Recenzja filmu

Hanna (2011)
Joe Wright
Saoirse Ronan
Eric Bana

Nastoletnia zabójczyni

Joe Wright zdecydowanie nie jest anonimowo postrzegany w branży filmowej. W 2005 roku uraczył widownię nową wersją "Dumy i uprzedzenia", tym razem z niesamowitą Keirą Knightley w roli głównej.
Joe Wright zdecydowanie nie jest anonimowo postrzegany w branży filmowej. W 2005 roku uraczył widownię nową wersją "Dumy i uprzedzenia", tym razem z niesamowitą Keirą Knightley w roli głównej. Produkcja zebrała dobre recenzje, toteż Joe mógł zabrać się za kolejny film. Wydana w 2007 roku "Pokuta" okazał się być istnym strzałem w dziesiątkę. Obraz został nawet nagrodzony Oscarem za najlepszą muzykę oryginalną. Wright nie miał zamiaru spoczywać na laurach i w efekcie tym publiczność mogła obcować z jego kolejnym filmem, "Solistą". Produkcja, mimo że prezentowała poprawny poziom, to jednak nie zawojowała rynku, aczkolwiek podkreśliła duże umiejętności reżysera. Można wyliczyć, że Joe tworzy filmy średnio co dwa lata, toteż właśnie teraz przyszedł czas na jego najnowsze dzieło. Pod względem tematyki "Hanna" odbiega nieco od innych produkcji Joe'a. A jak wypada w ogólnej ocenie?

Hanna znacząco różni się jednak od obrazu przeciętnej nastolatki, której główne myśli skupiają się wokół wyglądu i seksualności. Była wychowywana przez ojca, byłego agenta CIA, w fińskim lesie z dala od cywilizacji. Wolnego czasu nie spędzała jednak na podziwianiu pięknych widoków - była szkolona na idealną zabójczynię. Przechodziła cały czas morderczy trening i wiodła równie wymagające życie. Wszystko po to, by w przyszłości mogła zlikwidować niejaką Marissę Wiegler, która ponoć zamordowała matkę Hanny. Wreszcie po latach katorżniczych treningów przyszedł czas, by Hanna mogła już wyrwać się z osnutego śniegiem fińskiego lasu. Wtedy również zaczyna się prawdziwa akcja, która towarzyszy widzowi aż do samego końca.

Nie będę ukrywać faktu, iż wątek fabularny najnowszego filmu Joe Wrighta nie należy do szczególnie nowatorskich. Młoda zabójczyni, zemsta, postać idealnego żołnierza, różnorodne sekrety - znamy przecież te składniki z wielu filmowych receptur. Jednak Wright nie chciał tworzyć zwyczajnego thrillera czy filmu akcji. Dość szybko można dostrzec największą zaletę filmu, czyli nieprzeciętną oprawę audiowizualną. "Hanna" ocieka wręcz dynamicznymi scenami, niesamowicie efektowną grą świateł, czy fantastyczną oprawą dźwiękową. To właśnie muzyka w dużym stopniu nadaje klimat tej produkcji i powoduje, że pomimo oklepanej fabuły i bardzo przewidywalnego scenariusza widz z zaciekawieniem przygląda się temu, co dzieje się na ekranie. Wright narzucił swej produkcji duże tempo i trzeba przyznać, że była to bardzo dobra decyzja. Oprawa audiowizualna robi duże wrażenie, zaś plastyczność filmu jest niewątpliwie jego największą zaletą. Nadmienię, że w tle można między innymi usłyszeć kawałki The Chemical Brothers.

Jak już wspomniałem, niestety poziomowi audiowizualnemu nie dorasta do pięt bardzo przeciętny scenariusz. Wiele scen widz jest w stanie sam przewidzieć i uważam, że właśnie przewidywalność powoduje, że "Hanna" momentami bardziej przypomina niezwykle efektowny teledysk, aniżeli nowatorski film akcji. Bo nie oszukujmy się - w branży powstało już tyle produkcji na ten temat, że każdą nową myśl w dziedzinie prowadzenia fabuły można przyjmować gromkimi brawami. Owszem, można dostrzec, że Joe Wright starał się, jak mógł, by nadać swej produkcji specyficzny charakter i klimat. I to niewątpliwie mu się udało, ale w moim mniemaniu brakuje wisienki na szczycie tortu w postaci zaskakującej fabuły i lepszych dialogów. Na całe szczęście aktorzy w większości dobrze wybrnęli z powierzonych im ról. Młoda Saoirse Ronan sprawnie poradziła sobie w tytułowej roli i być może w przyszłości zaskoczy nas jeszcze niejedną dobrą rolą. Trochę schematycznie zaprezentował się Eric Bana jako ojciec oraz Cate Blanchett, która jako Marissa Wiegler mogła czarować urodą, acz aktorsko myślę, że zagrała co najmniej przyzwoicie.

"Hanna" urzekła mnie pod względem audiowizualnym, ale za to rozczarowała przewidywalną do bólu fabułą, która niespecjalnie wzbudzała u mnie zainteresowanie. Być może był to materiał na dużo lepszy film, aczkolwiek i tak Wright dość dużo wycisnął z banalnej historyjki o nastoletniej, perfekcyjnej zabójczyni. Na pewno rozczarowują także wyjaśnienia niektórych wątków. Film nie stanowi żadnego wybitnego osiągnięcia dla gatunku, ale jeśli macie ochotę obejrzeć coś efektownego i niewymagającego od widza, to "Hanna" wydaje się przyzwoitym rozwiązaniem.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Joe Wright dał nam się poznać jako reżyser filmów spokojnych, kameralnych, grających bardziej na... czytaj więcej
W ośnieżonym finlandzkim lesie wypatrujemy jakiegoś ruchu. Nagle pojawia się, niczym dzikie zwierzę -... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones