Recenzja filmu

Człowiek w białym ubraniu (1951)
Alexander Mackendrick
Alec Guinness
Patric Doonan

Zbawiciele lekko nie mają

Lubię starsze kino, jest o wiele spokojniejsze i bardziej przemawia treścią niż formą, w przeciwieństwie do wielu obecnych filmów. Na "Człowieka w białym ubraniu" trafiłem zupełnie przypadkowo,
Lubię starsze kino, jest o wiele spokojniejsze i bardziej przemawia treścią niż formą, w przeciwieństwie do wielu obecnych filmów. Na "Człowieka w białym ubraniu" trafiłem zupełnie przypadkowo, ale zaciekawiło mnie, w kogóż to tym razem wcieli się Alec Guinness.

"Man in the White Suit, The" to opowieść o zwykłym człowieku, który postanowił wynaleźć coś niezwykłego, jest nim Sidney Stratton. Nie kieruje nim chęć zysku, może troszkę pociąga go sława, ale głównym motorem jego działania jest chęć pomocy bliźnim. Pracuje w przemyśle tekstylnym, a jego celem staje się wynalezienie niebrudzącej się tkaniny. Nie jest to wcale łatwe zadanie. I to nie ze względu na sam pomysł, ale ze względu na kłopoty, na jakie natrafia młody wynalazca na swej drodze. Badania nie są tanie, a czasem bywają nawet niebezpieczne. Sidney jednak nie poddaje się; jeśli zostaje wyrzucony z jednej posady, natychmiast szuka kolejnej w przemyśle. Nie zależy mu na pracy w biurze badawczym, nie gardzi nawet pracą pakowacza, ważne, aby mógł mieć choć potajemną styczność ze środkami do własnych badań. Wytrwałość prowadzi go do sukcesu ponad miarę, udaje mu się wynaleźć materiał, którego nie można zabrudzić oraz nie można zniszczyć. Jednak jak to w życiu bywa, szczęście nie trwa długo, a poszukiwane zbawienie ludzkości staje się koszmarem dla wynalazcy.

Temat poruszony w filmie nie jest nowy, ale tutaj po raz pierwszy zetknąłem się z historią poruszającą problem celowego postarzania produktu opowiedzianą tak dosłownie i w tak przejmujący dla wynalazcy sposób. Okazuje się, że wynalezienie "wiecznego" produktu staje się przyczyną powszechnego kryzysu. Na jego ukryciu zależy wszystkim: od przedsiębiorców, którzy widzą tylko krótkotrwały przypływ zysku (przecież każdy kupi tylko jeden taki produkt), po samych nabywców (wiedzą, że jeśli skończy się sprzedaż, to oni sami stracą pracę). Taka idea, wydawałoby się rodem z filmów Barei, jest faktem historycznym, którego sami jako konsumenci czy wytwórcy doświadczamy na co dzień. Szerzej ten problem rozwinięto w filmie dokumentalnym "Spisek żarówkowy", który nakręcono 60 lat później. Natomiast w roku 1951, kiedy powstawał "Człowiek w białym ubraniu", problem celowego postarzania produktu był ukazywany wąskiemu gronu producentów jako panaceum na walkę z kryzysem i uzależnieniem konsumentów od kupna nowych towarów. I tak okazuje się, że historia mająca postać filmu z pogranicza fantasy jest bliższa prawdy niż fikcji.

W postać młodego wynalazcy wcielił się świetny Alec Guinness. Jest to aktor setek twarzy, potrafił zagrać fantastyczne role, które do dziś robią wrażenie i są szeroko pamiętane. Najbardziej znany jest chyba jako Obi-Wan Kenobi z "Gwiezdnych wojen", również główne role w "Doktorze Żywago" czy w filmie "Hitler – ostatnie 10 dni" pokazują, że był aktorem, który potrafi przekonująco zagrać każdą niemal postać. W "Człowieku w białym ubraniu" wykreował głównego bohatera, nieco zagubionego życiowo wynalazcy owładniętego idealistycznym podejściem do życia. Kiedy Stanley przekonuje się, że nikt nie oczekuje zbawienia, jakie chce ofiarować ludzkości, traci niemal wiarę w sens istnienia. Guinness świetnie pokazał przemianę bohatera i emocje, jakie towarzyszą podczas przeprowadzania prób badawczych, euforię sukcesu oraz w końcu brak wiary we własne ideały. Ta przemiana wydaje się tak realna, że łatwo można utożsamić się z tą postacią.

Sama fabuła filmu poruszająca ten powszechny problem ukazana jest w interesujący sposób, do tego oprócz świetnej kreacji Aleca Guinnessa możemy zobaczyć cały szereg charakterystycznych brytyjskich aktorów ukazujących przekrój ówczesnego przemysłowego społeczeństwa. Całości dopełnia genialny wg mnie pomysł na scenę pościgu za wynalazcą, który w swym nieskazitelnie białym i wręcz świecącym ubraniu ucieka niczym anioł zbawiciel przed ludźmi nie szukającymi wybawienia. A odpowiedź na pytanie, czy warto być zbawicielem musi już każdy zadać sobie sam.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones