Recenzja wyd. DVD filmu

Autostopowicz (2007)
Dave Meyers
Sean Bean
Sophia Bush

Prawie jak John Ryder

John Ryder to ciekawy facet. Lubi się zabawić i podobnie jak jego słynni następcy – Anton Chigurgh z "To nie jest kraj dla starych ludzi" i Joker z "Mrocznego rycerza" – hołduje pokrętnej
John Ryder to ciekawy facet. Lubi się zabawić i podobnie jak jego słynni następcy – Anton Chigurgh z "To nie jest kraj dla starych ludzi" i Joker z "Mrocznego rycerza" – hołduje pokrętnej filozofii, uznającej sprawiedliwość przypadku i moralność chaosu. Podróżuje po Stanach autostopem, a gdy ma ochotę na zmianę kierunku, po prostu morduje kierowcę. Choć wygląda jak kloszard i ma przetłuszczone włosy, nie sposób odmówić mu dostojeństwa. Jest w końcu figurą z metafizycznego porządku, personifikacją niezrozumiałej, destrukcyjnej siły, czającej się w ludzkiej naturze (jest też figurą z porządku kina klasy B, więc akcent w ostatnim zdaniu połóżcie raczej na "destrukcję"). Nie bez przyczyny we wszystkich wymienionych filmach powtarza się ta sama scena: oto złapany przez policję bohater zostaje zamknięty w celi, a wszelkie próby ustalenia przez mundurowych jego tożsamości i motywacji, okazują się bezowocne.   

Ryder zadebiutował na ekranie w 1986 roku. W filmie Roberta Harmona grał go Rutger Hauer. W omawianym remaku z 2008 roku w jego postać wciela się Sean Bean. O różnicach w aparycji obydwu panów nie ma co dyskutować, sprowadzają się właściwie do tego, iż Hauer "ma w oczach pierdolca", jak to zgrabnie ujął pewien brytyjski krytyk. Bean pierdolca ewidentnie nie ma, na czym cierpi cały film. W roli Rydera jest co najwyżej niepokojący, ale niepokojąca jest nawet moja dwuletnia bratanica, gdy zaczyna się ślinić na widok spacerującej po ścianie muchy. Zamiast metafory dostaliśmy dosłowność, zamiast człowieka-zagadki – czubka nieodbiegającego ekstrawagancją od swoich kolegów po fachu.   

W centrum fabuły znów mamy pojedynek na szosie, czyli starcie Rydera z młodym Jimem Halseyem, niewinnym chłopaczkiem, który miał czelność wykopać psychopatę ze swojego samochodu. Kiedyś było w tej relacji psychologiczne napięcie, wynikające z westernowej narracji "jeden na jednego", rozładowywane mocarnymi scenami akcji. Tym razem Halsey nie podróżuje sam, gdyż nagła potrzeba zmiany dobrego na lepsze, kazała scenarzystom wymyślić postać jego dziewczyny, twardej Grace. Gdy pod koniec filmu okazuje się, że z seksownej brunetki zrobiono główną bohaterkę tylko po to, by zaskoczyć "niespodziewanym" zwrotem akcji tych, którzy oryginał Harmona znają jak własną kieszeń, wypada jedynie uderzyć głową o blat stołu. Trzy razy – za każdego ze scenarzystów.   
1 10 6
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Historia zaczęła się w 1986 roku, gdy pewien nieświadomy niczego młodzieniec ośmielił się zaprosić do... czytaj więcej
Rok 2006. Producenci remake'ów "Teksańkiej masakry piłą mechaniczną" i "Horroru Amityville" wpadają na... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones