Recenzja filmu

Hanna (2011)
Joe Wright
Saoirse Ronan
Eric Bana

Biegnąca z wilkami

Joe Wright dał nam się poznać jako reżyser filmów spokojnych, kameralnych, grających bardziej na uczuciach aniżeli nerwach. I chociaż "Hannę" zaliczyć należy do grona thrillerów i filmów akcji,
Joe Wright dał nam się poznać jako reżyser filmów spokojnych, kameralnych, grających bardziej na uczuciach aniżeli nerwach. I chociaż "Hannę" zaliczyć należy do grona thrillerów i filmów akcji, trzeba przyznać, że od swojego ulubionego, sprawdzonego stylu twórca "Dumy i uprzedzenia" zbytnio odchodzić nie zamierzał. Udało mu się ten efekt osiągnąć i tym razem, jednak czy można i w tym przypadku mówić o sukcesie?

Główną bohaterką filmu jest młoda dziewczyna, Hanna. Poznajemy ją w momencie, gdy - po latach nauki - przygotowana jest już prawie do zbliżającej się nieubłaganie misji, której celem jest zabicie agentki Marissy Wiegler odpowiedzialnej za śmierć jej matki. A może raczej powinnam użyć słowa "zlikwidowanie"? Dziewczyna nie jest bowiem pierwszą lepszą poszukiwaczką zemsty - jej istnienie jest wynikiem eksperymentów przeprowadzanych przez wojsko w celu stworzenia żołnierza idealnego: pozbawionego litości, strachu za to obdarzonego wyjątkową siłą i wytrwałością. Kiedy, z pomocą swojego ojca, a zarazem byłego agenta CIA, osiąga optymalne przygotowanie do walki, wyrusza ze swego dotychczasowego domu gdzieś w mroźnym lesie Skandynawii, by nie tylko odnaleźć zabójczynię matki, ale jak się okazuje także odkryć prawdę o sobie i swoim pochodzeniu. Na swojej drodze spotka między innymi rodzinę turystów i, z ich pomocą, podejmie próbę przystosowania się do społeczeństwa, w którym teraz przyjdzie jej się odnaleźć.


Muszę jednak przyznać, że - mimo akcji zawartej w filmie w dużej ilości - obraz po pewnym czasie zaczął mnie nużyć. Reżyser chciał zapewne ukazać podróż Hanny jako wewnętrzną odyseję, dlatego też skupia się na tej postaci całkowicie. Nie wiem jednak, czy był to do końca udany pomysł. Słabość tego obrazu polega bowiem na tym, że nie potrafimy uczuciowo związać się z dziewczyną. Grająca Hannę Saoirse Ronan, wschodząca gwiazda kina, która pracowała już z Wrightem przy "Pokucie", i w tym filmie zagrała dobrze, jednak nie nadała swojej bohaterce wyrazistego kolorytu, przez co odnosiłam wrażenie, że Hanna - mimo swej niezwykłości, czy burzliwej przeszłości - jest w gruncie rzeczy postacią nudną. Szkoda, że nieuwidoczniony został bardziej kontrast między niewinnością bohaterki, która całe swoje życie mieszkała przecież w dziewiczym lesie, a jej brutalnością i chęcią mordu. Zamiast tego nastoletnia zabójczyni wędruje po całym świecie, a to przyglądając się narodowym marokańskim tradycjom, a to biegając po niemieckich blokowiskach. Właśnie, bohaterka cały czas biegnie - szukając ofiary, bądź też nie chcąc sama nią zostać. Jednak do czego zmierza sama fabuła?

Na pochwałę zasługuje zdecydowanie strona techniczna filmu. Już od pierwszej sceny, gdy Hanna poluje na ośnieżonych terenach północy, widać, że nasze oczy będą mogły cieszyć się dobrymi zdjęciami. Montaż także nie zawodzi - w scenach akcji pomaga w zdobyciu zainteresowania widza, podobnie jak muzyka, za którą odpowiedzialny jest duet z "Chemical Brothers". Nie mogło zabraknąć także utworu Griega "In The Hall Of The Mountain King", jakże eksploatowanego ostatnimi czasy. Tym razem użyty został w jednej z finałowych scen akcji i trzeba przyznać, że wypada naprawdę nieźle.

Aktorstwo także jest co najmniej poprawne, ale aktorzy bynajmniej nie magnetyzują widza. Zimna jak lód Cate Blanchett w roli Wiegler oraz uroczy jak zwykle Eric Bana jako ojciec Hanny, wypadają dobrze w swoich rolach drugoplanowych, podobnie jak Jessica Barden grająca Sophie - nastolatkę spotkaną przez główną bohaterkę. Z kolei Olivia Williams, wcielająca się w matkę Sophie tworzy niezbyt rozbudowaną, ale za to wyrazistą i budzącą sympatię postać.

Podsumowując, obrazowi brakuje żywiołowości, której potrzeba, by akcja mogła należycie zaabsorbować widza. Mimo dużego potencjału trudno "Hannę" nazwać godnym następcą sensacyjnej serii "Bourne'a" czy "Leona zawodowca". Widać, że reżyser plany miał ambitne, jednak zaowocowało to, w moim odczuciu, czymś między filmem dla widowni kin studyjnych i tej preferującej multipleksy, w wyniku czego ani jedna, ani druga nie będzie w pełni usatysfakcjonowana. W napływie dużo lepszych produkcji, wątpię, by "Hanna" miała zagościć na stałe we wspomnieniach większości widzów. Jest to raczej jeden z tych filmów, który - pomimo aspiracji do bycia głębokim - spływa po widzach jak woda po kaczce.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Joe Wright zdecydowanie nie jest anonimowo postrzegany w branży filmowej. W 2005 roku uraczył widownię... czytaj więcej
W ośnieżonym finlandzkim lesie wypatrujemy jakiegoś ruchu. Nagle pojawia się, niczym dzikie zwierzę -... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones