Recenzja filmu

Iluzjonista (2006)
Neil Burger
Edward Norton
Jessica Biel

Celuloidowe czary

"Iluzjonista" to film baśniowy. Nie tylko ze względu na magiczne sztuki wykonywane przez głównego bohatera, ale przede wszystkim z uwagi na fabułę, która przywodzi na myśl opowieści czytanie
"Iluzjonista" to film baśniowy. Nie tylko ze względu na magiczne sztuki wykonywane przez głównego bohatera, ale przede wszystkim z uwagi na fabułę, która przywodzi na myśl opowieści czytanie dzieciom do poduszki. Chłopiec z włościańskiej rodziny zakochuje się z wzajemnością w pięknej księżniczce. Ich uczucie nie ma żadnych szans. Rodzina dziewczyny szybko i skutecznie rozdziela spotykającą po kryjomu parę. Spotkają się po latach w całkowicie odmiennych okolicznościach. Ona ma zostać żoną następcy tronu, on jest iluzjonistą znanym jako Eisenheim i przyciągającym swoimi występami tłumy widzów... Zapewne dla wielu widzów historia opowiedziana w filmie Neila Burgera będzie przewidywalna. Brak tu zwrotów akcji, w które obfitował traktujący o rywalizacji dwóch magików "Prestiż" Christophera Nolana. Autentyczna magia "Iluzjonisty" tkwi jednak nie w tym, co zostało opowiedziane, ale jak to zrobiono. Jako prawdziwy ekranowy czarodziej daje się poznać Dick Pope. Bez jego niezwykłych zdjęć "Iluzjonista" nie byłby tym samym filmem. Anglik, znany przede wszystkim ze współpracy z Mikiem Leighem, równie dobrze czuje się w ciasnych wnętrzach robotniczych mieszkań, znanych choćby z "Wszystko albo nic", co na przepięknych uliczkach czeskiej Pragi, gdzie realizował swój film Neil Burger. Monarchia austro-węgierska początku dwudziestego wieku zamienia się w obiektywie Pope'a w świat rodem ze starych, przykurzonych albumów. Zdjęcia są przygaszone, utrzymane w kolorze sepii, spowite delikatną mgiełką. W efekcie widz ma wrażenie, jakby znalazł się wewnątrz sennego marzenia albo przerzucał stare rodzinne fotografie. Sugestywny nastrój pieczołowicie zbudowany pracą kamery podtrzymuje muzyka Philipa Glassa. Niektórzy słuchacze i krytycy zarzucają Glassowi brak wyrazistości, a nawet pewną wtórność kompozycji. Muzyka do "Iluzjonisty" to "typowy Glass" - nie uświadczymy tu łatwo wpadających w ucho tematów. Utwory zdają się nie mieć żadnej ścisłej struktury, a jedynie "falować" zgodnie z kaprysem swojego twórcy. Słuchając tej muzyki mam czasem wrażenie obcowania ze snem. Po przebudzeniu nie sposób odtworzyć przebiegu wydarzeń, podobnie gdy ustają dźwięki skomponowane przez Glassa nie sposób zanucić choćby kilku zasłyszanych przed chwilą nut. To wrażenie płynności świetnie uzupełnia wizualną stronę "Iluzjonistywykreowaną przez Dicka Pope'a. Mając dwóch tak sprawnych magików Neil Burger mógł ograniczyć się do roli mistrza ceremonii. Wypada wspomnieć o jeszcze jednym czarodzieju, który przyłożył rękę do "Iluzjonisty". Paul Giamatti rolą inspektora Uhla udowadnia, że jest prawdziwym mistrzem drugiego planu. Jego bohater wszedł na salony dzięki ciężkiej pracy, jednak w zamian za społeczny i towarzyski awans oczekuje się od niego posłuszeństwa. Błyskotliwy, w głębi duszy pogardzający swoimi mocodawcami, Uhl coraz bardziej ulega fascynacji Eisenheimem. Postać metodycznego policjanta, który stopniowo traci chłodny dystans do badanych przez siebie wydarzeń, mogłaby posłużyć za materiał na osobny film. Kiedy inspektor rozwiąże już zagadkę i układając w myśli przebieg wydarzeń, wyjaśni ją również wszystkim widzom, wybuchnie śmiechem. Tryumfalnym? Szalonym?
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Ostatnich kilka miesięcy było szczególnie łaskawych dla miłośników dziewiętnastowiecznej magii -... czytaj więcej
Neil Burger, po całkiem ciekawej pozycji, którą zaserwował kilka lat temu ("Interview With the... czytaj więcej
Nie tak dawno temu mogliśmy oglądać film o zbliżonej tematyce. Mowa oczywiście o obrazie Christophera... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones