Recenzja filmu

Kolor pieniędzy (1986)
Martin Scorsese
Paul Newman
Tom Cruise

Wróciłem!

„Kolor pieniędzy” to jeden z najbardziej kameralnych filmów Martina Scorsese. Brakuje w nim ciężaru gatunkowego typowego dla późniejszych produkcji w dorobku reżysera, co niekiedy wskazywane jest
Kolor pieniędzy” to jeden z najbardziej kameralnych filmów Martina Scorsese. Brakuje w nim ciężaru gatunkowego typowego dla późniejszych produkcji w dorobku reżysera, co niekiedy wskazywane jest jako mankament. Widz nie angażuje się zbyt emocjonalnie w konflikt pomiędzy mistrzem i uczniem, bo co tu dużo ukrywać, chodzi tylko o grę w bilard. Wszystko dzieje się gdzieś obok wielkiego świata przestępczego, który stanie się lightmotywem kolejnych filmów Scorsese.

Eddie Felson (Paul Newman), główny bohater "Bilardzisty" Roberta Rossena, utrzymuje się obecnie z handlu wyrobami monopolowymi, wiodąc raczej stabilne i monotonne życie. Na swoje nieszczęście spotyka młodego i niezwykle utalentowanego bilardzistę (Tom Cruise). Vincentowi brakuje jednak doświadczenia, przez co nie potrafi spieniężyć swojego talentu. Eddie postanawia mu pomóc, oczywiście nie bezinteresownie. Wraz z młodym arogantem i jego uroczą dziewczyną (Elizabeth Mastrantonio) udaje się w tournee po mniej i bardziej zapyziałych klubach, gdzie stara się przekazać mu swoje doświadczenie. Choć z początku edukacja idzie opornie, to, jak się wkrótce sam Eddie przekona, Vincent okazuje się bardzo pojętnym uczniem.

Największym atutem filmu jest dobrze napisany scenariusz, który skupia się na rywalizacji dwóch bardzo odmiennych charakterów, co  podkreśla umiejętnie dobrana obsada. Doskonale wprowadzane postaci epizodyczne, w których role wcielają się m.in. John Turturro, Forest Whitaker oraz plejada  profesjonalnych bilardzistów, świetnie uzupełniają wspomniany duet. Konflikt mistrz-uczeń napędza fabułę, a gęsta od dymu atmosfera klubów stanowi urokliwą scenerię potyczek. Richardowi Pricowi udało się uniknąć powielania schematów, których pełne są filmy o rywalizacji sportowej. Bilard stanowi tu doskonały środek wyrazu temperamentów Eddiego i Vincenta, a nie jedynie dyscyplinę sportową, w której rywalizują. Pomimo tego iż w w połowie filmu wiemy już, że konflikt będzie miał swój finał przy stole bilardowym, historia wcale nie kończy się banalnie.

Kolorytu całości dodaje świetnie dobrany soundtrack. Mocne rockandrollowe brzmienia towarzyszą Vincentowi w czasie jego spektakularnych wyczynów przy stole bilardowym, a w kolejnej scenie nastrojowy gitarowy utwór tylko delikatnie podkreśla klimat miejsc i prowadzonych rozmów. Słowa uznania należą się też autorowi zdjęć - Michaelowi Ballhausowi, z którym Scorsese współpracował  później wielokrotnie, m.in. przy "Chłopcach z ferajny", "Gangach Nowego Yorku" czy "Infiltracji". Długie jazdy kamery, przeplatane sekwencjami zbliżeń oraz sprawny montaż sprawiają, że film ogląda się doskonale. Błyskotliwe dialogi nie są z kolei okraszone aż tak dużą ilością wulgaryzmów jak w  "Kasynie" czy "Chłopcach z ferajny", co w żaden sposób im nie ujmuje.

Jeżeli spodziewacie się ciężkiego dramatu gangsterskiego, to "Kolor pieniędzy" zdecydowanie Was rozczaruje. Obraz ten stanowi swego rodzaju preludium późniejszych filmów Scorsese o  amerykańskim świecie przestępczym.  Historia ma jednak swój nieco głębszy wymiar, niż może się wydawać. Eddie nie jest dobrodusznym wujkiem ani szlachetnym panem Miyagi. Chce nauczyć Vincenta czegoś moralnie wątpliwego. Przekonany o swojej cwaniackiej wirtuozerii  w końcu osiągnie dydaktyczny sukces, ale przyjdzie mu za to słono zapłacić.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones