Recenzja filmu

Gabinet figur woskowych (1924)
Leo Birinsky
Paul Leni
Werner Krauss
William Dieterle

Zmęczony Caligari

Paul Leni, mimo swojego niewątpliwego talentu, praktycznie nigdy nie zyskał takiego rozgłosu jak w przypadku prawdziwych wizjonerów niemieckiego kina grozy – Friedricha Murnaua czy Fritza Langa.
Paul Leni, mimo swojego niewątpliwego talentu, praktycznie nigdy nie zyskał takiego rozgłosu jak w przypadku prawdziwych wizjonerów niemieckiego kina grozy – Friedricha Murnaua czy Fritza Langa. Może Leni nie dorównywał tym panom geniuszem, a jego dzieła były mniej odważne i przełomowe – nie sposób jednak odmówić mu niesamowitego zmysłu plastycznego, znakomitej narracji, a nawet specyficznego humoru. Paul Leni został nazwany przez fanów jego twórczości "Zapominanym mistrzem", ponieważ nawet jego najwybitniejsze filmy jak "Człowiek, który się śmieje" (1928), "Kot i Kanarek" (1927) oraz "Gabinet figur woskowych" (1924) nie przyniosły mu większej sławy. "Gabinet figur woskowych" to chyba jedne z ostatnich filmów grozy właściwego okresu ekspresjonizmu niemieckiego. Wydaje się przedziwnym eksperymentem, próbą zgrabnego połączenia dwóch największych dzieł tego okresu: "Gabinetu doktora Caligari", do którego nawiązuje chociażby samą nazwą, Roberta Wienego i "Zmęczonej Śmierci" Fritza Langa. Właściciel małego gabinetu figur z wosku próbuje zatrudnić taniego pisarza z bujną wyobraźnią, aby ten stworzył kilka fantastycznych opowieści na temat tyranów, których podobizny wystawione są na wystawie w gabinecie figur. Zamknięty na noc w budynku artysta zapuszcza się w swojej wyobraźni wprost do pałacu sułtana, gdzie toczy walka o rękę pięknej żony piekarza, i na tereny carskiej Rosji. Tam zapoznajemy się z historią cara Iwana Groźnego, bezwzględnego tyrana, który wpada w skomplikowaną intrygę uknutą przez swych podwładnych i popada w obłęd. Następnie bohater spotyka ostatnią postać tego dramatu – Kubę Rozpruwacza, który stanowi niebezpieczeństwo dla dyrektora gabinetu i jej córki... Film rozpoczyna się w wesołym miasteczku, którego wystrój od razu przywodzi na myśl scenografie z "Gabinetu doktora Caligari". Wszystkie cienie i poskręcane budynki ładnie współgrają ze sobą, jednak nie posunięto się tu tak daleko jak zrobili do scenografowie w niezapomnianym filmie Wienego. Mimo że dekoracje są jedną z mocniejszych stron filmu i prezentują się bardzo porządnie, to jednak miałem uczucie niedosytu. Wydawało mi się, że całą scenerię mającą imitować koszmarny lunapark można było jeszcze bardziej udziwnić. Podobnie sprawa się ma z historiami opowiadanymi nam przez reżysera. Od razu i bez większego zagłębiania się w szczegóły mamy wrażenie, że to już mieliśmy okazję gdzieś oglądać. I rzeczywiście – podobieństwo do "Zmęczonej Śmierci" jest co najmniej duże, zwłaszcza w opowieści arabskiej. Mimo, że nowele są do siebie podobne, to dzieło Langa znowu wyraźnie góruję nad "Gabinetem figur woskowych". Przedstawionym historiom brak uczucia grozy i melancholijno-dramatycznej nutki. Można by powiedzieć, że historię są wręcz zabawne. Z wyjątkiem ostatniej sceny z Kubą rozpruwaczem, gdzie obraz zaczyna wirować i zmieniać barwy, wszędzie widzimy otwierające się i zamykające drzwi, a świat przybiera charakter ogromnego pokoju luster. I to właśnie w tej scenie najlepiej widać talent Paula Leni; nie mogą z tym równać się nawet carskie pałace i podziemia prezentowane we wcześniejszej opowieści.   Mocnym elementem filmu jest gwiazdorska obsada, złożona praktycznie z samych wielkich gwiazd niemieckiego kina tamtego okresu. W postać Iwana Groźnego wspaniale wciela się Conrad Veidt (Cesare z "Gabinetu doktora Caligari" i Major Heinrich Strasser z "Casablanki"), grana przez niego postać jest najbardziej przekonywująca ze wszystkich, świetnie w swych ruchach oddaje chłód i desperacje cara. Kubę Rozpruwacza  gra Werner Krauss, czyli pamiętny Dr Caligari, a John Gottowt (Scapinelli z "Studenta z Pragi") prezentuje nam osobę właściciela gabinetu figur. Oglądając film nie sposób nie zauważyć wielkiego kunsztu aktorskiego tego trio. Nie będę jednak ukrywał. Mimo ładnych dekoracji, interesującej wymowy niektórych scen i wyszukanej obsady film jest dość średni. Jeżeli rzeczywiście byłą to próba połączenia "Gabinetu doktora Caligari" ze "Zmęczoną Śmiercią", to nie wyszło ona najlepiej, chociaż zadanie było naprawdę trudne, ponieważ filmy te poruszają dwie różne tematyki. Czy warto? Na pewno – jeżeli jesteś fanem filmów tego rodzaju to myślę, że powinieneś zobaczyć ten obraz, chociażby po to, żeby na własne oczy przekonać się, jak ciężki w tworzeniu był film ekspresjonistyczny.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones