Recenzja filmu

Elita zabójców (2011)
Gary McKendry
Jason Statham
Clive Owen

Zabójcy od siedmiu boleści

A mogło być tak pięknie... Miałem naprawdę niemałe oczekiwania wiązane z najnowszym dziełem Gary'ego McKendry. Film, oparty ponoć na prawdziwych wydarzeniach, miał łączyć w sobie żywiołowość i
A mogło być tak pięknie... Miałem naprawdę niemałe oczekiwania wiązane z najnowszym dziełem Gary'ego McKendry. Film, oparty ponoć na prawdziwych wydarzeniach, miał łączyć w sobie żywiołowość i atrakcyjność nowoczesnego kina z wyrafinowanym i trzymającym w napięciu filmem akcji rodem z lat 80. Na potwierdzenie tej tezy, w obsadzie obok energicznego Jasona Stathama widzimy wtórującego mu Roberta De Niro. I czy taki film, jeśli dorzucimy do niego jeszcze Clive'a Owena, może nie zakończyć się wielkim sukcesem...?

Okazuje się, że może. Reżyser nie wyciągnął żadnej nic z lekcji, jakiej dostarczył film "Niezniszczalni", który mimo rewelacyjnej akcji nie miał ani odrobiny wciągającej lub chociaż interesującej historii. W "Elicie zabójców" nie tylko fabuła "leży i kwiczy", jest nudna i niedopracowana. Sceny walk, strzelanin, czyli alfa i omega filmów akcji, nie tylko nie trzymają poziomu z filmu Stallone'a, ale są po prostu o wiele, wiele gorsze. Jak do tego doszło? Przecież w filmie główną rolę gra sam Jason Statham, człowiek stworzony do tego typu ról, jak niegdyś Arnold Schwarzenegger lub Sylvester Stallone. Szybki boks, a nawet nie, po prostu zwykła "młucka" pięściami rodem z amerykańskiej NHL, to nie jest coś, do czego przyzwyczaił na Statham, grając w "Transporterze" bądź "Niezniszczalnych". Ale dość o nim, bo nie tylko on zawalił. Naprawdę, przykro ogląda się bezradnego Roberta De Niro. Nie chodzi mi o jego postać, ale o niego samego. Wyglądał jak dziecko we mgle i widać, że nie do końca umiał się odnaleźć w granej przez niego roli. 

Fabuła, jak już wcześniej wspomniałem, jest banalna i wykorzystywana w wielu filmach. Danny Bryce (Statham) oraz jego mentor i przyjaciel w jednym - Hunter (De Niro), to para świetnych płatnych zabójców. Po jednej z akcji Danny postanawia odejść z branży i zacząć normalne życie. Kiedy jednak dostaje wiadomość, że Hunter jest przetrzymywany jako zakładnik, spieszy mu na ratunek. Okazuje się, że musi przejąć zlecenie swego przyjaciela, by uratować mu życie.

Rozczarowanie filmem nieco rekompensuje gra aktorska Dominica Purcella. Postać, w którą się wciela, Davies, to cwany osiłek, świetny tajniak, człowiek ze znajomością wielu języków załączoną do swojego portfolio. Jego gra jest lekka, a przede wszystkim bardzo naturalna, co daje sporo temu niezwykle sztucznemu i ciężkiemu filmowi. Bo tak chyba należy o tym powiedzieć. "Elita zabójców" to nie jest przyjemny film akcji, który przy swojej prostocie, a nawet lekkiej "głupkowatości" miał po prostu cieszyć widza. A przecież właśnie o to chodzić, aby sprawdzić widzowi radość z oglądania.

Niestety, w "Elicie zabójców" nie było ani dobrej akcji, ani radości z oglądania.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Z zupełnie niezrozumiałych dla mnie powodów powszechne jest obecnie przekonanie, że kino akcji musi mieć... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones