Recenzja filmu

Po maju (2012)
Olivier Assayas

Dojrzewanie, czyli proces

Assayas odmalowuje kompletny pejzaż lat 70. i nie odciąga od niego uwagi rozbuchaną stroną wizualną – to film przezroczysty formalnie, korzystający miejscami z poetyki dokumentu. 
"Apres Mai" Oliviera Assayasa to portret dojrzewania, jakiego w Polsce ze świecą szukać. I kino o antykapitalistycznym buncie, które nie zostanie wzięte na sztandar kawiarnianej rewolucji. Choć francuski reżyser korzysta z ikonografii bliskiej trybunom młodej lewicującej inteligencji, będzie dla niej zbyt powściągliwy, za mało radykalny. Autor nikogo nie dyskredytuje i nie przekreśla, rozdziela racje po równo, próbuje zrozumieć każdą postawę i każdemu bohaterowi podsunąć jakąś alternatywę. To rzadka i cenna perspektywa.

Film otwiera scena zamieszek na ulicach podparyskiego miasteczka. Jest rok 1970, a lokalni licealiści toczą regularne walki z policją. Zaczyna się od bezładnej bieganiny z transparentami i workiem ulotek, jednak eskalacja to tylko kwestia czasu: dzieciaki szybko zamieniają puszki z farbą na koktajle Mołotowa. I gdy już wydaje się, że znamy ciąg dalszy, Assayas robi pierwszy z wielu fabularnych zwrotów. Zamiast demonizować spontaniczną rewoltę i podglądać moralną degradację bohaterów, rozpoczyna złożoną, kilkutorową opowieść o młodości rozdartej między wieloma światami: polityki, ekonomii, kultury, wreszcie – indywidualnych pragnień. Przewodnikiem po tychże światach zostaje Gilles – chłopak o artystycznych aspiracjach, który wytracając pęd po okresie burzy i naporu, pakuje się w tryby kontrkulturowej machiny.

Odyseja Gillesa ma swój początek w aktach wandalizmu, "Nowych szatach przewodniczącego Mao" i amorficznym malarstwie, jednak szybko okazuje się, że pewnych rzeczy nie da się pogodzić: klasy i kasy, miłości i kariery, sztuki abstrakcyjnej i tej w służbie ideologii. Assayas zabiera swoją kamerę na każdą z filmowych ścieżek: podgląda zarówno tych, którzy zostali przy bohaterze, jak i tych, którzy poszli swoją drogą. Wokół buduje bogatą, niemal encyklopedyczną rzeczywistość: zagląda na półki z płytami i książkami, do kluboteatrów i sal kinowych, jest blisko bohaterów i blisko epoki. Odmalowuje kompletny pejzaż lat 70. i nie odciąga od niego uwagi rozbuchaną stroną wizualną – to film przezroczysty formalnie, korzystający miejscami z poetyki dokumentu.  

Koniec końców, Assayas dociera tam, dokąd tylko pozornie wiedzie prosta droga: pokazuje dojrzewanie jako proces, strumień ważnych i błahych wydarzeń, nudę i działanie, nie zaś jako hibernację między kolejnymi rewolucjami.     
1 10 6
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones