Recenzja filmu

The Grudge - Klątwa (2004)
Takashi Shimizu
Sarah Michelle Gellar
Jason Behr

Uraza

Japończyk <a href="http://www.filmweb.pl/Takashi,Shimizu,filmografia,Person,id=135720" class="n">Takashi Shimizu</a> karierę reżysera rozpoczął w 1998 roku telewizyjnym filmem <a
Japończyk Takashi Shimizu karierę reżysera rozpoczął w 1998 roku telewizyjnym filmem "Gakko no kaidan G", a dziś już może pochwalić aż 10 tytułami na swoim koncie. Ale uwaga, aż 5 z nich to kolejne części lub wersje popularnej w Kraju Kwitnącej Wiśni serii horrorów "Ju-On". Zapoczątkowany w 2000 roku cykl dziś jest obok "The Ring – Krąg" Hideo Nakaty jednym z najpopularniejszych przykładów japońskiego kina grozy. Nic więc dziwnego, że podobnie jak "Ringu" również i "Ju-On" spotkał się z zainteresowaniem hollywoodzkich producentów. Kiedy kilka lat temu japońskie horrory zaczęły cieszyć się sporą popularnością wśród amerykańskiej młodzieży szefowie hollywoodzkich wytwórni zaczęli masowo kupować do nich prawa. Zależało im jednak nie na wprowadzeniu owych filmów do kin, a na zablokowaniu dystrybucji na terenie Stanów Zjednoczonych a następnie realizacji na ich podstawie amerykańskich remake'ów z hollywoodzkimi aktorami w rolach głównych. Dopiero te wersje, wsparte sporymi kampaniami reklamowymi, korzystając z medialnej popularności oryginałów wchodziły do kin praktycznie "skazane na sukces". Ten scenariusz sprawdził się przy "The Ring", który okazał się przebojem praktycznie na całym świecie i nie zawiódł również przy stosunkowo taniej "The Grudge – Klątwie", która przy budżecie w wysokości zaledwie 10 milionów dolarów zarobiła już ponad 140 milionów. Jeśli podobną popularnością cieszył się będzie realizowany przez Waltera Sallesa remake "Dark Water" możemy spodziewać, że azjatyckie filmy w amerykańskich wersjach będą coraz częściej pojawiać się w kinach. Miałem przyjemność poznać oryginalną, japońską wersję "Ju-On: The Grudge", która zrobiła na mnie olbrzymie wrażenie. Oglądana w środku nocy w ciemnym pokoju i ze słuchawkami na uszach historia dostarczyła mi takich emocji, że później jeszcze długo nie mogłem zasnąć. Z zainteresowaniem śledziłem więc wszystkie informacje odnośnie jej amerykańskiego remake'u. Przede wszystkim z zaskoczeniem przyjąłem wiadomość, że za kamerą stanie twórca oryginału Takashi Shimizu. Zaledwie w rok po premierze "Ju-On: The Grudge" miał podjąć się opowiedzenia tej samej historii, tym razem jednak z myślą o odbiorcach amerykańskich. Co więcej, do ról członków rodziny Saeki zaangażował znanych z japońskiego pierwowzoru Takako Fuji, Yuya Ozeki oraz Takashi Matsuyama, a akcji nie przeniósł na grunt amerykański, co przy "The Ring" uczynił Gore Verbinski, ale pozostawił w Japonii. W rezultacie Shimizu nakręcił film bardzo podobny, a miejscami wręcz identyczny z oryginałem. Wiele scen "The Grudge – Klątwy" to kalki ujęć i sekwencji z wcześniejszego "Ju-On: The Grudge". Nieznacznie jedynie zmieniono fabułę, czyniąc ją bardziej zrozumiałą dla widza z naszego kręgu kulturowego. Bohaterką opowieści jest młoda amerykańska studentka Karen, która wraz ze swoim chłopakiem postanowiła zamieszkać i kontynuować naukę w Japonii. W wolnych chwilach pracuje jako wolontariuszka w organizacji zajmującej się pomocą społeczną. Pewnego dnia zostaje wysłana do domu młodego małżeństwa Amerykanów. Nie wie jeszcze, że nad budynkiem ciąży klątwa. Każdy, kto do niego wejdzie ściąga na siebie gniew demonów... Podobnie jak "The Ring – Krąg", "The Grudge – Klątwa" fabularnie mocno nawiązuje do japońskich historii o duchach oraz wierzeń mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni. Mamy tu więc nawiedzony dom, przerażającą tragedię, która doprowadziła do narodzin tytułowej klątwy, długowłosego demona jak również grupę bohaterów przypadkowo wplatanych w całą aferę i stawiających czoła siłom nie z tego świata. Niestety, mimo stosunkowo niewielkich odstępstw od oryginału nie udało się Shimizu zrobić równie udanego filmu, co "Ju-On: The Grudge". W japońskim filmie nastrój grozy towarzyszył widzowi praktycznie przez cały czas. Niepokojące dźwięki oraz mroczne zdjęcia zapewniały odbiorcom podniesiony poziom adrenaliny nie tylko w scenach, w których na ekranie pojawiał się demon. W "The Grudge - Klątwie" ten przerażający klimat został zastąpiony typowo hollywoodzkimi rozwiązaniami. Głośniejsza muzyka uprzedza nas, że za chwile stanie się coś strasznego, światło psuje się akurat wtedy kiedy jest najbardziej potrzebne, a pojawiająca się znienacka na ekranie sylwetka potwora sprawia, że podskakujemy w kinowym fotelu. Ta schematyczność powoduje, że po jakimś czasie widzowie wiedzą już kiedy spodziewać się "straszenia" i zaczynają się delikatnie nudzić. "The Grudge - Klątwa" mimo wielu japońskich akcentów to wciąż typowa hollywoodzka produkcja. Solidna, mogąca się spodobać, ale na pewno nie wybitna. Jeśli nie oglądaliście japońskiego "Ju-On: The Grudge" możecie się wybrać do kina. Co by nie mówić, w "The Grudge" znalazło się kilka prawdziwie przerażających scen.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Klątwa" to kolejny film z serii amerykańskich remake'ów japońskich horrorów (po "Kręgu", przed "Dark... czytaj więcej
Na dobry początek zaznaczę, że nie wiem, czy dobrym pomysłem jest pisanie recenzji remake'u filmu,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones