Recenzja filmu

Jedenasta czternaście (2003)
Greg Marcks
Hilary Swank
Colin Hanks

Life's a bitch

Kiedy wróciłem z pokazu prasowego czarnej komedii <a href="http://11.14.filmweb.pl/" class="n"><b>"11:14"</b></a> pierwsze co zrobiłem, to włączyłem komputer i sprawdziłem, czy entuzjastyczne
Kiedy wróciłem z pokazu prasowego czarnej komedii "11:14" pierwsze co zrobiłem, to włączyłem komputer i sprawdziłem, czy entuzjastyczne opinie, które czytałem przed projekcją, dotyczyły faktycznie tego filmu. Mimo niezłej obsady, fenomenalnej muzyki i zakręconego scenariusza "11:14" okazało się, w moim przekonaniu, propozycją wtórną i mocno niedopracowaną. Debiutancki obraz Grega Marcksa to pięć splatających się ze sobą historii rozgrywających się na przestrzeni kilkudziesięciu minut w uśpionym, niewielkim miasteczku gdzieś w Stanach. O godzinie 11:14 w nocy na opustoszałej drodze dochodzi do wypadku. Na maskę samochodu prowadzonego przez nietrzeźwego kierowcę spadają nagle zwłoki nastolatka ze zmasakrowaną twarzą. Spanikowany mężczyzna nie chcąc być podejrzanym o morderstwo postanawia ukryć zwłoki, wtedy właśnie pojawia się policja... Filmy składające się z oddzielnych, a jednocześnie powiązanych ze sobą historii opowiedzianych z zaburzeniem porządku chronologicznego są obecnie bardzo modne. To, co w 1994 roku, kiedy Quentin Tarantino pokazywał "Pulp Fiction", było czymś nowym i świeżym, dziś właściwie nikogo już nie dziwi. Filmy takie jak "Amores Perros", czy "Memento" zrobiły godziwy użytek z nowej poetyki pokazując olbrzymi potencjał tkwiący w takim opowiadaniu historii. Niestety, zabawa z chronologią ma sens, jeśli podyktowana jest fabułą obrazu. Ci, którzy widzieli "Memento" do dziś pamiętają zapewne nie tylko inteligentny sposób narracji, ale również zakończenie, jakie czekało na widzów w finale. Jednak już głośnym "21 gramów" Alejandro Gonzalez Inarritu udowodnił, że odwrócona kolejność zdarzeń sama w sobie nie jest żadną wartością. Mimo zastosowania tego rodzaju poetyki ani film, ani wynikające z niego przesłanie wiele na tym nie zyskały. Do podobnego wniosku doszedłem po obejrzeniu "11:14". Zaburzona chronologia nie wnosi nic nowego do całej historii. Gdyby opowiedziano ją w tradycyjny sposób pozostałaby tak samo zaskakująca i szalona. Debiutancki obraz Grega Marcksa to zwariowane połączenie absurdalnego humoru z makabrą, która miejscami wręcz ociera się o niesmak. W filmie znalazło się miejsce na obciętego penisa, kopulację z nieboszczykiem, jak również na oszustwo, napad na sklep i dwa przypadkowe morderstwa. Dzieje się więc dużo i nie sposób się nudzić, choć kiedy na ekranie pojawiają się napisy końcowe trudno nie odnieść wrażenia, że w "11:14" zabrakło mocnego zakończenia, które nadałoby inny wymiar fabule bądź też pozwoliło na jej nową interpretację. Wydaje się, że na papierze "11:14" musiał przedstawiać się bardzo obiecująco. W projekt zaangażowała się grupa utalentowanych i cenionych artystów z dwukrotną laureatką Oscara Hilary Swank na czele, która podjęła się nawet produkcji obrazu debiutanta. Jednakże nawet z gwiazdorską obsadą film nie wybija się ponad przeciętność, a w naszej pamięci najdłużej zostaje nie żaden z bohaterów, ale sympatyczny psiak o imieniu Mulligan - w moim przekonaniu największa atrakcja obrazu. Autorem muzyki do "11:14" jest Clint Mansell, którego kompozycje mogliśmy usłyszeć już w głośnym "Requiem dla snu". Również i tym razem brytyjski mistrz nie zawodzi. Dynamiczna ścieżka dźwiękowa to jeden z największych atutów tej produkcji. "11:14" to prawie 90 minut rozrywki, która choć w finale mocno rozczarowuje, to jednak, patrząc na entuzjastyczne opinie na forach internetowych, na pewno znajdzie swoich fanów. Ja się niestety do nich nie zaliczam i sugeruję poczekać do premiery wideo.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Na przedmieściach pewnego sennego, amerykańskiego miasteczka pijany kierowca potrąca człowieka. Nie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones