Recenzja wyd. DVD filmu

Świat według Spiveta (2013)
Jean-Pierre Jeunet
Kyle Catlett

Od zera do bohatera, czyli jak wynalazłem perpetuum mobile

W "Świecie według T.S. Spiveta" francuski wizjoner kina daje upust kontrolowanemu szaleństwu, oferując plastyczny, wieloelementowy mariaż łagodnie pieszczący oko widza. Rzeczywistość otaczająca
Jean-Pierre Jeunet należy do tego rodzaju twórców, którzy raczą widzów swymi dziełami zaledwie raz na parę lat, jak już jednak uderzą, to robią to z hukiem godnym dział Navarony. Co więcej, Francuz przykłada szczególną uwagę do wizualnej formy swych kinematograficznych brylantów, dopieszczając każdy pojedynczy kadr z maestrią godną największych wirtuozów płótna. Kto widział "Miasto zaginionych dzieci" czy "Delicatessen", ten w mgnieniu oka jest w stanie przywołać w myśli powykręcane obrazy, dopracowane do najmniejszego szczegółu kostiumy czy wymyślną scenografię. Za to, jak pan Jeunet przeniósł kawałek swej bujnej wyobraźni w hermetyczne dotychczas uniwersum "Obcego", jestem mu w stanie zaś bić pokłony po dziś dzień, do samej podłogi. Pomimo, iż niektóre odważne próby reżysera nie kończą się całkowitym sukcesem, wszystkie jego filmy oferują specyficzny klimat, którym przepełnione są nietypowe historie przezeń opowiadane. Nie inaczej ma się sprawa ze "Światem według T.S. Spiveta", w którym jednak Jeunet nieco pohamował swe artystyczne zapędy. Dla pewnej grupy widzów częściowe wypranie z ekstrawagancji może zakrawać na bluźnierstwo, dla innych kinomanów bardziej przyjazne podejście do odbiorcy może okazać się wyjściem idealnym.



T.S. Spivet (Kyle Catlett) to niezwykle uzdolniony chłopak, który wyróżnia się spośród członków familii wybitnym umysłem. Matka Spiveta (Helena Bonham Carter) spędza całe dnie na poszukiwaniu nowych gatunków insektów, ojciec (Callum Keith Rennie) należy do raczej małomównych osób, zaś siostra (Niamh Wilson) za swoje hobby przyjęła wielogodzinne rozmowy przez telefon. T.S. najlepiej dogaduje się ze starszym bratem Laytonem (Jakob Davies), który jednak w wyniku nieszczęśliwego wypadku "opuszcza" rodzinę, ku rozpaczy Spiveta. Gdy niespodziewanie chłopak otrzymuje telefon od szkoły wyższej z zaproszeniem na wykład w ramach nagrody za projekt perpetuum mobile, decyduje się on stawić czoła przygodzie. Nic to, iż władze uczelni oczekują raczej wizyty ojca dziecka, wszak któż by się przejmował drobnostkami... T.S. podczas brawurowej podróży spotka wiele ekscentrycznych osobowości oraz wyniesie parę cennych lekcji odnośnie rzeczywistości...



Paradoksalnie, po raz kolejny ignorancja w pewnych dziedzinach życia okazuje się być zbawienna, fani książkowego pierwowzoru mieszają bowiem recenzowaną ekranizację z błotem za spłycenie przesłania papierowego dzieła. Ponieważ nie dane mi było obcować z protoplastą, mogłem przystąpić do chłonięcia wizji Jeuneta bez jakichkolwiek uprzedzeń spowodowanych odbieganiem od pierwotnej linii fabularnej. Nawet jeśli faktyczne kinowy "Świat według T.S. Spiveta" traktuje wybiórczo historię genialnego chłopca, robi to z na tyle dużą delikatnością, iż widz nie odczuwa z tego powodu żadnego dyskomfortu. Tak czy inaczej, dzieło Francuza i tak pełne jest różnorakich wątków okraszonych piękną zabawą z obrazem, które nadają głębszego wymiaru "zwykłej" opowieści o "zwykłej" podróży.



Przymierzając się do pozycji spod ręki Jeuneta można być pewnym jednego, tj. łamania konwenansów przybierającego formę wizualnych eksperymentów. W "Świecie według T.S. Spiveta" wizjoner kina daje upust kontrolowanemu szaleństwu, oferując plastyczny, wieloelementowy mariaż łagodnie pieszczący oko widza. Rzeczywistość otaczająca chłopca pełna jest cyfr, liczb i skomplikowanych wykresów, które co rusz ozdabiają ekran w trakcie samotnej wędrówki w nieznane. A to dystans do torów kolejowych liczony jest przez bohatera na szybko w pamięci, co odzwierciedlają obliczenia wyskakujące w tle; a to zależności rodzinne rozrysowane zostają na prostym schemacie; w końcu kolejne etapy podróży obrazują papierowe wycinanki niczym z uroczego kolażu... Z pewnością Jeunet nie spada poniżej pewnego poziomu, do którego przyzwyczaił tysiące wielbicieli na całym globie. A że artyzm twórcy upakowany został w konwencję wybitnie familijną? Cóż, nie powinno to raczej stanowić zbyt wielkiego problemu dla osób otwartych na nowe doznania.



Sam pomysł na wypad chłopca samopas to żadne, nomen omen, perpetuum mobile, tym niemniej mnogość sympatycznych wątków rozmieszczonych wzdłuż całej trasy Spiveta sprawia, iż podczas seansu trudno się nudzić. W trakcie brawurowej ucieczki budzący zaufanie dzieciak napotyka szereg indywiduów, w tym ma choćby niespotykaną przyjemność zaznajomić się z dziwacznym dróżnikiem odgrywanym przez... Dominique'a Pinona (Vriess z "Obcego 4"). Żonglerkę klimatem najlepiej oddaje inna nietypowa scena, podczas której Spivet zostaje gościem sławnego talk-show, z prowadzącym bezlitośnie grzebiącym w przeszłości chłopaka. Tego typu zabiegów i zabaw konwencją znajdziemy w dziele Jeuneta znacznie więcej, co zresztą było do przewidzenia już przed rozpoczęciem seansu.



"Świat według T.S. Spiveta" to kino familijne z morałem, w którym wiele dialogów/monologów to małe mistrzostwa świata w swojej dziedzinie. Szczególnie uroczo wypada bajeczka zaserwowana przez nadmienionego wcześniej dróżnika, która to opowiastka zostaje następnie bezlitośnie wypunktowana przez kierującego się rozumem Spiveta. To właśnie matematyczne podejście dziecka do codziennych, i nieco mniej przyziemnych, spraw jest zarówno przyczyną tarapatów jak i wielokrotnego uśmiechu goszczącego na twarzy widza. Jeunet sprawnie balansuje na granicy absurdu i realności, uzasadniając wymyślne wizualne fajerwerki głównie wybujałą wyobraźnią malca. W lekkim, z pozoru filmie, nie zabrakło jednak odrobiny goryczy, która przejawia się w tajemnicy głęboko skrywanej przez Spiveta, znajdującej swe wzruszające ujście w finalnych momentach filmu.



Nie wszystkie dzieła francuskiego reżysera potrafiły mnie do siebie przekonać, jednak Jeunet w lżejszym wydaniu przypasował mi zaskakująco dobrze. Oczekiwałem sympatycznego kina przygodowego w fantazyjnej zasmażce i dokładnie to właśnie otrzymałem, bez zbędnego cudowania czy nadmiernego szafowania stylistycznymi środkami. Jeśli zatem książka jest jeszcze bardziej wciągająca, pewnikiem sięgnę po nią w najbliższej przyszłości. "Świat według T.S. Spiveta" można spróbować polecić nawet zagorzałym przeciwnikom Francuza jako pierwszy krok w zagłębieniu się w twórczość cenionego artysty. Zawsze to w końcu Jeunet w wersji "light"; lekki i przystępny.

Ogółem: 7/10

W telegraficznym skrócie: Jean-Pierre Jeunet w wysokiej formie; "Świat według T.S. Spiveta" to mądre kino o familijnym charakterze i wizualnie atrakcyjnej formie; sympatyczna przygoda chłopca oferuje widzowi mariaż konwencji z naciskiem na cudaczną estetykę typową dla francuskiego reżysera; film zarówno dla młodszych, jak i starszych kinomanów; do rodzinnego oglądania w sam raz.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones