Recenzja wyd. DVD filmu

Będzie głośno (2008)
Davis Guggenheim

Krew na gryfie

Biograficzne anegdoty to jednak nie wszystko. Muzycy, po którzy wyraźnie widać, że dobrze czują się w towarzystwie Guggenheima, zdradzają też sporo tajemnic na temat swojego grania.
Dokument Guggenheima ma fantastyczny początek. Widzimy Jacka White’a, który, doglądany przez stado spokojnych i jakby nieobecnych krów, bawi się młotkiem w drewnianej szopie. Na stole układa ciężką deskę, wbija w nią gwoździe, montuje na niej pustą butelkę po coli, przeciąga strunę wzdłuż całej konstrukcji. Potem podpina to wszystko do pieca, czyli inaczej mówiąc wzmacniacza, i zaczyna grać, jakby miał w rękach sprzęt ze sklepu muzycznego. Gdy już kończy odwraca się w stronę kamery, zaciąga się skrętem i mówi ironicznie przez zęby: "kto powiedział, że musisz kupić gitarę?".

"Będzie głośno", muszę to stanowczo podkreślić, żeby nie było niedomówień i żeby nikt później się nie żalił, nie jest filmem dla majsterkowiczów, intrygującym poradnikiem, jak zrobić coś z niczego. To rzecz o gitarze i o trzech muzykach, którzy graniu na niej poświęcili życie. Jimmy Page, The Edge, Jack White – trzy legendy, trzy pokolenia, trzy odmienne rodzaje grania. Zjeżdżają się z różnych miejsc, w różnych autach, inaczej ubrani. Wspominają swoje początki: pierwsze gitary, nagrania, koncerty. White opowiada o dzieciństwie w Detroit pośród fanów hip hopu, o porzuceniu perkusji i odkryciu bluesa. Page mówi o niespotykanej chemii, która istniała między członkami Led Zeppelin, o frustracji, która dopadła go, gdy pracował jako muzyk sesyjny. The Edge przekonuje, że pewnie, gdyby nie był muzykiem U2, dziś pracowałby w banku. Biograficzne anegdoty to jednak nie wszystko. Muzycy, po których wyraźnie widać, że dobrze czują się w towarzystwie Guggenheima, zdradzają też sporo tajemnic na temat swojego grania. The Edge prezentuje ogromną konsoletę z przetwornikami dźwięku, z której korzysta podczas nagrań i koncertów, z emfazą rozwodzi się nad znaczeniem echa w jego muzyce, pokazuje nawet taras swojej willi nad morzem, na którym lubi grać tylko dla fal. Lider White Stripes chwali się plastykową gitarą i deklaruje, że można grać na niej nawet nogami. Można by jeszcze długo wymieniać.
 
Samo spotkanie rozgrywa się na dużym luzie, nie ma tu specjalistycznych wtrętów, zbędnego zamulania. "Będzie głośno" to film dla wszystkich fanów muzyki gitarowej, a nie tylko dla tych, którzy sami grają. Łącząc materiały archiwalne i wypowiedzi swoich bohaterów, reżyserowi udało się, niejako przy okazji, opowiedzieć historię samej gitary: od bluesa poprzez rock’n’roll, punk aż po dzień dzisiejszy, chyba ciągle najważniejszego instrumentu, bez którego trudno wyobrazić sobie w ogóle muzykę popularną.   

Oglądając "Będzie głośno", zastanawiałem się, jakich trzech innych muzyków mogłoby w nim wystąpić. Oczywiście, każdy pewnie wybrałby kogoś innego (ja na przykład postawiłbym na: Neila Younga, Johna Frusciantego i Jonny’ego Greenwooda), nie znaczy to jednak, że ekipa, którą wybrał Guggenheim się nie sprawdza, wręcz przeciwnie. Widać, że coś się dzieje między nimi, że nie jest to żadna blaza, PR-owa sztuczka, ocieplanie wizerunku, tego typu bzdury. Nie, przez dobre 90 minut obserwujemy trzech muzyków, którzy darzą się respektem i którzy chcą ze sobą rozmawiać. Kto wie, czy nie jest to jedyna okazja, by posłuchać, jak idole mówią inaczej niż wyuczonym tekstem.

"Będzie głośno" jest nade wszystko filmem o pasji. Filmem o ludziach, którzy mówią: "gitara jest wszystkim, czym jestem", którzy potrafią  poświęcać się temu, co robią aż do krwi. Można w tym dokumencie zobaczyć także coś równie ciekawego – opowieść o tym, że muzyka jest czymś, co chyba do końca nikomu z nas nie mieści się w głowach. Pojawiają się w filmie te dziwne, chociaż przecież tak często słyszane z ust muzyków wypowiedzi: "muzyka mnie wzywała", "zawsze miałem w sobie ten dźwięk, tylko nigdy nie wiedziałem, jak go wyrazić", "ta melodia pojawiła się znikąd". Wszystko to brzmi strasznie enigmatyczne, ale trudno powiedzieć, że jest nieprawdziwe. Muzyka przecież ciągle dobywa się nie wiadomo gdzie. Gitara jest tu tylko (aż) mostem łączącym muzyka z muzyką, która w nim gra.  
1 10 6
Rocznik '83. Absolwent filmoznawstwa UAM. Krytyk filmowy. Prowadzi dział filmowy w Dwutygodnik.com. Zwycięzca konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2007). Współzałożyciel nieistniejącej już "Gazety... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jackowi White'owi wystarczą drewniana belka, gwoździe, butelka i drut, by zrobić gitarę elektryczną. Im... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones