Recenzja filmu

Hanna (2011)
Joe Wright
Saoirse Ronan
Eric Bana

Bestia

Joe Wright tym razem przeszedł samego siebie. "Hanna" to zdecydowanie najlepszy film w jego reżyserskiej karierze.
Jakże my je kochamy! Widząc wilki, rozpływamy się nad ich radosną niezależnością, widząc tygrysy, podziwiamy ich pełną powagi elegancję, a na widok białych niedźwiedzi rozczulamy się, jakby to była pluszowa maskotka. Bez problemu przychodzi nam ignorowanie tego, że są drapieżnikami, a za ich piękną i niewinną powierzchownością kryje się brutalny instynkt zabójcy. Taka jest też Hanna, główna bohaterka nowego filmu twórcy "Pokuty".

Na "Hannę" można spojrzeć jak na wariację opowieści o Tarzanie. Tyle tylko, że tym razem zamiast antropomorfizować zwierzęta, człowiekowi zostają przywrócone zwierzęce instynkty. Hanna to dziewczyna, która całe życie spędziła z dala od cywilizacji. Pod czujnym okiem byłego agenta nieustannie szlifuje swoje umiejętności zabijania i przetrwania. Jest doskonałym drapieżnikiem, do tego inteligentnym i posiadającym spory zasób encyklopedycznej wiedzy. Nie wie jednak nic o życiu współczesnego człowieka. Kiedy w końcu zacznie poznawać uroki cywilizacji, będzie to czynić zupełnie jak zwierzę, z trudem rozumiejąc konwenanse.

Joe Wright tym razem przeszedł samego siebie. "Hanna" to zdecydowanie najlepszy film w jego reżyserskiej karierze. Był o krok od stworzenia arcydzieła, ale przeszkodziła mu skłonność do efekciarstwa i niezdarność w domykaniu historii. Wright stworzył hipnotyczną opowieść, w sposób niezwykle sugestywny ukazując zwodniczy urok niewinności, za którą kryje się prawdziwa czystość nieskorumpowanego ludzką obłudą charakteru. Reżyser uwodzi nas historią dziewczyny walczącej o przetrwanie tak, że zapominamy bądź ignorujemy jej naturę. Kiedy więc widzimy, jak brutalna potrafi być w swym zachowaniu, jak zabija, szlachtuje i patroszy bez cienia skrupułów, odbieramy to jako wyraz abstrakcyjnego poczucia humoru twórców. Bardzo sprytny zabieg, szczególnie że film rzeczywiście przesycony jest czarnym humorem. Najwyraźniej widać to w akcie drugim, kiedy w życiu Hanny pojawia się nastoletnia "zdzira" Sophie.

Mocnymi punktami filmu są zdjęcia Alwina Kuchlera i montaż Paula Tothilla. "Hanna" jest niezwykle zróżnicowanym wizualnie filmem. Szerokie plany, ekstremalne zbliżenia,  długie ujęcia i dynamiczne cięcia rodem z teledysków – wszystko to tworzy spójną całość i niezależnie od wykorzystywanej techniki zaskakuje precyzją. Również muzyki szybko nie zapomnicie. Tym, czym w "Tronie: Dziedzictwie" były kompozycje Daft Punk, tym w "Hannie" są utwory The Chemical Brothers. Może zabrzmi to paradoksalnie, ale wydaje mi się, że muzyka formacji jest aż nazbyt dobra - lepiej słuchałoby się jej niezależnie od filmu.

Niestety Wrightowi zdarzyło się kilka potknięć. Przede wszystkim szwankuje posługiwanie się symbolami. Ostatnia scena będąca symbolicznym zamknięciem całej historii jest chwytem tak często wykorzystywanym, że jedynie studentowi filmówki można to wybaczyć. Również nawiązania do baśni braci Grimm nie dość, że są bardzo powierzchowne, to także są zbyt często powtarzane. Mimo tych niedociągnięć "Hanna" to kino jak najbardziej warte uwagi. Wright najwyraźniej rozwija się jako twórca i kto wie, być może już wkrótce zaskoczy nas prawdziwym arcydziełem.
1 10
Moja ocena:
8
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Joe Wright dał nam się poznać jako reżyser filmów spokojnych, kameralnych, grających bardziej na... czytaj więcej
Joe Wright zdecydowanie nie jest anonimowo postrzegany w branży filmowej. W 2005 roku uraczył widownię... czytaj więcej
W ośnieżonym finlandzkim lesie wypatrujemy jakiegoś ruchu. Nagle pojawia się, niczym dzikie zwierzę -... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones