Recenzja filmu

Mama i ja (2012)
Anne Fletcher
Barbra Streisand
Seth Rogen

Z mamą w samochodzie

Niedobrany duet bohaterów w ciasnej przestrzeni samochodu to oczywiście podręcznikowy punkt zapalny dla kolejnych potencjalnych wybuchów śmiechu. Scenarzysta Dan Fogelman zadbał o odpowiednie
"Mama i ja" zabiera nas w podróż utartymi filmowymi szlakami. Brak fabularnych niespodzianek zapowiada już wybrana przez twórców konwencja kina drogi; niezbyt czytelna w polskim tłumaczeniu tytułu. Oryginalne "The Guilt Trip", oznaczające wycieczkę podjętą z poczucia winy, nie pozostawia wątpliwości co do rodzaju historii, jaką nam się opowiada. Skoro trajektoria tej wyprawy jest z góry ustalona, ciężar umilenia nam udziału w niej spoczywa na barkach odtwórców głównych ról. Oraz – oczywiście – na jakości gagów, które ta para przed nami odgrywa. W obu przypadkach jest jednak raczej przeciętnie.

Seth Rogen gra domorosłego wynalazcę Andy'ego. Postanawia on zabrać swoją matkę, Joyce (Barbra Streisand), w podróż, podczas której będzie promował rewolucyjny środek czyszczący własnej produkcji. Spotkania z kolejnymi inwestorami nie pójdą jednak po jego myśli, a prawdziwa rewolucja rozegra się – któż by zgadł? – właśnie między Andym a Joyce. Niedobrany duet bohaterów w ciasnej przestrzeni samochodu to oczywiście podręcznikowy punkt zapalny dla kolejnych potencjalnych wybuchów śmiechu. Scenarzysta Dan Fogelman zadbał o odpowiednie komplikacje: matka skrywa żal do syna, on tymczasem nie wyjawia jej prawdy o swoich zawodowych tarapatach ani o tym, dlaczego w ogóle zaprosił ją na tę wycieczkę. Napięte relacje na linii rodzice-dzieci to w końcu sprawdzone komediowe pole minowe. Dlatego dziwić może mnogość niewypałów, jakie czekają nas po drodze.

Przede wszystkim to film raczej dla fanów Streisand niż wielbicieli Rogena. Koncepcja na gwiazdorski duet jest prosta: Streisand szarżuje, Rogen reaguje. Motorem większości zwrotów akcji jest właśnie postać Joyce, co pozostawia Andy'emu głównie przewracanie oczami i załamywanie rąk. To dość zachowawczy wybór. Żadna z gwiazd nie wykracza bowiem ze strefy bezpieczeństwa swojego emploi, a dysproporcja charakterów zaczyna po jakimś czasie nudzić. Trzeba jednak przyznać, że Streisand panuje nad swoimi ekscesami i unika osunięcia się w irytującą karykaturę – choć miejscami jest tego blisko. Twórcy trochę zbyt nachalnie eksploatują stereotyp wszędobylskiej, oderwanej od rzeczywistości matki. Udział aktorki w tym filmie może zresztą dziwić. W końcu to jej pierwsza od 16 lat (od czasu "Miłość ma dwie twarze") pierwszoplanowa rola.

Kolejne perypetie bohaterów wydają się odhaczaniem punktów na trasie, jaką przejechały już zastępy podobnych komediowych duetów. Mamy kasyno w Las Vegas, mamy obowiązkowe amerykańskie dziwactwo – tutaj pod postacią knajpy, gdzie odpowiednio szybkie zjedzenie gigantycznego steku pozwala uniknąć płacenia rachunku. Udany jest na przykład epizod nad Wielkim Kanionem, ale jedynie co któryś żart jest naprawdę zabawny. O dziwo dużo bardziej w punkt wygrane są momenty wzruszeń. Na przykład zwierzenie się Andy'ego z przyczyn wyjazdu na studia do innego miasta. Mimo to ostatnie ujęcie, silące się na rzewną metaforę matczyno-synowskich relacji, jest zupełnie chybione. Jego nachalne przestylizowanie ma się zresztą jak pięść do oka w stosunku do reszty filmu, który jest raczej przezroczysty. Poczucia winy po wyjściu z kina nie będzie – ale szału też nie.
1 10
Moja ocena:
5
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones