Recenzja filmu

Kobiety mafii (2018)
Patryk Vega
Olga Bołądź
Agnieszka Dygant

A jednak, FILM

Wszyscy przed premierą zastanawiali się czy "Kobiety mafii" dorównają w jakiś sposób poprzednim produkcjom Patryka Vegi. Optymiści liczyli na powrót do w sumie niedawnych czasów "Pitbulla" czy
Wszyscy przed premierą zastanawiali się czy "Kobiety mafii" dorównają w jakiś sposób poprzednim produkcjom Patryka Vegi. Optymiści liczyli na powrót do w sumie niedawnych czasów "Pitbulla" czy choćby "Służb specjalnych". Drudzy zaś zadawali sobie pytanie, czy da się zrobić gorszy film od "Botoksu"...

Tu jestem państwu winien szczątkowy opis filmu ale... to niemożliwe! Każdy, kto zacznie go oglądać bez wcześniejszego zaznajomienia się z twórcami tegoż dzieła, od razu rozpozna, że to film Vegi. Mianowicie wszystkiego jest po prostu ZA DUŻO. Mamy tutaj wątek policjantki Beli (Olga Bołądź), która ma inwigilować "Cienia" (Sebastian Fabijański), jednego z przedstawicieli grupy przestępczej dowodzonej przez "Padrino" (Bogusław Linda), który ma problemu z córką narkomanką (Julia Wieniawa). Dla Padrina pracuje też dwóch innych bandziorów "Żywy" (Piotr Stramowski) i "Milimetr" (Tomasz Oświeciński), którzy... nie, zaraz, chwila moment.

Sami państwo widzą szczątkowy opis tego ponad dwugodzinnego filmu zająłby nam co najmniej dwie strony A4, a nie o to przecież w tej recenzji chodzi. Przede wszystkim na każdym kroku, w każdej scenie i dialogu da się odczuć, jak bardzo Vedze się nie chciało. Na żadnym wątku nie można się skupić, bo co chwilę jesteśmy przerzucani w inny. Z żadnym z bohaterów nie możemy nawiązać więzi. Bo za chwilę zniknie i pojawi się jeszcze (może) na jedną scenę, tylko po to, by się go ostatecznie pozbyć. Reżyser nawet nie udaje, że chodzi mu o coś więcej niż tanie kino klasy B. Pamiętacie ramki ze zdjęciami łyżeczek w "The Room"? Tutaj mamy karambol z rozbijającymi się pustymi autami. Nikt się nawet nie zainteresował, żeby coś z tym zrobić. Jedyne, na czym zależało reżyserowi, to żeby wywołać u widza jakiś szok. Dzięki Bogu nie tak obleśny i chamski jak w "Botoksie", ale równie absurdalny. Jest mnóstwo nagości, scen seksu, bluzgów, nawet gore. Wszystko jednak jest tak strasznie głupie i absurdalne. Postacie (w szczególności gangsterów) zachowują się, jakby miały w porywach po pięć lat (jakim cudem jeszcze nie wyginęli?). Także przeskok tych postaci jest niesamowity. W ciągu kilku scen potrafią się zmienić z przeciętnej niani w jednego z największych w Polsce bossów narkotykowych. Ot tak, a to tylko jedna z kilkudziesięciu głupot.

O dziwo aktorzy wypadają nawet nieźle. Niektórzy są tak przerysowani, że aż przyjemnie się ich ogląda. Mi w szczególności przypadli do gustu bohaterowie grani przez Fabijańskiego, Warnke i Oświecińskiego. Na plus też należy zapisać wątek postaci Bogusława Lindy. Chyba jedyny, w którym od początku do końca o coś chodzi. Reszta niewarta wspominania, zresztą kto by to spamiętał.

Czy "Kobietom mafii" bliżej do "Botoksu" czy "Pitbulla"? Szczerze mówiąc, nie wiem. Są czymś pomiędzy. Nie mają szansy nawiązać do wcześniejszych prac reżysera (zresztą czy w ogóle chciały?). Ale też nie jest to "Botoks". Jest to film pełen głupot, absurdów, chaosu i niechlujstwa, ale to jednak jest film.
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Chyba każdy zgodzi się, że Patryk Vega na nowo zdefiniował pojęcie polskiego kina sensacyjnego. O tym,... czytaj więcej
Jeszcze niedawno rękę dałbym sobie pewnie uciąć, że "Kobiety mafii"nie powtórzą frekwencyjnych sukcesów... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones