Recenzja filmu

Książę w Nowym Jorku 2 (2021)
Craig Brewer
Eddie Murphy
Arsenio Hall

Książę łapie zadyszkę

Głównym problemem Lavelle'a jest jednak to, że zwyczajnie nie wzbudza takiej sympatii jak jego ojciec. Zaradny i zawsze pozytywnie nastawiony Akeem doskonale uosabiał ducha reaganowskiej Ameryki,
Książę łapie zadyszkę
I żyli długo i szczęśliwie... Tak z pewnością mogliśmy pomyśleć po finałowych scenach "Księcia w Nowym Jorku", kiedy Akeem (Eddie Murphy) i Lisa (Shari Headley) przejeżdżali ślubną karocą wśród wiwatujących poddanych. 30 lat później okazuje się jednak, że książęcy żywot wcale nie jest taki różowy. Bo chociaż Akeem i Lisa żyją w dostatku razem ze swoimi trzema ambitnymi córkami, to nad przyszłością dynastii zawisły ciemne chmury.

Król Jaffe Joffer (James Earl Jones) jest umierający, a jego następca nie ma męskiego potomka. W świetle zamundańskiego prawa to poważny problem dla królewskiego rodu i samego Akeema, którego wszyscy obwiniają o zaistniałą sytuację. Nie dość, że codziennie musi pokornie znosić przytyki na temat swojej męskości, to jeszcze krnąbrna córka odmawia zawarcia politycznego małżeństwa z synem lokalnego watażki. Na pomoc przychodzi jednak niezawodny Semmi (Arsenio Hall), który ujawnia, że Akeem może mieć syna w Ameryce.


Tak więc bohaterowie wsiadają do samolotu i znów lądują w Queens. Pod względem liczby nawiązań i odniesień fani oryginału nie powinni czuć się zawiedzeni. Dostajemy bowiem lokatorów kultowego salonu fryzjerskiego (tak, wciąż debatują o boksie), przaśnego pastora i inne ciekawe charaktery (pamiętacie rapujące bliźniaczki?). Jeśli zaś chodzi o pomysł na sequel, no cóż... scenariusz to po prostu kalka oryginału z nadzieją, że stara, sprawdzona formuła zadziała raz jeszcze.

Za sukcesem "Księcia w Nowym Jorku" stał przede wszystkim komediowy duet Murphy-Hall i soczysty, nieco niepoprawny humor charakterystyczny dla komedii Johna Landisa ("Nieoczekiwana zamiana miejsc", "Szpiedzy tacy jak my"). Dzisiejsze "Coming 2 America" jest już wersją zdecydowanie bardziej ugrzecznioną, a dodanie do obsady gwiazdy "30 Rock" Tracy’ego Morgana i znanej z "SNL" Leslie Jones stanowi jedynie próbę ożywienia dosyć mdłej atmosfery. Broni się też drugoplanowa rola Wesleya Snipesa, który wciela się we wrogiego Akeemowi generała Izziego.

Nie możemy zapominać, że lata 80. były czasem ogromnej popularności Murphy'ego. Po występach w "SNL" i kilku głośnych rolach komediowych (m.in. "Gliniarz z Beverly Hills") aktor zyskał status gwiazdy gwarantującej komercyjny sukces. Na popularność nie mógł również narzekać Hall, który niedługo po premierze dostał własny talk-show, gdzie gościli m.in. Bill Clinton z saksofonem czy zawodnicy legendarnego składu Chicago Bulls. Wcielający dziś się w rolę królewskiego syna Jermaine Fowler miał więc wysoko zawieszoną poprzeczkę.



Głównym problemem Lavelle'a jest jednak to, że zwyczajnie nie wzbudza takiej sympatii jak jego ojciec. Zaradny i zawsze pozytywnie nastawiony Akeem doskonale uosabiał ducha reaganowskiej Ameryki, gdzie ciężka praca miała gwarantować awans społeczny. Lavelle to już natomiast przedstawiciel pokolenia milenialsów – w wieku 30 lat wciąż mieszka z matką, a jego kolejne rozmowy o pracę kończą się niepowodzeniem. Wszyscy na pewno pamiętają szeroki uśmiech, z jakim Akeem szorował podłogi restauracji Mcdowell's. Fowler nie ma niestety tej energii co młody Murphy.

Twórcy filmu starają się więc ożywić opowiadaną historię w innych obszarach. Na uwagę z całą pewnością zasługują kostiumy Ruth E. Carter, która ma już na koncie Oscara w tej kategorii za pracę przy filmie "Czarna Pantera". Jak na dwór królewski przystało – jest barwnie i na bogato. Również prezentacja większości bohaterów odwiedzających pałac przebiega spektakularnie, jak gdyby taneczna choreografia była naturalną częścią etykiety i będę się upierać, że tutaj w roli showmana najlepiej wypada Snipes


Co do samego dworu, na którym rozgrywa się większość akcji, nie jest on takim źródłem humoru jak Ameryka w pierwszej części filmu. Zamunda, jako sztucznie wykreowany twór, wydaje się sterylna i nijaka. Znany z oryginału Queens miał natomiast charakter i to właśnie na ukazanych w nim nierównościach, problemach klasowych i rasowych osadzony był cały komizm filmu. Tak jak Murphy’emu brak dziś tej ikry, za którą pokochaliśmy Akeema, tak Zamunda Brewera jest w porównaniu z Nowym Jorkiem Landisa po prostu nudna. 

"Coming 2 America" ma kilka zabawnych scen, jedną doprawdy problematyczną (zgadnij, drogi widzu, co powiedzielibyśmy, gdyby w scenie zbliżenia między Akeemem a Mary zamienić bohaterów miejscami), ale w większości stanowi (mimo kostiumów) dość bezbarwną całość. Jako fanka "Księcia w Nowym Jorku" sequel obejrzałam, ale na pewno nie będę wracać do niego tak chętnie jak do pierwszej części.
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones