Recenzja filmu

Good Time (2017)
Benny Safdie
Josh Safdie
Robert Pattinson
Benny Safdie

Neonowy demon

"Good Time" przede wszystkim zachwyca formalnie, wyglądając jak kolejna pozycja z portfolio Nicolasa Windinga Refna. Celebrowane, przeciągłe ujęcia w neonowych kolorach - ze wzmagającą estetyczne
Chociaż debiutujący na Festiwalu Filmowym w Cannes "Good Time" nie trafił ostatecznie do polskich kin (poza specjalnymi pokazami, m. in. na American Film Festival), od stycznia można go obejrzeć na Netflixie. Koniec reklamy.

To historia Conniego (Robert Pattinson), który wraz z opóźnionym umysłowo bratem Nickiem (Ben Safdie - nota bene współreżyser filmu) napada na bank, aby zdobyć pieniądze na samodzielne życie. Od początku wiadomo, że źle się to skończy. Nick dostaje ataku paniki i z trudem udaje się go uspokoić. Jakby tego było mało, niespodziewanie eksploduje ukryty w banknotach ładunek wybuchowy, który barwi bohaterów niezmywalną czerwienią. Na domiar złego zdezorientowanych braci zaskakuje przyjazd policji - Connie ucieka, a jego młodszy brat zostaje złapany i osadzony w więzieniu, a następnie pobity przez współwięźniów i przewieziony do szpitala pod specjalnym nadzorem. Zdeterminowany Connie postanawia za wszelką cenę go stamtąd wydostać. Więcej szczegółów zdradzać nie można. Absurdalny przypadek obraca fabułę o sto osiemdziesiąt stopni, igrając z oczekiwaniami widza. Spontaniczne, nerwowe i niezbyt racjonalne decyzje bohaterów powodują, że katastrofa jest tylko kwestią czasu.

Nieudany napad, schwytanie przez policję, próba wydostania „partnera” na wolność, przestępczy półświatek i narkotyki w tle. Brzmi jak typowy oklepany sensacyjniak. Nic z tych rzeczy. Fabuła może nie jest zbyt skomplikowana, ale w kontekście tego filmu nie stanowi to bynajmniej jego wady. "Good Time" przede wszystkim zachwyca formalnie, wyglądając jak kolejna pozycja z portfolio Nicolasa Windinga Refna. Celebrowane, przeciągłe ujęcia w neonowych kolorach - ze wzmagającą estetyczne doznania pulsującą muzyką - hipnotyzują, nie pozwalając oderwać się od ekranu. Soundtrack Daniela Lopatina kontroluje nasz puls, dostosowując go do tempa opowieści. Raz współgra z fetyszyzującymi kolorystykę miasta ujęciami, innym razem (w scenach pościgów) doskonale komponuje się z szybkim montażem i dynamiczną pracą kamery.

Prostota opowiadanej historii, w przeciwieństwie do późniejszych filmów Refna, nie sprawia wrażenia pustki i braku pomysłu na rozwój fabuły. To świadomy dobór środków narracyjnych, w pełni kontrolowany przez reżysera. Główny bohater w niczym nie przypomina chodzącego od punktu A do punktu B, milczącego Ryana Goslinga. To znerwicowana, nadpobudliwa, nieobliczalna, zdesperowana postać, w którą brawurowo wciela się Robert Pattinson. Aktor nieraz próbował wydostał się z szufladki bożyszcza nastolatek (wampira z sagi "Zmierzch" czy buntownika z melodramatu "Twój na zawsze"), grając naprawdę "niegrzecznego chłopca" w "Rover", a wcześniej występując u Davida Cronenberga ("Cosmopolis" i "Mapy gwiazd"), ale dopiero w tym filmie pokazał pełnię swojego talentu. Każdy jego gest, spojrzenie, sposób mówienia doskonale oddaje charakter jego postaci, czyniąc ją niezwykle wyrazistą i wiarygodną.

"Good Time" to wysmakowany i dopieszczony stylistycznie dramat sensacyjny z obłędną warstwą audiowizualną, o doskonale współgrającej ze sobą formie i treści. Dzięki temu jego seans będzie czymś więcej niż tylko, jak może wskazywać na to tytuł, dobrze spędzonym czasem.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Bracia Joshua i Ben Safdie, znani do tej pory głównie z realizacji krótkich metraży oraz wydanego w 2014... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones