Recenzja filmu

Hawana (1990)
Sydney Pollack
Robert Redford
Lena Olin

Havana

Kuba, ostatnie dni, a właściwie godziny panowania w tym kraju dyktatora Batisty. Zawodowy pokerzysta Jack Weil (Robert Redford) przyjeżdża do Hawany, by jeszcze raz zagrać o wysokie stawki. Na
Kuba, ostatnie dni, a właściwie godziny panowania w tym kraju dyktatora Batisty. Zawodowy pokerzysta Jack Weil (Robert Redford) przyjeżdża do Hawany, by jeszcze raz zagrać o wysokie stawki. Na statku poznaje żonę kubańskiego intelektualisty, a zarazem rewolucjonisty Arturo Durana. Zaintrygowany jej osobą pomaga jej w przemycie broni. Znajomość ta ma dalsze konsekwencje, bo początkowo zauroczony, a później zakochany w pięknej Bobby (Lena Olin) daje się wciągnąć w wewnętrzne rozgrywki polityczne pomiędzy reżimem Batisty a rewolucjonistami Castro. W konsekwencji ratuje Bobby, a później jej męża z więzienia SIM (policji politycznej Batisty). Bobby jednak decyduje się wrócić do męża, o którym wcześniej myślała, że został zabity, a Jack Weil, po przewrocie politycznym, tak naprawdę nie ma już nic do roboty na Kubie, wraca więc na Florydę. Film jest swoistym remakiem "Casablanki". Zresztą Sydney Pollack, jak sam mówił w niektórych wywiadach, marzył o zrobieniu tego właśnie filmu. Jak każdy remake, film ten ma swoje plusy i minusy. Minusem jest to, że nie wytrzymuje on porównania z klasyką, jaką jest "Casablanca". Ale jest to film dobry. Jest tam i wyeksponowany wątek miłosny i sensacyjny. Do tego wszystko poparte jest dobrą muzyką, moim zdaniem znakomitym motywem przewodnim. Postać Jacka Weila kreowana przez Roberta Redforda (mimo iż jest to teoretycznie cynik i "niebieski ptak") budzi sympatię. Weila stać na to, aby wznieść się ponad własne potrzeby i pragnienia, stać go na okazanie wspaniałomyślności, czego trudno się spodziewać po "zblazowanym", cynicznym, lekko zgorzkniałym pokerzyście. Prawdopodobnie to, co zrobił dobrego dla Arturo i Bobby Duranów, jest jedną z nielicznych, dobrych rzeczy, jakie miał okazję "popełnić" w swoim życiu. Robert Redford gra tutaj z pewną manierą, która nieodwracalnie nasuwa porównanie z grą Humphreya Bogarta w "Casablance", no ale cóż, jest to cecha chyba większości remaków. Niewątpliwą ozdobą filmu jest też oryginalna uroda Leny Olin, a także sugestywnie oddana atmosfera ostatnich dni i godzin panowania Batisty. Film ma swoisty nostalgiczny nastrój, co na pewno będzie jego zaletą dla tych, którzy lubią Redforda i filmy tego gatunku. Bo tak naprawdę to film ten jest bardziej melodramatem niż filmem sensacyjnym czy przygodowym. Całość akcji jest podporządkowana wzajemnym relacjom pomiędzy Jackiem Weilem a Bobby Duran. Końcowa scena pożegnania rozstających się prawdopodobnie na zawsze kochanków, podobnie jak w "Casablance", niejednemu może wycisnąć łzy z oczu. I jest jeszcze coś, co zostaje Weilowi, oprócz oczywiście dalszej gry w karty. Nadzieja. Nadzieja, że może jeszcze kiedyś zobaczy i spotka Bobby Duran.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones