Recenzja filmu

Soul Kitchen (2009)
Fatih Akin
Adam Bousdoukos
Moritz Bleibtreu

Przez żołądek do serca

Utwór promuje retoryczne pytanie: "Muzyka, miłość, taniec. Czego chcieć więcej!?". I jak rzadko kiedy, jest ono niezłą recenzją całości.
Zaczyna się jak parodia kucharskich popisów rodem z telewizji śniadaniowej. Tłuste włosy i tłuste żarcie, brudne ręce i jeszcze brudniejsza kuchnia, ryba i frytki, skwierczące w głębokim oleju. W sam raz na niewybredne podniebienia klientów tytułowej knajpy, należącej do mieszkającego w Niemczech Greka, Zinosa (Adam Bousdoukos). Menadżer z przypadku ma jednak większe problemy niż żywnościowe nawyki niemieckiego narodu. Jego dziewczyna, po niekończących się kłótniach, wyjeżdża pracować do Szanghaju, brat-skazaniec wychodzi na wolność i panoszy się w ciasnym (ale własnym) kącie Zinosa, zaś były kolega ze szkolnej ławy, pragnący odkupić knajpę, nasyła na bohatera sanepid. Matką wszystkich nieszczęść okazuje się jednak bolesna przepuklina kręgosłupa. Zupa z torebki, życie w proszku, dzień jak co dzień. Do czasu.

Dystrybutor nie bez kozery reklamuje nowy film Fatiha Akina jako komedię. Ton, którym turecki reżyser, zwany słusznie "sumieniem" multikulturowych Niemiec, opowiada o perypetiach Zinosa, nie pozostawia żadnych wątpliwości: nie będzie to kolejna historia nieprzekraczalnych barier i komunikacyjnej indolencji wielonarodowego społeczeństwa. Utwór promuje retoryczne pytanie: "Muzyka, miłość, taniec. Czego chcieć więcej!?". I jak rzadko kiedy, jest ono niezłą recenzją całości. Obraz Akina jest zabawny, roztańczony (kapitalny soundtrack i pomysłowe wykorzystanie muzyki źródłowej) i wygrany bez fałszywych nut. Że jest to teren dla reżysera nowy, pokazują nieliczne fragmenty, gdy  rozpoczyna się tłuczenie stylistycznym kilofem. Kiedy artystę zawodzi poczucie humoru, zaczyna on szukać podpórki w postaci kliszowych postaci i scen (zgranych do cna motywów komediowych nie brakuje, przoduje urzędniczka skarbowa, zamieniona przez afrodyzjaki w wulkan seksu). Kiedy jednak nie czuje desperackiej potrzeby zabawienia widza, wychodzi mu całkiem apetyczna komedia o zapuszczaniu korzeni poprzez kolektywny wysiłek. Jego bohaterowie zachowują się jak dzieci we mgle, poruszają się w życiu po omacku. Jeśli czynią zło, to tylko ze słabości, nigdy z wyrachowania. Łatwo im kibicować, jeszcze łatwiej wierzyć w ich triumf.

Sednem nowej konwencji, przyjętej przez pochmurnego zazwyczaj Akina, jest rola Birola Ünela, tureckiego aktora znanego z "Głową w mur". Tutaj gra on przegiętego kucharza-furiata, który zostaje wyrzucony z ekskluzywnej knajpy za obrażanie klientów, a następnie znajduje zatrudnienie u Zinosa. Jest zasymilowanym Turkiem, który znalazł swoje miejsce w systemie. Odkrył coś, w czym jest dobry i na czym mu zależy. Autentycznym problemem nie jest dla niego płynna tożsamość kulturowa, ale to, że grubas przy stoliku numer dwa robi sobie z żołądka śmietnik. Tak samo dla Akina najważniejsze jest smaganie bacikiem ironii tych, którzy nie słyszą muzyki, nie tańczą i nie kochają.
1 10 6
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones