie-przyjaciel przyjaciela nie zostawia bez powodu. Nie wiem czemu się do ciebie nie odzywa... Sama mówisz że nic mu nie zrobiłaś, więc... No więc gdy to czytałam do głowy przyszło mi tylko jedno: to jakiś idiota! I to nie mały. Jak tak po prostu można się przestac do kogoś odzywać?! Nie pojmuję...

A te wywiady z Ty`em są świetne! Dobrze że są jeszcze jacyś ludzie, którzy umieją otwarcie mówić o swoim sprawach. Nie zrozumiałam wszystkiego (szczególnie szczegółów, a szkoda;) bo taka dobra z anglika nie jestem... Ale zawsze to 'trochę' coś daje:)
Buźka;*

Fretkaa

Właśnie-przyjaciel przyjaciela nie zostawia bez powodu. Nie wiem czemu się do ciebie nie odzywa... Sama mówisz że nic mu nie zrobiłaś, więc... No więc gdy to czytałam do głowy przyszło mi tylko jedno: to jakiś idiota! I to nie mały. Jak tak po prostu można się przestac do kogoś odzywać?! Nie pojmuję...

A te wywiady z Ty`em są świetne! Dobrze że są jeszcze jacyś ludzie, którzy umieją otwarcie mówić o swoim sprawach. Nie zrozumiałam wszystkiego (szczególnie szczegółów, a szkoda;) bo taka dobra z anglika nie jestem... Ale zawsze to 'trochę' coś daje:)
Buźka;*

Rika

Ale brzydka pogoda! Na szczęście dziś nie kręcimy nowego odcinku. Mam trochę wolnego czasu. Postanowiłem wybrać się na film,,Lot 93”. Chciałem poczuć, co tam tak naprawdę się stało. Nikt nie chciał ze mną iść, więc poszedłem sam. Film był niesamowity. Wyciągnąłem z niego wnioski.
Dopiero po obejrzeniu tego dramatu przekonałem się, jakie tak naprawdę jest życie.
Oglądając ten film zdałem sobie sprawę, jakie życie jest krótkie i niepewne.
W każdej chwili może nas spotkać cos czego zupełnie Sie nie spodziewamy.
Przykładem są ludzie, którzy lecieli lotem 93. Starsi panowie planują odciąć się od reszty świata w cichym zakątku San Francisco a, inni zaś lecą do swych żon, dzieci, matek, ojców, braci i sióstr. Każdy z nich ma jakiś cel, nikt nie myśli o tym że coś się może stać.
Tak jest w życiu każdego człowieka. Każdy myśli sobie ,,odłożę to na później, co mi tam mam dużo czasu", a kiedy przychodzi co do czego to okazuje się, że wcale tak nie jest.
Zauważyłem też, że podczas niebezpieczeństwa, można powiedzieć, nadchodzącej śmierci ludzie nagle wyznają miłość osoba, z którymi mieszkali, ale nie zdawali sobie sprawy jaki to skarb żyć z druga kochającą osobą u boku. To naprawdę boli.
Stracić kogoś tak bliskiego w tragedii to coś okropnego.
Pomyśleć, że na świecie jest terroryzm. Ludzie zabijają się w imię Boga, Allaha, Buddy. A przecież Im nie chodzi o to, aby Ich uczniowie - dzieci bili się między sobą o to, który jest lepszy. Wiara w różne Bóstwa pozwala odnaleźć samego siebie, ale jak wiadomo nie wszyscy to wiedzą. Chciałbym to zmienić, ale wiem, że pod tym względem jestem bezsilny.
Pozostaje tylko wierzyć, że znajdzie się ktoś kto będzie miał władze na tyle silną żeby to wszystko zmienić i naprawić.
Podzieliłem się tymi przemyśleniami z Paulem.
- Tak, przyjacielu masz rację. Ja tez nie mam pojęcia do czego prowadzi ten świat, ale jednego jestem pewien - jestem przygotowany na śmierć. Kiedy by nie nadeszła pogodzę się z tym i odejdę z honorem.
- Zgadzam się. - odpowiedziałem i poszedłem w stronę parku
Usiadłem na ławce i rozmyślałem o życiu i o śmierci kiedy nagle ktoś mnie uderzył od tyłu i straciłem przytomność.
Kiedy się rozbudziłem znajdowałem się w małej, ciasnej, jasno oświetlonej komórce. Chyba pod jakimiś schodami. Słyszałem głosy. Trzej faceci rozmawiali ze sobą, chyba po arabsku. Ktoś gwałtownie otworzył drzwi. Weszli chyba wszyscy. Jeden zaczął mówić do mnie po arabsku, a drugi tłumaczył na angielski:
- Wiesz co Pennington, jesteś żałosny! Już za nie długo pożegnasz się z życiem. Nasz przyjaciel kradnie właśnie samolot - I w tym momencie zaczął powtarzać imię Allaha. Kiedy skończył modlitwę kontynuował. - Zrobimy małe bum prezydentowi i przy okazji pozbędziemy się ciebie.
Przyznam w tym momencie bardzo się przestraszyłem. Chciałem z tamtąd uciec. Wiedziałem, że nie dam rady.
Wrzucili mnie z powrotem do tamtej komórki.
Myśl Ty, myśl - powtarzałem sobie w duchu. Miałem przy sobie telefon, ale nie mogłem zadzwonić, ponieważ związali mi ręce. Zobaczyłem coś czerwonego na ścianie i wtedy przypomniałem sobie.
Przecież mam w kieszeni scyzoryk…gdyby tylko udało mi się po niego sięgnąć.
Tak! Bingo! Udało mi się! A teraz tylko trzeba było zadzwonić po pomoc. Pierwsza osoba, która wpadła mi do głowy to był Preston. Jeden sygnał, drugi, trzeci. No odbieraj!
- Halo?
- Nareszcie. Paul mam bardzo pilną sprawę. Nie, ja mówię! Porwały mnie jakieś araby. Nie mam pojęcia gdzie jestem. Trzymają mnie w komórce pod schodami. Chcą porwać samolot, uwięzić mnie w nim i walnąć w prezydenta. Błagam Cię pomóż mi!.
- Dobra już wiem gdzie jesteś. Mam GPS w komórce. Zaraz jadę na policję. Postaraj się nie przemieszczać.
- Postaram się, ale nie wiem kiedy znów po mnie przyjdą.
Rozłączyłem się. Położyłem się na łóżku i zacząłem rozmyślać.
Dlaczego na świecie jest tyle zła? Ludzie powinni sobie nawzajem pomagać, a nie jeszcze bardziej utrudniać życie. Najważniejsza jest miłość. Wszyscy powinni się kochać i szanować.
W końcu ona daje siebie i tylko siebie, w niej wszystko się zawiera. Nic nie pochłania i nie da się pochłonąć, gdyż ona sama sobą się wypełnia. Jest cierpliwa, nie zazdrości, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego…
Nigdy nie umiera.
Chciałbym, aby wszyscy ludzie na świecie się kochali.
Zasnąłem…nie wiem ile spałem, ale kiedy wstałem, czułem się wypoczęty. Policji dalej nie było. Zacząłem się denerwować. Na zewnątrz nie słyszałem żadnych głosów więc począłem wołać o pomoc. Głucha cisza…nikt nie odpowiedział. Nagle jakiś gościu wparował do komórki.
- Choć koleś, zmywamy się. Oni już tu idą! - krzyknął
Biegliśmy najpierw prosto, potem przechodziliśmy przez jakieś przejście aż wreszcie dostaliśmy się na zewnątrz. Biegliśmy dalej. Wiatr wiał nam w twarze, a deszcz zacinał w oczy.
- Gdzie mieszkasz? - zapytał nieznajomy
- Na Long Street.
- Szybko musimy się tam dostać żeby Cię nie znaleźli.
Przytaknąłem i biegłem za nim. W duszy modliłem się, żeby nie wysłali za nami pościgu. Niestety stało się. Czterech gości na motorach zaczęło nas gonić. Jakoś udało nam się zwiać. Kolega doprowadził mnie bezpiecznie do domu.
- Kim jesteś? - zapytałem
- Można powiedzieć, że Twoim wybawcą. - odpowiedział
- Może wejdziesz. Ogrzejesz się, porozmawiamy.
- Nie dzięki. Muszę spadać. Na razie
- Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy.
- Na pewno! - odpowiedział nieznajomy i pobiegł na północ
- Paul. Już nie musisz dzwonić po policje. Jestem w domu. Kto mnie uratował? Nie wiem jakiś chłopak. Pożegnał się i uciekł.
- Jak tam? Wybrałeś już jakąś rodzinę?
- Nie Paul jeszcze nie.
- No to do roboty!
- Już się zabieram. Na razie
- Pa
Kurcze z skądś znam tego gościa…zaraz, zaraz…to on mnie uratował od tych terrorystów… ciekawe jak mieszka…fakt, skoro wysłał do nas swoją kasetę to na pewno nienajlepiej. Zobaczmy…
- Cześć! Jesteśmy rodziną Meehan. Ja mam na imię Gary, a to jest mój syn Steven.
- Cześć! Mam piętnaście lat i jestem niewidomy. Wzrok straciłem dwa lata temu podczas…hm….wypadk u samochodowego.
- Dom nie jest przystosowany do choroby Stevena. Chłopak czuje się w nim jak w klatce. Moja żona umarła tydzień przed wypadkiem syna. Chorowała na białaczkę. Proszę pomóżcie nam!
- ABC proszę wybierzcie nas!
A więc życie uratował mi niewidomy piętnastolatek…niesamowi ty akt odwagi. To piękne. Ciekawe jak on potrafi tak szybko i pewnie poruszać się po ulicach Los Angeles? ! Musze go o to koniecznie zapytać! Wybieram ich! Teraz projektanci…
- Paul. Cześć. Wybrałem rodzinę. Zadzwoń do Michaela i powiedz mu żeby poinformował resztę. Spotkamy się u mnie w domu, bo jedziemy niedaleko.
- To extra! Już nie mogę się doczekać kiedy poznam rodzinę.
- Na razie
- Cześć!
Kurcze… nie mogę doczekać się jutra. Ten dzieciak jest niezwykły! Dobra idę się spakować, a potem trochę poczytać, bo chyba i tak nie zasnę…
Tak jak przypuszczałem. Trzecia w nocy, a ja dalej nie śpię. Nie potrafię. Nie wyobrażam sobie spotkania z moim wybawcą. Gdyby go wtedy tam nie było, na pewno straciłbym życie.
Nie mam pojęcia jak mu za to podziękuję… Zabrałem się do przeglądania gazet. Potem obejrzałem chyba z dziesięć razy kasetę z nagraniem od Meehanów i w końcu zasnąłem.
Obudziłem się o siódmej rano. Na zewnątrz była piękna pogoda, a ja dalej myślałem… wciąż nie wiedziałem co powiem Stevenowi. Chciałbym…chciałbym&#823 0;zrobić dla niego coś więcej niż tylko zbudować nowy dom…postaram się…zrobię wszystko co w mojej mocy… Wtedy nadjechał Paul, po nim Michael, a potem już Ed, Preton i Tomek oraz Connie. Wszyscy jak zwykle uśmiechnięci. Tylko ja byłem przygnębiony i zamyślony.
- Cześć wszystkim, zaraz przyjedzie autobus. Zapakujemy się i ruszamy z następnym odcinkiem.
- A nie powiesz nam do kogo jedziemy? - zapytał, jak zawsze ciekawski Michael
- Na razie nie. Dowiedzie się później.
Przyjechał autobus. Wszyscy wsiedliśmy do środka. Tomek jak zwykle z Prestonem, Connie z Michaelem, Paul z Edem, a ja sam. Trudno tak bywa.
- Cześć, jestem Ty Pennington. Zaczynamy teraz. Paul, Preston,Tomek, Michael, Ed i Connie dziś jedziemy do rodziny Meehan. Spotkało ich okropne nieszczęście. Zresztą sami zobaczcie!
- Cześć! Jesteśmy rodziną Meehan. Ja mam na imię Gary, a to jest mój syn Steven.
- Cześć! Mam piętnaście lat i jestem niewidomy. Wzrok straciłem dwa lata temu podczas…hm….wypadk u samochodowego.
- Dom nie jest przystosowany do choroby Stevena. Chłopak czuje się w nim jak w klatce. Moja żona umarła tydzień przed wypadkiem syna. Chorowała na białaczkę. Proszę pomóżcie nam!
- ABC proszę wybierzcie nas!
Wszyscy nie kryli łez. Każdy płakał. Ja byłem po prostu wstrząśnięty. Zdawałem sobie sprawę, że za kilka chwil stanę oko w oko z moim wybawcą. Zauważył to Paul, mój największy przyjaciel.
- Hej, chłopie co ci jest?
- Nie mówiłem Wam o tym. Nie wiedziałem jak. Także niech to co teraz powiem zostanie między nami dobra?
- Nie ma sprawy. Na mnie zawsze możesz liczyć.
- No więc ten chłopak, to znaczy Stevan, to on uratował mnie od tych terrorystów…
- Ale…ale…jak? To niemożliwe! Przecież on jest niewidomy! Jak Cię znalazł, jak pomógł Ci uciekać po ulicach, jak znalazł tą na której mieszkasz?
- Spokojnie, spokojnie. Sam tego nie wiem. Będę się musiał go o to zapytać. A tym czasem patrz, dojeżdżamy.
Było gorzej niż myślałem. Dom był w połowie…rozwalony… a tak właściwie to tej połowy w ogóle nie było. Zszokowani wyszliśmy z autokaru.
- Goood morning Meehan family. Gary, Steven chodźcie tu do nas przed dom!
Myślałem, że chłopak nie pewnie wyjdzie z tego czegoś co można nazwać domem, a tu ku mojemu zdziwieniu on żwawo wybiegł na zewnątrz, uwiesił mi się na ramionach i szepnął do ucha, tak żeby nikt inny nie usłyszał:
- Mówiłem, ze się jeszcze kiedyś spotkamy.
Nic nie odpowiedziałem. Stałem tak chwilkę w milczeniu, aż po chwili przypomniałem sobie o swojej roli.
- No więc, Gary, mówiłeś, że dom nie jest przystosowany do choroby Stevena, ale nie wspominałeś, że jest aż tak źle.
- Wiem, ale ja nie potrafię…nie potrafię tak, ale teraz już wszystko powiem Ci dokładnie.
- Dobra plan jest taki. Wyślemy Was na tygodniowe wakacje do Kaliforni, a w tym czasie my projektanci będziemy mięli tydzień na zbudowanie Wam nowego domu. A teraz pokażcie mi jak mieszkacie!
Weszliśmy do środka. Gary zaprowadził mnie do pomieszczenia, w którym on i jego syn spali. Usiedliśmy na łóżku i on zaczął opowiadać.
- Jak już wiesz żyję sam z synem w tym czymś co ludzie nazywają domem. Jeszcze cztery lata temu byliśmy normalną, zdrowa rodziną. Jednak kiedy 4.08.2003 roku dowiedzieliśmy się, że Clara jest chora na białaczkę postanowiliśmy przebudować dom. Dostosować go do jej potrzeb. Zamówiliśmy firmę remontową, a ta wzięła pieniądze, rozkopała i zwaliła połowę domu i zniknęła. Byliśmy załamani. Nie starczyło nam pieniędzy z pożyczki, aby wynająć pokój w hotelu, albo jakieś małe mieszkanko, wiec żyliśmy tutaj…przez trzy miesiące razem. Dokładnie 6.11.2003 roku moja żona zmarła. Jednak ja nie poddałem się, postanowiłem pomagać ludziom chorym na białaczkę. Zacząłem pracować na dwa etaty. Pieniądze zarobione w jednej pracy co miesiąc przeznaczałem na fundację. W tym momencie zaczyna się historia choroby mojego syna. Steven chciał pomagać tak jak ja. Przeprowadzał przez ulice staruszki, pomagał młodszym itp. Dnia szóstego grudnia szedł główną ulica Los Angeles, kiedy nagle zobaczył niewidomego, małego chłopca przechodzącego przez ulice. Jechał samochód…wprost na to dziecko. Bez zastanowienia rzucił się na chłopaka, popchnął go na chodni po drugiej stronie ulicy, a sam został potracony przez pojazd. Trafił do szpitala, przeszedł szereg operacji. Całe szczęście skończyło się tylko na utracie wzroku. Bardzo kocham mojego syna i chcę dla niego jak najlepiej. Dzięki temu, że tak często pomagał ludziom ulice Los Angeles ma w małym paluszku. Dlatego jego prawdziwym domem jest powietrze. Cały dzień spędza na pomaganiu biednym. Robi to, co robił przed wypadkiem. Rzadko przebywa w domu, bo nie jest do niego przyzwyczajony. - zakończył ze łzami w oczach

wikta

Ale brzydka pogoda! Na szczęście dziś nie kręcimy nowego odcinku. Mam trochę wolnego czasu. Postanowiłem wybrać się na film,,Lot 93”. Chciałem poczuć, co tam tak naprawdę się stało. Nikt nie chciał ze mną iść, więc poszedłem sam. Film był niesamowity. Wyciągnąłem z niego wnioski.
Dopiero po obejrzeniu tego dramatu przekonałem się, jakie tak naprawdę jest życie.
Oglądając ten film zdałem sobie sprawę, jakie życie jest krótkie i niepewne.
W każdej chwili może nas spotkać cos czego zupełnie Sie nie spodziewamy.
Przykładem są ludzie, którzy lecieli lotem 93. Starsi panowie planują odciąć się od reszty świata w cichym zakątku San Francisco a, inni zaś lecą do swych żon, dzieci, matek, ojców, braci i sióstr. Każdy z nich ma jakiś cel, nikt nie myśli o tym że coś się może stać.
Tak jest w życiu każdego człowieka. Każdy myśli sobie ,,odłożę to na później, co mi tam mam dużo czasu", a kiedy przychodzi co do czego to okazuje się, że wcale tak nie jest.
Zauważyłem też, że podczas niebezpieczeństwa, można powiedzieć, nadchodzącej śmierci ludzie nagle wyznają miłość osoba, z którymi mieszkali, ale nie zdawali sobie sprawy jaki to skarb żyć z druga kochającą osobą u boku. To naprawdę boli.
Stracić kogoś tak bliskiego w tragedii to coś okropnego.
Pomyśleć, że na świecie jest terroryzm. Ludzie zabijają się w imię Boga, Allaha, Buddy. A przecież Im nie chodzi o to, aby Ich uczniowie - dzieci bili się między sobą o to, który jest lepszy. Wiara w różne Bóstwa pozwala odnaleźć samego siebie, ale jak wiadomo nie wszyscy to wiedzą. Chciałbym to zmienić, ale wiem, że pod tym względem jestem bezsilny.
Pozostaje tylko wierzyć, że znajdzie się ktoś kto będzie miał władze na tyle silną żeby to wszystko zmienić i naprawić.
Podzieliłem się tymi przemyśleniami z Paulem.
- Tak, przyjacielu masz rację. Ja tez nie mam pojęcia do czego prowadzi ten świat, ale jednego jestem pewien - jestem przygotowany na śmierć. Kiedy by nie nadeszła pogodzę się z tym i odejdę z honorem.
- Zgadzam się. - odpowiedziałem i poszedłem w stronę parku
Usiadłem na ławce i rozmyślałem o życiu i o śmierci kiedy nagle ktoś mnie uderzył od tyłu i straciłem przytomność.
Kiedy się rozbudziłem znajdowałem się w małej, ciasnej, jasno oświetlonej komórce. Chyba pod jakimiś schodami. Słyszałem głosy. Trzej faceci rozmawiali ze sobą, chyba po arabsku. Ktoś gwałtownie otworzył drzwi. Weszli chyba wszyscy. Jeden zaczął mówić do mnie po arabsku, a drugi tłumaczył na angielski:
- Wiesz co Pennington, jesteś żałosny! Już za nie długo pożegnasz się z życiem. Nasz przyjaciel kradnie właśnie samolot - I w tym momencie zaczął powtarzać imię Allaha. Kiedy skończył modlitwę kontynuował. - Zrobimy małe bum prezydentowi i przy okazji pozbędziemy się ciebie.
Przyznam w tym momencie bardzo się przestraszyłem. Chciałem z tamtąd uciec. Wiedziałem, że nie dam rady.
Wrzucili mnie z powrotem do tamtej komórki.
Myśl Ty, myśl - powtarzałem sobie w duchu. Miałem przy sobie telefon, ale nie mogłem zadzwonić, ponieważ związali mi ręce. Zobaczyłem coś czerwonego na ścianie i wtedy przypomniałem sobie.
Przecież mam w kieszeni scyzoryk…gdyby tylko udało mi się po niego sięgnąć.
Tak! Bingo! Udało mi się! A teraz tylko trzeba było zadzwonić po pomoc. Pierwsza osoba, która wpadła mi do głowy to był Preston. Jeden sygnał, drugi, trzeci. No odbieraj!
- Halo?
- Nareszcie. Paul mam bardzo pilną sprawę. Nie, ja mówię! Porwały mnie jakieś araby. Nie mam pojęcia gdzie jestem. Trzymają mnie w komórce pod schodami. Chcą porwać samolot, uwięzić mnie w nim i walnąć w prezydenta. Błagam Cię pomóż mi!.
- Dobra już wiem gdzie jesteś. Mam GPS w komórce. Zaraz jadę na policję. Postaraj się nie przemieszczać.
- Postaram się, ale nie wiem kiedy znów po mnie przyjdą.
Rozłączyłem się. Położyłem się na łóżku i zacząłem rozmyślać.
Dlaczego na świecie jest tyle zła? Ludzie powinni sobie nawzajem pomagać, a nie jeszcze bardziej utrudniać życie. Najważniejsza jest miłość. Wszyscy powinni się kochać i szanować.
W końcu ona daje siebie i tylko siebie, w niej wszystko się zawiera. Nic nie pochłania i nie da się pochłonąć, gdyż ona sama sobą się wypełnia. Jest cierpliwa, nie zazdrości, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego…
Nigdy nie umiera.
Chciałbym, aby wszyscy ludzie na świecie się kochali.
Zasnąłem…nie wiem ile spałem, ale kiedy wstałem, czułem się wypoczęty. Policji dalej nie było. Zacząłem się denerwować. Na zewnątrz nie słyszałem żadnych głosów więc począłem wołać o pomoc. Głucha cisza…nikt nie odpowiedział. Nagle jakiś gościu wparował do komórki.
- Choć koleś, zmywamy się. Oni już tu idą! - krzyknął
Biegliśmy najpierw prosto, potem przechodziliśmy przez jakieś przejście aż wreszcie dostaliśmy się na zewnątrz. Biegliśmy dalej. Wiatr wiał nam w twarze, a deszcz zacinał w oczy.
- Gdzie mieszkasz? - zapytał nieznajomy
- Na Long Street.
- Szybko musimy się tam dostać żeby Cię nie znaleźli.
Przytaknąłem i biegłem za nim. W duszy modliłem się, żeby nie wysłali za nami pościgu. Niestety stało się. Czterech gości na motorach zaczęło nas gonić. Jakoś udało nam się zwiać. Kolega doprowadził mnie bezpiecznie do domu.
- Kim jesteś? - zapytałem
- Można powiedzieć, że Twoim wybawcą. - odpowiedział
- Może wejdziesz. Ogrzejesz się, porozmawiamy.
- Nie dzięki. Muszę spadać. Na razie
- Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy.
- Na pewno! - odpowiedział nieznajomy i pobiegł na północ
- Paul. Już nie musisz dzwonić po policje. Jestem w domu. Kto mnie uratował? Nie wiem jakiś chłopak. Pożegnał się i uciekł.
- Jak tam? Wybrałeś już jakąś rodzinę?
- Nie Paul jeszcze nie.
- No to do roboty!
- Już się zabieram. Na razie
- Pa
Kurcze z skądś znam tego gościa…zaraz, zaraz…to on mnie uratował od tych terrorystów… ciekawe jak mieszka…fakt, skoro wysłał do nas swoją kasetę to na pewno nienajlepiej. Zobaczmy…
- Cześć! Jesteśmy rodziną Meehan. Ja mam na imię Gary, a to jest mój syn Steven.
- Cześć! Mam piętnaście lat i jestem niewidomy. Wzrok straciłem dwa lata temu podczas…hm….wypadk u samochodowego.
- Dom nie jest przystosowany do choroby Stevena. Chłopak czuje się w nim jak w klatce. Moja żona umarła tydzień przed wypadkiem syna. Chorowała na białaczkę. Proszę pomóżcie nam!
- ABC proszę wybierzcie nas!
A więc życie uratował mi niewidomy piętnastolatek…niesamowi ty akt odwagi. To piękne. Ciekawe jak on potrafi tak szybko i pewnie poruszać się po ulicach Los Angeles? ! Musze go o to koniecznie zapytać! Wybieram ich! Teraz projektanci…
- Paul. Cześć. Wybrałem rodzinę. Zadzwoń do Michaela i powiedz mu żeby poinformował resztę. Spotkamy się u mnie w domu, bo jedziemy niedaleko.
- To extra! Już nie mogę się doczekać kiedy poznam rodzinę.
- Na razie
- Cześć!
Kurcze… nie mogę doczekać się jutra. Ten dzieciak jest niezwykły! Dobra idę się spakować, a potem trochę poczytać, bo chyba i tak nie zasnę…
Tak jak przypuszczałem. Trzecia w nocy, a ja dalej nie śpię. Nie potrafię. Nie wyobrażam sobie spotkania z moim wybawcą. Gdyby go wtedy tam nie było, na pewno straciłbym życie.
Nie mam pojęcia jak mu za to podziękuję… Zabrałem się do przeglądania gazet. Potem obejrzałem chyba z dziesięć razy kasetę z nagraniem od Meehanów i w końcu zasnąłem.
Obudziłem się o siódmej rano. Na zewnątrz była piękna pogoda, a ja dalej myślałem… wciąż nie wiedziałem co powiem Stevenowi. Chciałbym…chciałbym&#823 0;zrobić dla niego coś więcej niż tylko zbudować nowy dom…postaram się…zrobię wszystko co w mojej mocy… Wtedy nadjechał Paul, po nim Michael, a potem już Ed, Preton i Tomek oraz Connie. Wszyscy jak zwykle uśmiechnięci. Tylko ja byłem przygnębiony i zamyślony.
- Cześć wszystkim, zaraz przyjedzie autobus. Zapakujemy się i ruszamy z następnym odcinkiem.
- A nie powiesz nam do kogo jedziemy? - zapytał, jak zawsze ciekawski Michael
- Na razie nie. Dowiedzie się później.
Przyjechał autobus. Wszyscy wsiedliśmy do środka. Tomek jak zwykle z Prestonem, Connie z Michaelem, Paul z Edem, a ja sam. Trudno tak bywa.
- Cześć, jestem Ty Pennington. Zaczynamy teraz. Paul, Preston,Tomek, Michael, Ed i Connie dziś jedziemy do rodziny Meehan. Spotkało ich okropne nieszczęście. Zresztą sami zobaczcie!
- Cześć! Jesteśmy rodziną Meehan. Ja mam na imię Gary, a to jest mój syn Steven.
- Cześć! Mam piętnaście lat i jestem niewidomy. Wzrok straciłem dwa lata temu podczas…hm….wypadk u samochodowego.
- Dom nie jest przystosowany do choroby Stevena. Chłopak czuje się w nim jak w klatce. Moja żona umarła tydzień przed wypadkiem syna. Chorowała na białaczkę. Proszę pomóżcie nam!
- ABC proszę wybierzcie nas!
Wszyscy nie kryli łez. Każdy płakał. Ja byłem po prostu wstrząśnięty. Zdawałem sobie sprawę, że za kilka chwil stanę oko w oko z moim wybawcą. Zauważył to Paul, mój największy przyjaciel.
- Hej, chłopie co ci jest?
- Nie mówiłem Wam o tym. Nie wiedziałem jak. Także niech to co teraz powiem zostanie między nami dobra?
- Nie ma sprawy. Na mnie zawsze możesz liczyć.
- No więc ten chłopak, to znaczy Stevan, to on uratował mnie od tych terrorystów…
- Ale…ale…jak? To niemożliwe! Przecież on jest niewidomy! Jak Cię znalazł, jak pomógł Ci uciekać po ulicach, jak znalazł tą na której mieszkasz?
- Spokojnie, spokojnie. Sam tego nie wiem. Będę się musiał go o to zapytać. A tym czasem patrz, dojeżdżamy.
Było gorzej niż myślałem. Dom był w połowie…rozwalony… a tak właściwie to tej połowy w ogóle nie było. Zszokowani wyszliśmy z autokaru.
- Goood morning Meehan family. Gary, Steven chodźcie tu do nas przed dom!
Myślałem, że chłopak nie pewnie wyjdzie z tego czegoś co można nazwać domem, a tu ku mojemu zdziwieniu on żwawo wybiegł na zewnątrz, uwiesił mi się na ramionach i szepnął do ucha, tak żeby nikt inny nie usłyszał:
- Mówiłem, ze się jeszcze kiedyś spotkamy.
Nic nie odpowiedziałem. Stałem tak chwilkę w milczeniu, aż po chwili przypomniałem sobie o swojej roli.
- No więc, Gary, mówiłeś, że dom nie jest przystosowany do choroby Stevena, ale nie wspominałeś, że jest aż tak źle.
- Wiem, ale ja nie potrafię…nie potrafię tak, ale teraz już wszystko powiem Ci dokładnie.
- Dobra plan jest taki. Wyślemy Was na tygodniowe wakacje do Kaliforni, a w tym czasie my projektanci będziemy mięli tydzień na zbudowanie Wam nowego domu. A teraz pokażcie mi jak mieszkacie!
Weszliśmy do środka. Gary zaprowadził mnie do pomieszczenia, w którym on i jego syn spali. Usiedliśmy na łóżku i on zaczął opowiadać.
- Jak już wiesz żyję sam z synem w tym czymś co ludzie nazywają domem. Jeszcze cztery lata temu byliśmy normalną, zdrowa rodziną. Jednak kiedy 4.08.2003 roku dowiedzieliśmy się, że Clara jest chora na białaczkę postanowiliśmy przebudować dom. Dostosować go do jej potrzeb. Zamówiliśmy firmę remontową, a ta wzięła pieniądze, rozkopała i zwaliła połowę domu i zniknęła. Byliśmy załamani. Nie starczyło nam pieniędzy z pożyczki, aby wynająć pokój w hotelu, albo jakieś małe mieszkanko, wiec żyliśmy tutaj…przez trzy miesiące razem. Dokładnie 6.11.2003 roku moja żona zmarła. Jednak ja nie poddałem się, postanowiłem pomagać ludziom chorym na białaczkę. Zacząłem pracować na dwa etaty. Pieniądze zarobione w jednej pracy co miesiąc przeznaczałem na fundację. W tym momencie zaczyna się historia choroby mojego syna. Steven chciał pomagać tak jak ja. Przeprowadzał przez ulice staruszki, pomagał młodszym itp. Dnia szóstego grudnia szedł główną ulica Los Angeles, kiedy nagle zobaczył niewidomego, małego chłopca przechodzącego przez ulice. Jechał samochód…wprost na to dziecko. Bez zastanowienia rzucił się na chłopaka, popchnął go na chodni po drugiej stronie ulicy, a sam został potracony przez pojazd. Trafił do szpitala, przeszedł szereg operacji. Całe szczęście skończyło się tylko na utracie wzroku. Bardzo kocham mojego syna i chcę dla niego jak najlepiej. Dzięki temu, że tak często pomagał ludziom ulice Los Angeles ma w małym paluszku. Dlatego jego prawdziwym domem jest powietrze. Cały dzień spędza na pomaganiu biednym. Robi to, co robił przed wypadkiem. Rzadko przebywa w domu, bo nie jest do niego przyzwyczajony. - zakończył ze łzami w oczach

T_Bag

No oczywiście musiało sie wkleić dwa razy to samo!


- Obaj jesteście niesamowici. Gdyby świat miałby więcej takich ludzi… - zaciąłem się chwyciłem go w ramiona i zacząłem się dziwić.
Nabrałem jeszcze większego szacunku i podziwy dla Stevena. Stracił matkę, stracił wzrok, to jeszcze poświęcił życie na pomaganie innym ludziom. Już wiem dla czego tak dobrze orientował się w terenie.
Kiedy puściłem Garego poszedłem do chłopaka.
- Zacznijmy może od tego. Chciałbym…chciałbym Ci podziękować za uratowanie mi życia. Gdyby nie ty, na pewno by mnie tu nie było. Nie wiem… nie ma słów, których mógłbym użyć, aby wyrazić to co czuję, ale postaram się zrobić wszystko co w mojej mocy, aby ułatwić Ci życie i tchnął w nie nieco szczęścia. Chciałbym abyś w domu czuł się jak w domu, a nie jak w klatce.- rozpłakałem się
Ku mojemu zdziwieniu chłopak objął mnie i zaczął pocieszać. Uspokoiłem się.
- Dobra, ale dość o mnie. Pomówmy o Tobie. Powiedz mi co lubisz robić?
- Kocham pomagać ludziom.
- Hm…bardzo rozległa dziedzina. To może inaczej…kto jest Twoim idolem?
- Po pierwsze David Beckham. Po drugie Eton John, a po trzecie Ty.
- Oh…zawstydziłeś mnie. Powiedz dlaczego akurat te osoby?
- David, ponieważ uwielbiam piłkę nożną, a on jest najlepszym piłkarzem na świecie. Elton John, bo tworzy piękną muzykę, a jego teksty niosą przesłanie. Ty, ponieważ…uwielbiam Cię…lubię stolarkę i mam te same zainteresowania co Ty. Bardzo chciałbym w przyszłości pójść w Twoje ślady. Powodem, dla którego uwielbiam akurat Was jest fakt, że pomagacie ludziom, a to jest to co kocham robić ponad wszystko. Każdy z was angażuje się w akcje charytatywne. Ty przez cały czas pomagasz biednym. No i to by było chyba na tyle.
- Mam do Ciebie ostatnie już pytanie. Dlaczego w filmie nie powiedziałeś, że straciłeś wzrok, ponieważ uratowałeś życie dziecku?
- Ja…ja…jestem nieśmiały.
- Nie ma sprawy. Chodźmy przed dom. Projektanci czekają.
Wyszliśmy, a tam stali już wszyscy, zniecierpliwieni jak nigdy.
- No to wsiadajcie do limuzyny, a my tym czasem zbudujemy Wam nowy dom. Miłych wakacji!
Panowie weszli do limuzyny, ja zamknąłem drzwi i odjechali.
- Projektanci idźcie robić plan, a ja tym czasem wykonam kilka telefonów.
Koledzy zabrali się do pracy, a ja zadzwoniłem do Garego.
- Cześć. Jak tam? Wszystko dobrze?
- Tak, wszystko Ok. Już nie mogę się doczekać jak dojedziemy na miejsce.
- To świetnie. Daj mi do telefon Stevena. Cześć bohaterze.
- Cześć Ty.
- Dzwonię żeby powiedzieć Ci, ze jesteś wyjątkowym chłopcem. Dzięki Twojej odwadze, z tego co wiem, nadal żyje dwóch ludzi. Chciałbym Ci podziękować za uratowanie życia, więc Twój pokój wybrałem jako mój tajny projekt.
- Dzięki Ty
- Na razie
Uff.. Nareszcie po wszystkim…Wracam do reszty.
- No jak, macie plan?
- No jasne Ty!
- No wiec tak. To będzie mały, domek z pięterkiem. Na dole jak zwykle duży salon i kuchnia z jadalnią. U góry sypialnia Garego z łazienką i garderobą oraz pokój Stevena też z łazienką i garderobą.
- No, to rozumiem. Pokojem chłopca zajmę się ja. To będzie mój tajny pokój. Musze mu się jakoś odwdzięczyć.
Kiedy to powiedziałem wszyscy projektanci, łącznie z Paulem, zwrócili oczy w moją stronę… poczułem, że się czerwienię…zacząłem inny temat.
- Uda się nam?
LET’S DO IT!!!!!
Postanowiłem urządzić mała walkę w ringu. Zaprosiłem komentatora walk bokserskich.
- Dziś odbędzie się niesamowity pojedynek. W prawym narożniku widzimy stary, na wpół stojący dom rodziny Meehan! W lewym zaś mistrzowska ekipa budowlańców z firmy KA international.
Zaraz zacznie się pasjonująca walka. Czas na rundę pierwszą!
- Mówią Preston ,,Piącha” Sharp
- I Paul ,,Młot” DiMeo.
- Robotnicy biegają i rozwalają co się da, ale dom stoi nieugięty.
- Wszyscy są spoceni i zmachani. Jak na razie efektów nie widać, ale cóż to…cóż to
- Nasz Mike…Mike postanowił sędziować
- Właśnie został staranowany…jego kariera arbitra dobiegła końca.
- Nadszedł czas na rundę druga!
- KA wytaczają wielkie działa.
- Gigantyczne spychacze
- Cóż za emocje…dom…dom
- Już go nie ma! Tak!
- WYGRALISMY (razem)
- Cóż to był za porywający pojedynek. Z wielka ulga mogę stwierdzić, że zwycięzca i zarazem mistrzem świata zostaje ekipa projektantów! - zakończył komentator
Wszyscy skakaliśmy ze szczęścia. Wszystko nagrałem i pokazałem rodzinie…oni chyba nie byli szczęśliwi… A teraz budowanko!
- Mike! Chodź ze mną! - wrzeszczałem przez megafon
- Co ci jest Ty? Gdzie mnie zabierasz?
- Nie powiem Ci! - sypnąłem i ruszyłem z piskiem opon
Wóz zatrzymałem dopiero przed teatrem.
- Idziemy na spektakl? - zapytał pod denerwowany Michael
- Przekonasz się.
Weszliśmy do środka i zaraz dotarł do naszych uszu dźwięk…piękny dźwięk
- Kto tak pięknie gra? - Michaela rozsadzało
- Bądź cicho i słuchaj - odpowiedziałem znacząco
Weszliśmy do dużego pomieszczenia, a tam siedział sam…Sir Elton John. To on tak pięknie grał i śpiewał. Piosenka nosiła tytuł ,,Can you feel the love tonight”. Jest to muzyka z filmu ,,Król Lew”. Oboje z Michaelem byliśmy bardzo wzruszeni. Wyciągnąłem kamerę i nagrałem wszystko dla rodziny. Elton był świetny. Kiedy skończył grać zaczął:
- Nawet nie zdaję sobie sprawy, jak ciężko żyje Ci się bez wzroku. Chciałbym Ci pomóc…wiem, że lubisz moją muzykę więc postanowiłem podarować Ci moje pianino, na którym będziesz mógł odgrywać moje przeboje.
Nagrałem to i wyłączyłem kamerę. Chciałem porozmawiam z Eltonem.
- Proszę Pana… - zacząłem nieśmiało - Chciałbym Pana prosić, a właściwie zapytać czy zechciałby Pan zagrać koncert w siódmym dniu naszych robót, jak już rodzina obejrzy dom?
- Po pierwsze mów do mnie po prostu Elton, a po drugie to z chęcią. Powiedz tylko dokładną datę i godzinę, a na pewno się zjawię.
- Bardzo dziękuję. Steven na pewno się ucieszy.- odpowiedziałem i zwróciliśmy się z Michaelem do wyjścia. Nagle Elton krzyknął:
- Hej! Chłopaki! Zaczekajcie jeszcze chwilkę. Mam propozycję. Mój kumpel Gordon jest właśnie nie daleko, zadzwonię do niego i zapytam się czy by nie chciał wystąpić razem ze mną. Co wy na to?
- Każdy głos jest mile widziany. - odpowiedziałem
Czekaliśmy razem z Mikiem aż muzyk skończy rozmawiać. Dziwiliśmy się, bo mówił przez komórkę bardzo cicho.
- Wszystko załatwione. Na pewno przyjedzie.
- Jeszcze raz wielkie dzięki! Do zobaczenia za pięć dni! - krzyknąłem oddalając się od Eltona
- Na razie chłopcy!
Kiedy wyszliśmy na dwór Michael zapytał z zaciekawieniem:
- Ciekawe co to za Gordon?
- Dowiemy się za pięć dni! - odkrzyknąłem - Ścigamy się! Kto pierwszy do samochodu!
Tak! Wygrałem! Powrót na budowę umililiśmy sobie słuchaniem Stinga i Eltona Johna.
Kiedy zajechaliśmy na miejsce czekała na nas bardzo miła niespodzianka, a mianowicie byliśmy osiem godzin do przodu. Wszyscy byli w szoku, że robotnicy tak szubko pracują.
- Przecież to dopiero drugi dzień! - dziwił się Paul
- Ja nie mam z tym nic wspólnego - tłumaczyłem - nie było mnie tu!
Wszyscy projektanci pracowali nad swoimi przedsięwzięciami przez całą noc. Mój tajny projekt rósł w oczach. Miałem już jedną część pokoju…o nie i po co ja to mówię?! Nic więcej nie powiem! Zamykam się! Mogę to zrobić, ponieważ mamy już ściany. Idziemy jak burza. Jest trzeci dzień, a my jesteśmy dwanaście godzin do przodu!
- Michael! Tak sobie myślę, może by tak zrobić przerwę i rozdać robotnikom kanapki?
- Świetny pomysł! Zaraz zorganizuję Paula i Prestona. Oni są w tym najlepsi!
- Okej! A ja…- zacząłem - POWIEM WSZYSTKIM, ŻE JEDZIENIE IDZIE! - krzyknąłem przez megafon wprost do Michaelowego ucha - LUDZISKA! ZARAZ BĘDZIECIE JEŚĆ! NASI PROJEKTANCI ROBIĄ KANAPKI!
- HURRRA!!!!PRZERWA!! - krzyknęli wszyscy robotnicy
Kiedy jedzenie było rozdane zebrałem wszystkich przed domem. Robiło się ciemno. Zacząłem przemowę:
- Drodzy robotnicy, kochani projektanci. Wiecie w jak ważnym celu tu jesteśmy. Mam dla was bardzo ważną wiadomość. Jesteśmy całe dwanaście godzin do przodu! Ale to nie wszystko. W związku z tak dużą ilością czasu daję wam całą noc wolną. Wnieść grille! Zapalić ognisko!
Wszyscy byli szczęśliwi. Preston i Paul grali na gitarach, a ja śpiewałem. Było niesamowicie. Bawiłem się jak nigdy w życiu. Rano, kiedy się obudziłem, czułem się okropnie. Spojrzałem w lustro i załamałem się…Ludzie wezwijcie lekarza! Lekarz przyjechał, usiadł koło mojego łóżka i próbował coś powiedzieć. Widziałem, że szykuje się zła wiadomość.
- Mam dla ciebie bardzo złe wieści. Nie możesz wstawać z łóżka przez całe dwa dni.
- Ale…mój projekt…muszę go skończyć…
- Niestety Ty. Nie mogę ci pozwolić na wychodzenie z autobusu.
- Zaraz…zaraz… jest dzień czwarty…dwa dni na chorobę…czyli…szós tego dnia będę już zdrowy?
- Tak. Szóstego dnia będziesz mógł wychodzić, ale nie gwarantuję poprawy nastroju. - oznajmił lekarz
- Dobre i to. Przynajmniej zobaczę koncert Eltona i Gordona, kimkolwiek jest ten drugi…
- Trzymaj się chłopie! - zakończył Mat i skierował się do wyjścia
- Zaczekaj! Mam prośbę. Zawołaj tu do mnie Paula.
- Nie ma sprawy. Przekażę mu też jakie leki masz brać i w jakich dawkach.
- Dzięki. - skończyłem i Mat wyszedł z autobusu.
Leżałem tak w samotności. No może nie do końca…byłem ja i moja gorączka…czułem się okropnie. Chciałem wyjść z własnej skóry. Kurcze szkoda, że nie mogę tego zrobić…
Na szczęście długo nie trwała moja wojna z samym sobą, bo po chwili do autobusu wparowali wszyscy projektanci.
- Ty, co ci jest?
- Żyjesz człowieku?
- Jak się trzymasz?
- Nie możesz nam tego zrobić?
- Co ci powiedział Mat? - przekrzykiwali się nawzajem
- Pamiętaj, jak skonasz odziedziczam po Tobie Wolffiego. - zakończył Ed
- Spokojnie angolu! Lekarz powiedział, że całe dwa dni będę musiał przeleżeć.
- A co z twoim tajnym projektem? - pytał zaciekawiony Mike
- Spokojnie już ja się wszystkim zajmę. Mam obmyślony plan - tłumaczyłem
- To jak dwa dni to szóstego już będziesz zdrów? - Odpowiedział z nadzieją w głosie Tomek
- Nie martw się. Będę już zdrowy, ale Mat mówił, że nie gwarantuje, że będę miał dobre samopoczucie.
Kiwnąłem znacząco do Paula.
- Dobra ludziska! Dość tego Ty chce odpocząć! - krzyknął DiMeo i wypchał wszystkich z autobusu zamykając drzwi
- No, to teraz przedstaw mi swój plan. Mam nadzieję, że się wyrobię. Zrobię wszystko…
- Spokojnie przyjacielu. Tu masz wszystkie plany - powiedziałem i podałem mu kilka kartek - tam jest wszystko napisane, co i jak masz zrobić. Tym czasem wybacz. Jestem zmęczony chciałbym się zdrzemnąć.
- Oczywiście, nie ma problemu. Będę bronił tajemnicy duszą i młotkiem. To ja już pójdę, powiem wszystkim żeby tu nie przychodzili, bo chcesz odpocząć. Aha jeszcze jedno weź to - powiedział Paul i podał mi kubeczek pełen leków
- To wszystko teraz?
- Tak. Jeśli chcesz wyzdrowieć w dwa dni to musisz to brać.
- To dla Stevena - pomyślałem i połknąłem wszystko na raz
- Dobry chłopczyk - zakończył Paul i wyszedł z autobusu
Znów zostaliśmy tylko we dwoje…ja i moja gorączka… zacząłem rozmyślać co oczywiście nie wyszło mi na dobre. Głowa rozbolała mnie jeszcze bardziej.
Ty, głupku! Pamiętaj, robisz to dla Stevena, twojego wybawcy. Musisz mu się odwdzięczyć…pomyślałem i zasnąłem.
Spałem bardzo długo. Kiedy się obudziłem była głęboką noc, ale mimo to mój przyjaciel Paul czuwał nade mną.
- Ty dalej tu siedzisz? - zapytałem
- Pamiętasz jak ja byłem chory…co chwilę przyjeżdżałeś do mnie, do szpitala. Teraz ja się Tobie odwdzięczam. Jednak jeśli zasnę, proszę nie miej mi tego za złe…
- Nie ma sprawy. Jesteś moim jedynym przyjacielem. Naprawdę życzę wszystkim takiej przyjaźni.
- Dobra nie gadaj tyle. Łykaj tabletki i śpij dalej! - powiedział Paul. Mimo tego, że było okropnie ciemno domyśliłem się, że trochę się zarumienił.
- Dobra idę spać… - odpowiedziałem ostatkiem sił i zamknąłem oczy.
Znów próbowałem myśleć. Głowa bolała mnie trochę mniej, ale dałej czułem się okropnie. Miałem nadzieję, że za niedługo poczuję się lepiej. Zastanawiałem się jak podziękuje Paulowi za to wszystko co dla mnie robi. Za tą całą opiekę…pomoc w tajnym projekcie. Nie miałem pojęcia…znów zasnąłem… Kiedy obudziłem się po raz kolejny słońce było już wysoko na niebie, a robotnicy pracowali bez wytchnienia. Wysłałem sms do Paula:

T_Bag

Boshe jak to sie wolno wkleja. Tak na marginesie to cd. tego co było bodajrze na str. 10.
napiszcie które sie wam nabardziej podobało

Przyjacielu mógłbyś przyjść do mnie. Wstałem, głowa mnie nie boli, ale czuje się okropnie. Ty.
Nie musiałem długo czekać. Paul wparował do autobusu i krzyknął:
- Witaj! Piękny mamy dziś dzień!
- Dla kogo dobry, dla tego dobry…
- Kolejna porcyjka leków - powiedział DiMeo i podał kubeczek
Łyknąłem wszystko na raz mając nadzieje, że lepiej się poczuję.
- Słuchaj chciałem Cię prosić żebyś sprowadził tu do mnie Eda. Mógłbyś to dla mnie zrobić?
- Oczywiście, już biegnę - odkrzyknął i tyle go widziałem
Po chwili wszedł Ed. Jak zwykle dostojnym , gentelmańskim krokiem.
- Witaj, kolego.
- Cześć Ed.
- Cóż szanowny pan chciał od mojej skromnej osoby?
- Chciałem cię poprosić o małą przysługę.
- Jestem na każdy pański rozkaz. Choremu trzeba pomagać. Pamiętaj panie ,,manners maketh man”. Zapamiętaj również to ,,At night a candle’s brighter than the sun”. Więc o co chodzi?
- To co teraz powiem, będzie głupie. Wiem, że wojowałem z tobą odnośnie kawy i herbaty, ale wiem również, że parzysz ją najlepszą na świecie. Chciałem Cię poprosić abyś mi zrobił herbatę.
- Nie ma sprawy. Już biegnę. - rzucił i zniknął w otchłani drzwi
- Znów zostaliśmy sami - mówiłem na głos - Chciałbym abyś mnie zostawiła. Wiesz przecież jak bardzo się poświęcam. Czy nie mogłabyś choć raz dać mi spokoju.
Po chwili jednak stwierdziłem, że przemawianie do gorączki to nic dobrego. Głowa zaczęła mnie boleć jak nigdy. Przy każdym, nawet najmniejszym ruchu, czułem przeszywający ból.
Pomyślałem, że najlepszym lekarstwem na to będzie sen, więc usiłowałem zasnąć. Przekonałem się jednak, że nie idzie mi to tak łatwo jak wczoraj. Leżałem tak jeszcze przez chwile w bezsilności i oczekiwaniu na herbatę aż zrezygnowałem i zamknąłem powieki. Modliłem się w duszy o błogi sen. Jednak moje modły nie zostały spełnione… Usłyszałem jednak jakieś kroki w autobusie, więc otworzyłem oczy.
- Witaj, Ed.
- Miłościwy panie, o to pańska herbata. - powiedział anglik i postawił przede mną filiżankę.
Chwyciłem łapczywie ze uszko ,ale szybko zwolniłem ruchy gdyż moja czupryna znów dała oznakę życia.
- Czy mógłbym jeszcze cos dla pana zrobić?
- Nie kochaniutki, możesz już iść.
Ed opuścił autobus, a ja nie zważając na temperaturę herbaty, szybko ją wypiłem i położyłem głowę na poduszce. Zrobiłem to tak szybko, że z bólu aż zakręciło mi się w głowie. Może tym razem mi się uda - pomyślałem, powoli obróciłem się na lewy bok i zamknąłem oczy
Tym razem Bóg wysłuchał moje modły. Zasnąłem bardzo szybko. Pierwszy raz przyśnił mi się jakiś sen na budowie. Śniło mi się, że siedzę na gigantycznej górze. Ubrany jestem tylko w koszule i jeansy, jest mi zimno. W oddali słychać odgłos harmonijki ustnej. Nagle ktoś mnie popycha i spadam w przepaść…Obudziłem się cały zlany potem. Była cicha, piękna noc. Spoglądając na gwieździste niebo uświadomiłem sobie, że głowa przestała mnie boleć. Czułem się tez trochę lepiej. No Ty jutro masz przecież być już zdrowy - powiedziałem sobie w duchu. Tym razem Paula przy mnie nie było, ale zostawił porcję leków i list:





Drogi przyjacielu,
Wybacz, że mnie przy tobie nie ma, ale mam jeszcze pełno pracy. Mam nadzieje, że skończę cały Twój projekt, ponieważ nie chciałbym cię przemęczać. Na stoliku masz lekarstwa. Ponieważ jest to przed ostatnia dawka, jest trochę mniejsza.
Pozdrawiam
Paul

P.s. Aha. Żebym nie zapomniał nasz Anglik zrobił dla ciebie herbatę. Stoi koło leków. Jest solidnie opakowana, więc jak wstaniesz powinna być jeszcze ciepła.

Więc nasz gentelman jednak mnie lubi. Niesamowite. Zaraz z rana mu pójdę podziękować.
Wstałem z łóżka i rozejrzałem się po autobusie. Był zupełnie pusty. Wszyscy pracowali. Ja nie czułem się jeszcze na siłach, ale było już lepiej. Zjadłem tabletki i wypiłem cieplutką herbatę. Potem położyłem się z powrotem w nadziei, że zasnę. Tym razem szczęście mi sprzyjało i szybko przeniosłem się w świat fantazji. Niestety śnił mi się ten sam sen co w dzień. Nie miałem pojęcia co on oznacza, ale wiedziałem, że coś związanego z nim się stanie…i to niebawem.
Rano wstałem wypoczęty jak nigdy. Nic mnie nie bolało, ale nadal czułem się kiepsko. Wyszedłem na zewnątrz i prędko odszukałem Paula.
- Witaj Paul!
- O! Widzę, że naszemu liderowi się poprawiło!
- Tak! I to znacznie, choć dalej czuję się jak przeżuta guma.
- A zażyłeś tabletki?
- Zapomniałem…
- To szoruj do autobusu! - krzyknął Paul
- Dobrze tato - odpowiedziałem i udałem się skocznym krokiem do naszego pojazdu
Zjadłem tabletki i popiłem kolejną ciepłą herbatką od Anglika. Właśnie! Przypomniałem sobie o Edzie. Czym prędzej udałem się do niego.
- Witaj mistrzu - zacząłem tak jak on
- Dzień dobry, a cóż to pana do mnie sprowadza?
- Wielmożny panie chciałbym z całego serca podziękować panu za dostarczanie mi świeżej i ciepłej herbaty. To ona postawiła mnie na nogi.
- Nie ma za co. Już panu tłumaczyłem, że chory trzeba pomagać.
Pokłoniłem się lekko.
- Wybaczy pan, ale musze na chwilkę odejść
- Nie ma sprawy, a ja wracam do pracy.
Pognałem do Michaela.
- Mike! Musisz mnie natychmiast zabrać do Sersa!
- Dobrze, tylko spokojnie bo znowu cię głowa zacznie boleć!
Michael miał rację musiałem się uspokoić. Nie chciałem przecież znowu zachorować.
- Mógłbym się dowiedzieć po co jedziemy do sklepu?
- Nie ważne! - odpowiedziałem tajemniczo
Kiedy dojechaliśmy na miejsce powiedziałem stanowczo:
- Mike zostajesz tu, a ja idę sam!
- Dobra nie ma problemu!
Wparowałem do sklepu jak szalony. Pierwsze co zrobiłem to udałem się na dział z porcelaną. Postanowiłem kupić Edowi nowy, porcelanowy dzbanuszek na herbatę. Potem popędziłem na dział z narzędziami i wybrałem piękny czarno - czerwony młotek dla Paula. Przy kasie poprosiłem o wodoodporny marker i napisałem na młotku ,,Najlepszemu przyjacielowi pod słońcem Ty”. Pobiegłem od samochodu.
- Co ty taki szybki? - zapytał Mike
- Nie ważne! Powiem Ci tylko tyle, że chcę to dziś zakończyć
- Aha. I tak tego nie rozumiem no ale dobrze.
Kiedy dojechaliśmy na budowę zapadł zmierzch, wszyscy wnosili meble. Udałem się do autobusu i położyłem się na moim łóżku. Poczułem się okropnie zmęczony, ale chciałem wypełnić moje zadanie. Czekałem chyba do trzeciej w nocy aż Paul i Ed wejdą do autobusu. Kiedy już się pojawili zacząłem:
- Kochani przyjaciele. W podzięce za troszczenie się o mnie mam dla was małe upominki. Mam nadzieje, że trafiłem. - podałem im pakunki
Ed jako wielki gentelman rozpakowywał swój powoli, a Paul szybko i łapczywie. Kiedy obaj obejrzeli prezenty powiedzieli:
- Ty, trafiłeś po prostu w dziesiątkę!
- Wiedziałem!
- No, a teraz mu mamy dla ciebie niespodziankę - zaczął Paul
- Nagraliśmy dla ciebie wszystko co się działo na budowie podczas twojej nie obecności. - oznajmił Ed
- Mam coś jeszcze - powiedział Paul i dał mi do ręki klucz do domu - Jest wykończony i pozamykany. Dopieściliśmy go za ciebie.
- Dziękuję Wam chłopaki, a tym czasem chciałbym się przespać.
- Nie ma sprawy. My tez jesteśmy wykończeni. - powiedział Ed i obydwaj ruszyli do swoich łóżek
Reszta projektantów już spała. Ja też zasnąłem bardzo szybko. Rankiem byłem w pełni sił.
- Ludzie! Rodzina nadjeżdża!
- Cześć! Jak tam wakacje?
- Było super!
- Nigdy w życiu się tak nie bawiłem!
- Chcielibyście zobaczyć wasz nowy dom? - zapytałem
- Prosimy… - odpowiedział Steven
- Więc
BUS DRIVER! MOVE THAT BUS!
Autobus odjechał, a panowie rzucili się na ziemie i poczęli dziękować za wszystko. Podniosłem ich i przedstawiłem resztę projektantów. Potem zrobiłem z nimi małą rundkę po domu. Ostatnim pokojem był pokój Stevena.
- Myślę, że zdajesz sobie sprawę, jak wiele Ci zawdzięczam. Chciałem sam zająć się Twoim pokojem, ale udało mi się zrobić tylko małą część tego co zaplanowałem, ponieważ zachorowałem. Ale ,,Don’t worry be happy” , ponieważ wszystko dokończył Paul. Także masz tak jakby dwa w jednym. - skończyłem i otworzyłem drzwi do pokoju Stevena
Chłopak wszedł do środka i oniemiał. Na ścianie naprzeciwko drzwi był gigantyczny portret Davida Beckhama z Robbiem Williamem, na ścianie po prawej był taki sam wielki portret, ale Eltona Johna grającego na pianinie, a na lewo był mały kącik Ty’a nazwany Tajlandią.
Chłopcu niezmiernie się podobał jego pokój. Uwiesił mi się na szyi i powtarzał ,,Dziękuje ci Ty. Spełniłeś moje marzenie.
Kiedy już wreszcie nacieszył się pomieszczeniem wyszedłem razem z nim na podwórko do reszty projektantów. Tam stał też prezes KA, który zaczął mówić:
- Wiemy co przeszliście dla tego chcielibyśmy wręczyć wam czek na sto tysięcy dolarów z życzeniami jak najlepszego życia.
Wszyscy bardzo się ucieszyli i bili brawo. Potem jednak ja wtrąciłem swoje trzy grosze:
- No więc, to nie wszystko!
Zaprowadziłem wszystkich na druga stronę podwórza, a tam była już mała scena, na której stało pianino. Naprzeciwko sceny były rozstawione ławki. Usiedliśmy w pierwszym rzędzie, a za nami wszyscy robotnicy.
Wszedłem na scenę i zacząłem:
- Długo przygotowywałem zapowiedź, ale nie udało mi się odnaleźć słów, którymi mógłbym opisać tego wielkiego muzyka, kompozytora i pianistę więc powiem po prostu. Panie i panowie przed wami Sir Elton John!
Rozległy się gromkie brawa. Wszyscy wstali z miejsc. Elton wyszedł z za kotary i od razu podszedł do mikrofonu.
- Bardzo dziękuję wam za tak miłe przywitanie. Mam dla was małą niespodziankę. Jest ze mną ktoś kto również dla was zaśpiewa. Jest to równie wybitny muzyk i kompozytor jak ja.
Przedstawiam wam o to mój przyjaciel Sting.
Wtedy z tego samego miejsca co wcześniej Elton wyszedł Sting. Był w bluzie w czarno - żółte poziome pasy jak za starych dobrych lat. Kiedy John mówił o Gordonie nawet nie przeszło mi przez myśl, że tak wielka gwiazda jak Sting zaśpiewa w naszym programie. Pierwszą piosenką jaką wykonali była ,,Englishman In New York” potem ,,Sacrifice” i tak na przemian raz piosenka Eltona, a raz Stinga. Na koniec Elton zgodził się zaśpiewać ,,Candle In The Wind”. Była to zdecydowanie najpiękniejsza piosenka wieczoru.

Epilog:

- Cześć Ty!
- Witaj, Paul!
- Słuchaj nie chciałbyś się ze mną wybrać na spacer po górach?
- Oczywiście!
- To super! Będę za pięć minut!
- Czekam.
Pojechaliśmy na najwyższą górę. Do połowy wywiózł nas helikopter, a resztę trasy pokonaliśmy pieszo. Kiedy dotarliśmy na szczyt byliśmy skonani. Paul usiadł na kamieniu i zaczął grać na harmonijce ustnej, a ja stanąłem na brzegu skałki. Nagle ziemia mi się pod nogami obsunęła i już widziałem jak spadam. Nagle ktoś chwycił mnie za ramię i podciągnął do góry.
W tle cały czas słyszałem grę harmonijki….

T_Bag

Well, well, well, no chyba muszę się za jakieś opowiadanie wziąć, bo tu mi się konkurencja robi ;D... Polonistka mi pomysł podsunęła, hahaha... ]:-) Kicek, Ty jesteś wtajemniczona (żebys czasem na to samo nie wpadła;P)... na GG Ci powiem...;)
A jeśli chodzi o Twoje opowiadanie to... niom (nie cierpię tego słówka, kojarzy mi sie bardzo, ale to bardzo źle)... jest... super!!;D Najbardziej podoba mi się fragment o Stingu... ale jak to "Candle In The Wind" była najpiękniejszą piosenką wieczoru?? Sting i tak mistrzem:P
Dobra, żartuję:D No to ja jeszcze miałam... opowiadanie bardzo fajne, Sting też... Aha - ale to już nie do Ciebie Kicek (nie czytaj;D;D) - mam nadzieję że z tym... "przyjacielem" się wyjaśniło...:/

_________


A teraz... Ech, ludzie, ludzie...xD... Wczoraj jeszcze był dołeczek, a dziś...mmm...Dłuuuugi spacer z **** (nie piszę, bo może dostać się na to forum;P... gdyby ktoś chciał dowiedzieć się czegoś więcej to zapraszam na mojego bloga - adres podawałam), a dziś ja, z moimi dwiema przyjaciółkami oglądałyśmy świetny film - "Pod słońcem Toskanii". Nie no, dla samych widoków warto obejrzeć ten film... [rozmarzenie]...
Dobra... rozpisałam się jak głupia, ale na serio - jestem wery hepi^^ jutro mam szkółkę tylko do 12, a pojutrze zaczynam o 8.50...:) Lajf is wery bjuti:):)
Pozdrawiam wszystkich (którzy dotwali do końca tego pozbawiającego nadziei i olbrzymiego posta;P)
Fretka

___


PS. [heh, nie oszczędzę Was;D] - Gdyby to pani czytała, pani polonistko, to... ojoj, sporo się pani dowiedziała szczegółów z mojego życia prywatnego... Proszę tylko mnie nie okrzyczeć w szkole za chaotyczną formę tych postów;D;D i za emotikony;D

LOL;D

___


A my będziemy mieli dyskotekę! [Fretka dostaje ataku ADHD, ataku świrowania i wszystkich innych ataków;D] Ech, wolny z *****.... (3 Kicek - chociażbym miała dysk z kompa wyjąć - będzie na melanżu Robbie i "Angels"... ja to musze z nim zadensować!!...:)

Fretka świruje...

Ale gdy się jest zakochanym to można...

Aha i już naprawdę na koniec - polecam piosenkę pt. "Lolly pop" ;D świetna:) oddaje ducha mojego posta, no serio...

A żeby nie było, że za mało o EMHE napiszę - EMHE wymiata!!!! xD

:*

Fretkaa

[Fretka jak zwykle ma niepowtarzalny zapłon:D] Kicku, nie rozpędzaj się, Wolffy to mój pomysł!!!!! Do sądu cię podam, prawa autorskie, te sprawy!!!;D;]

Fretkaa

Nie z przyjacielem sie nie wyjaśniło!!! ale juz w środe na bank powinno:)
Też oglądałam ten film o którym piszesz i go polecam bo jest swietny!!!!
i jeszcze male pytanie: dlaczego mi Ty nie odpisuje???????

T_Bag

Oba opowiadania sa wspaniale i naprawde ni umiem powiedziec ktoro jest lepsze!!! te dzisiejsze sklania do refleksji(szczegolnie poczatek) i jest rownie dobre jak to ze strony 10!!!
*******************
pisaliscie ile macie lat ja mam 15 i pochodze z malej wioski!!!!

veronica_7

Kicku to opowiadanie przefajne :):):) Początek z tym porwaniem tylko trochę nie tego, bo Paul sprawiał wrażenie, jakby miał Ty'a, terrorystów i prezydenta gdzieś. Ale później bardzo bardzo ROCK! :):):)
Ja też coś piszę, ale rychłej publikacji nie oczekujcie. Mam na to mało czasu.
Fretkaa, mam nadzieję, że to nie będzie łudząco podobne do Twojego opowiadania ;)

Pozdrawiam wszystkich i każdego z osobna! :*

kroliczyna

No i poraz kolejny (mam nadzieję ostatni) zmieniłam nick ;) Nie będę się aż tak BARDZO upodabniać do Paige Hemmis. Pozdrawiam!

kroliczyna

To znowu ja. (wybacie mi to przygłupiaśne gadanie od rzeczy, ale muszę!).
Weszłam na stronę http://www.coke.pl/UdaSie/ [www.coke.pl/UdaSie/]
I tam są dwa pytania
Czego pragniesz? i Co Ci się już udało?
Mnie to dało duuużo do myślenia. Zdaje nam się, że nie zrobiliśmy nic, a pragniemy tego samego - pomagać ludziom, żałożyć własne EMHE spotkać projektantów, zwłaszcza Ty'a. I dalej idąc tym tropem zauważyłam, że my wszyscy mimo, że tego nie zauważamy zrobiliśmy już bardzo dużo, aby dotrzeć do upragnionego celu. Bo przecież:
-prowadzimy już wirtualne EMHE
-spotykamy się tutaj i rozmawiamy
-jesteśmy zgraną paczką kumpli
-piszemy listy do Ty'a
-MAMY dokładnie określone cele i CHCEMY je spełniać, chociaż wydaje nam się to niemożliwe.
I widzicie jak to dużo? Do tego wszystkiego doszliśmy w PÓŁ roku! Kto z Was jeszcze rok temu myślał że kiedyś wogóle coś takiego powstanie?
Mam nadzieję, że coś wam uświadomiłam ;)

Pozdrawiam!

kroliczyna

Nie wiem kto, ale ja nie ;) EM ogladam dopiero od początu sierpnia... I teraz zdałam sobie sprawę, jak dużo straciłam przez połowę wakacji... :( Dobrze, że w ogóle zajrzałam pewnego dnia do pokoju, w którym mój tata oglądał Polsat. A więc się przyłączyłam i tak się zaczęło... ;) Pamiętam prawie wszystko o 'mojej pierwszej' rodzinie, prócz nazwiska ;/ :P
Wy pewnie pamiętacie, jak mi się przypomni to napiszę ;)

A co do naszych marzeń, to ja ciągle sobie powtarzam, że jeśli bardzo się chce to mozna ;) I ja wierzę że i to się spełni i będziemy kiedyś wszyscy razem patrzeć na roześmiane twarze tych ludzi, którym zbudowaliśmy dom! To chyba będzie najlepsze z całego tego tygodnia ;)
Najpierw budujemy, potem patrzymy na ta radość. Tak, to zdecydowanie najlepsze ;)
:*:*:*

Rika

Fretka to taka kontunuacja...sory juz zmieniam

T_Bag

Kicek, lux! Zostaw, nie musisz zmieniać, no co Ty;D;D!!!!!!!

Fretkaa

Hej Wszystkim!
Mam taki mały problem... mam nadzieję że się nie zezłościcie jak wam o tym opowiem, myśłe że nie... dobra już przestaje bredzić i mówię do rzeczy :D

Otóż zawsze bardzo dotkiliwy był dla mnie problem biednych i bezdomnych. Ale od wczoraj ten problem rozrósł się we mnie do rozmiarów tak gigantycznych, że zaraz eksploduję. I dlatego muszę to komuś powiedzieć. A komu innemu jak nie wam...? :)

W czoraj po szkole chodziłam z mamą po sklepach. W pewnym momencie zobacczyłam na ulicy pewnego człowieka. Był boso. Nawet nie maiał skarpetek. Widziałam jak sięgał do kosza na śmieci... Coś mnie strasznie ścisnęło za serce... Spojrzałam po sobie i na wszystkich ludzi. Mieli ciepłe bluzy, wygodne buty i byli... albo żli,bo się gdzieś spieszyli, albo poddenerwowani bo,no nie wiem,zimno,czy tym podobmne.A ten człowiek? Był wesoły! Po niczym byś nie poznała ze jest mu źle...ja tak bardzo chciałam mu jakoś pomuc... tak bardzo. Ale co ja mogłam zrobić? Gdybym mogła oodałabym mu swoje buty...

Następnego dnia czyli dziś, jak szłam do szkoły koło przychodni zauważyłam na ławce pewnego pana. Miał przysobie jakieś komienie, jeden wyglądał jak narzędzie z dawnej epoki. Wyglądał jakby miał całe kieszenie wypełnione kamieniami. Uświadomiłam sobie że on też pewnie jest bezdomny.

Nie daleko szkoły jest śmietnik. Widziałam tam kolejnego człowieka. Miał jakąś taczkę czy coś. I wkładał coś do tej taczki...ze śmietnika...
Nie wiedziałam wtedy co mam ze sobą zrobić! Jak mam im pomóć! I pomyślałam że jak już nam się uda stworzyć polski EMHE (w co nie wątpię) to powinniśmy w pierwszym "odcinku" wybudować, albo chociaż wyremontowaćschroniska dla bezdomnych i biednych ludzi. Przecież oni są tak samo ważni jak inni! I naprawdę potrzebują takiej pomocy. Bo przecierz w tych przytółkach są rozwalające się łóżka częśto brakuje mijsc... Moglibyśmy choć w niewielkim stopniu pomóc tym ludzim...
Eh dużo by tu się można było rozpisywać... no coż w każdym razię nie możemy pozwolić aby takie rzeczy działy się obok nas i nikt tego nie chciał zauważać...
Pozdrawaim was...
trochę przygnębiona(albo nawet mocno)Elly...

Fretkaa

Hej Wszystkim!
Mam taki mały problem... mam nadzieję że się nie zezłościcie jak wam o tym opowiem, myśłe że nie... dobra już przestaje bredzić i mówię do rzeczy :D

Otóż zawsze bardzo dotkiliwy był dla mnie problem biednych i bezdomnych. Ale od wczoraj ten problem rozrósł się we mnie do rozmiarów tak gigantycznych, że zaraz eksploduję. I dlatego muszę to komuś powiedzieć. A komu innemu jak nie wam...? :)

W czoraj po szkole chodziłam z mamą po sklepach. W pewnym momencie zobacczyłam na ulicy pewnego człowieka. Był boso. Nawet nie maiał skarpetek. Widziałam jak sięgał do kosza na śmieci... Coś mnie strasznie ścisnęło za serce... Spojrzałam po sobie i na wszystkich ludzi. Mieli ciepłe bluzy, wygodne buty i byli... albo żli,bo się gdzieś spieszyli, albo poddenerwowani bo,no nie wiem,zimno,czy tym podobmne.A ten człowiek? Był wesoły! Po niczym byś nie poznała ze jest mu źle...ja tak bardzo chciałam mu jakoś pomuc... tak bardzo. Ale co ja mogłam zrobić? Gdybym mogła oodałabym mu swoje buty...

Następnego dnia czyli dziś, jak szłam do szkoły koło przychodni zauważyłam na ławce pewnego pana. Miał przysobie jakieś komienie, jeden wyglądał jak narzędzie z dawnej epoki. Wyglądał jakby miał całe kieszenie wypełnione kamieniami. Uświadomiłam sobie że on też pewnie jest bezdomny.

Nie daleko szkoły jest śmietnik. Widziałam tam kolejnego człowieka. Miał jakąś taczkę czy coś. I wkładał coś do tej taczki...ze śmietnika...
Nie wiedziałam wtedy co mam ze sobą zrobić! Jak mam im pomóć! I pomyślałam że jak już nam się uda stworzyć polski EMHE (w co nie wątpię) to powinniśmy w pierwszym "odcinku" wybudować, albo chociaż wyremontowaćschroniska dla bezdomnych i biednych ludzi. Przecież oni są tak samo ważni jak inni! I naprawdę potrzebują takiej pomocy. Bo przecierz w tych przytółkach są rozwalające się łóżka częśto brakuje mijsc... Moglibyśmy choć w niewielkim stopniu pomóc tym ludzim...
Eh dużo by tu się można było rozpisywać... no coż w każdym razię nie możemy pozwolić aby takie rzeczy działy się obok nas i nikt tego nie chciał zauważać...
Pozdrawaim was...
trochę przygnębiona(albo nawet mocno)Elly...

Elly_3

Cześć kochani. Czy ktoś mi może powiedzieć czego nie działa ta Strona forum:
http://www.typennington.forume... [www.typennington.forume...]
To jest straszne, bo była bardzo fajna. Please wyjaśnijcie coś mi w tej sprawie.
Buziaczki

Elly_3

Tez zauważyłam ze brakuje pomocy dla ludzi bezdomnych!!! niestety to juz jest taki kraj!!! a co do bezdomnych to sa przeważnie wspaniali ludzie którzy dostali niezłego kopa od losu!!! nie dość że nie mają domu to jakiś idiota(sorry za wyrażenie ale nie potrafie inaczej nazwać takiej osoby)potrafi pobic lub naubliżac im!!!! aha i jeszcze jedno raz szłam przez miasto i podszedł do mnie chłopiec wyglądajacy na ubogiego (8-9lat) i poprosił żebym mu dała na bułkę bo jest głodny i nie jadł od rana a że nie mialam drobnych wiec dalam mu mojego pączka którego przed chwilą kupiłam!!! a wiecie co on zrobił??? poszedł za róg i go do śmietnika wyrzucił!!!
POZDRO FOR ALL!!!!:*:*:*:*