Recenzja filmu

Blokersi (2001)
Sylwester Latkowski
Ascetoholix
Aśka

Prawdziwe oblicze hip-hopu

Co cię najbardziej fascynuje w hip-hopie? Świetna muzyka. To brzmienia, które uwielbiam. A jeśli chodzi o teksty - to, że mówią coś ważnego o problemach całego pokolenia. Niosą sensowny przekaz.
Co cię najbardziej fascynuje w hip-hopie? Świetna muzyka. To brzmienia, które uwielbiam. A jeśli chodzi o teksty - to, że mówią coś ważnego o problemach całego pokolenia. Niosą sensowny przekaz. Nie są jakimiś z dupy wysranymi rymowankami. Nie jest to piętnasty tekst o tym, że się zakochałem w Marzence. Tak brzmi odpowiedź DJ Volta na pytanie zadane mu przez Sylwestra Latkowskiego, reżysera filmu dokumentalnego "Blokersi" - obrazu, który jako jedyny chyba w szczery i inteligentny sposób opowiada o kulturze hip-hopu. Latkowski, znany jako autor filmu uznanego w oficjalnych mediach za kontrowersyjny - "To my, rugbiści", swój kolejny dokument zrealizował poniekąd w odpowiedzi na pogardliwy, a w najlepszym razie protekcjonalny stosunek oficjalnych środków przekazu do grupy twórców i odbiorców hip-hopu. Jak mówi sam reżyser, "dla wielu osób hip-hop jest subkulturą patologiczną. Chcę zaprzeczyć stereotypom i dlatego pokażę po prostu ludzi, którzy to robią. Dla mnie to otoczenie jest patologiczne, nie oni". I rzeczywiście - trzeba przyznać, że dotrzymał słowa - sportretował środowisko hip-hopu w powalająco wręcz szczery, otwarty i wolny od schematyzmu sposób. W "Blokersach" oglądamy nie tylko gwiazdy polskiej sceny hip-hopowej, ale też, a może przede wszystkim, młodych ludzi związanych z tą kulturą, młodzież z wielkich osiedli kilku polskich miast, ich środowisko, codzienne życie, problemy i sposób w jaki radzą sobie z szarością i nudą egzystencji w blokowiskach. Oglądamy rzeczywistość odartą z uproszczeń, jakimi karmią nas mass media, opisujące subkulturę hip-hopu jako zdegenerowaną i chorą. Kamera, towarzysząca bohaterom dokumentu dociera w rejony skrzętnie unikane zazwyczaj przez twórców filmowych, podsuwając nam obrazy szokujące, ale zarazem skłaniające do myślenia. Otrzymujemy prawdziwy portret polskiej ulicy, jej brzydoty i zaściankowości, którą bezkompromisowo opisują w swoich tekstach twórcy hip-hopu. Reżyser unika prostych odpowiedzi, wskazuje raczej tropy, jakimi powinien podążać widz, jeśli chce zrozumieć na czym polega specyfika i wyjątkowość przynależności do nurtu hip-hopu. Wniosek, jaki nasuwa się po obejrzeniu filmu jest jednak dość oczywisty - muzyka hip-hopowa i związana z nią kultura stanowią dla wielu młodych ludzi metodę na wyjście z blokowisk, uporanie się z codzienną beznadziejnością i brakiem perspektyw życiowych. Nisza kulturowa, jaką stał się hip-hop jawi się jako alternatywa dla najprostszego sposobu odreagowania stresu i frustracji towarzyszących egzystencji tysięcy młodych ludzi z blokowisk, czyli przemocy, narkomanii i poddania się nudzie. Latkowskiemu w zadziwiający sposób udało się nakłonić bohaterów swojego filmu do zwierzeń i rezygnacji z przyjmowania modnych póz, dzięki czemu powstał intrygujący dokument o niezwykle istotnym zjawisku dzisiejszych czasów. Dokument zrobiony z doskonałym wyczuciem klimatu opisywanego świata, zawierający dynamiczne, świetnie zmontowane sceny, którym towarzyszy rewelacyjna muzyka takich wykonawców jak m.in. Ascetoholix, DJ Volt, Fenomen, Fisz, Grammatik, Paktofonika, RapaFun. I zapewniam, że nie jest to chłodna, dydaktyczna opowiastka z morałem, lecz wciągający, świetnie skonstruowany i zrealizowany dokument o niezwykłej i fascynującej kulturze, będącej awangardą artystyczną pokolenia, które ma szanse nadać wkrótce ton sposobowi postrzegania rzeczywistości i jej opisowi w sztuce. Gorąco polecam.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Sylwester Latkowski to jeden z najbardziej rozpoznawalnych reżyserów filmów dokumentalnych w Polsce. W... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones