Recenzja filmu

Baczyński (2013)
Kordian Piwowarski
Mateusz Kościukiewicz
Katarzyna Zawadzka

Arkusz poetycki

Plakat ostrzega, że mamy do czynienia z filmem "poetycko-biograficznym". Sam nie wiem, czy jest to spełniona groźba, czy niespełniona obietnica. Rozdarty między celami misji oświatowej a
Plakat ostrzega, że mamy do czynienia z filmem "poetycko-biograficznym". Sam nie wiem, czy jest to spełniona groźba, czy niespełniona obietnica. Rozdarty między celami misji oświatowej a założeniami artystycznego eksperymentu, reżyser Kordian Piwowarski poniósł porażkę. Serce mi jednak z tego powodu nie krwawi – spadł z konia, na którego większość debiutantów w ogóle bałaby się wsiąść.

"Baczyński" to w zasadzie trzy odrębne filmy – trzy plany narracyjne, tyle samo intrygujących koncepcji i tyleż zmarnowanych szans. Pierwszy obraz to dokumentalna rejestracja "gadających głów", głównie ludzi związanych z Armią Krajową, którzy dzielili z Baczyńskim (Mateusz Kościukiewicz) okupacyjną niedolę. Drugi to fabularyzowana rekonstrukcja najważniejszych faktów z życia poety – od pierwszych prób literackich, przez wejście na poetyckie salony i ślub z Barbarą Drapczyńską (Katarzyna Zawadzka), po działalność podziemną i dywersyjną. Jest jeszcze fabularna klamra w postaci slamu poetyckiego, na którym głos zabiera współczesne pokolenie – podobno wciąż rozkochane w Baczyńskim i jego legendzie.

Rzeczone opowieści współgrają ze sobą na płaszczyźnie intelektualnej i emocjonalnej, lecz, co chyba najbardziej zaskakujące, nie jest to wcale dobra wiadomość. Każda z historii mogła powiedzieć o bohaterze coś innego, zderzyć zbiorowy mit z rzeczywistością, zasygnalizować jakieś napięcie między współczesną a ówczesną recepcją twórczości Baczyńskiego, rozwinąć wątki jego relacji z rodziną albo kompanami z AK. Skończyło się oczywiście na pobożnych życzeniach. Wnioski wyciągnięte z tych trzech narracji są bliźniacze: Baczyński wielkim poetą był, zaś jego wiersze pozostaną moralnym drogowskazem dla dzieci naszych dzieci. Amen.

Początkowa niechęć Tadeusza Gajcego, przyjaźń z Jerzym Andrzejewskim, niejednoznaczne relacje z zaborczą matką, konflikt rodzicielki z Drapczyńską – wszystkie te wątki są ledwie zasygnalizowane, przeciekają Piwowarskiemu przez palce. Zostaje tylko fabularna wata: Baczyński patrzy w niebo, zamyśla się, frasuje, zaraz skrobie coś w brulionie, z offu tymczasem płynie poezja, dopasowana tautologicznie do kolejnych obrazów. Dość nieporadny w tej naftalinowej konwencji Kościukiewicz obnosi minę cierpiącego wieszcza, ciekawa Zawadzka nie ma właściwie czego grać. Na ekranie są raptem przez kilkanaście minut (film trwa niewiele ponad godzinę), trudno więc mówić o możliwości zbudowania jakiejś postaci. Filmowy Krzysztof Kamil Baczyński nie jest bohaterem z krwi i kości, to raczej figura z podświadomości szkolnego prymusa.

A jednak, pomimo wszystkich niedociągnięć, "Baczyński" wydaje się filmem polskiemu kinu potrzebnym. Choćby do tego, by zrewidować stosunek do formy rodzimych hagiografii, kręconych nie tylko z Bogiem, ale i po bożemu. Piwowarski się z tego trendu wyłamał – lepszy taki początek niż żaden.
1 10
Moja ocena:
3
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Nakręcenie filmu poetyckiego to z pewnością niełatwe wyzwanie. Ale zrobienie go dobrze, to już jak... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones