Recenzja filmu

Lato w Prowansji (2014)
Rose Bosch
Jean Reno
Anna Galiena

Wiatr zmienny, nieporywisty

Jean Reno był kiedyś "Leonem zawodowcem" i nawet na emeryturze stać go na więcej niż uprawa ogródka i śpiewanie starych szlagierów w towarzystwie hippisowskich przyjaciół. "Magiczna"
W mknącym przez bezdroża pociągu chłopiec wygląda przez okno, chłonąc nieznośnie słoneczny krajobraz. Jednak dźwięki "The Sound of Silence" wyraźnie informują, że dla niego i dwojga rodzeństwa to początek niekończącej się mordęgi. Tak mógłby zaczynać się kolejny słodko-gorzki obraz Alexandra Payne'a, w którym zwykły wyjazd na wakacje staje się katalizatorem wewnętrznej przemiany. Jednak dla twórców "Lata w Prowansji" muzyczny klasyk duetu Simon & Garfunkel to bezwstydny unik przed staranniejszym nakreśleniem dramatu dzieci, których rodzice właśnie podpisują papiery rozwodowe. Bardziej niż rozłąka z ojcem i spotkanie z dziadkiem, który kilkanaście lat temu wyrzekł się rodziny, martwi je to, czy staruszek nie będzie im przeszkadzał w przyklejeniu się na stałe do Iphone'ów i Facebooka.



Na stacji czeka na nie gburowaty starszy jegomość, dla którego powiedzenie "Dzień dobry" potomstwu wyrodnej córki okazuje się zbyt dużym wyzwaniem. Może więc intuicja nie zawiodła dzieciaków, gdy uzbrajały się w cały arsenał zdobyczy nowoczesnej technologii? Skoro dramatyczną część filmu mamy odhaczoną, czas na komediowy niezbędnik w postaci konfliktu międzypokoleniowego. Jednak zamiast badawczych podchodów, z których każdy z bohaterów, ku uciesze widza, będzie się wycofywał z lekkim zażenowaniem czy poczuciem winy, dochodzi do otwartych potyczek, balansujących niebezpiecznie na krawędzi chamstwa. Psychologiczną wojnę zaognia jeszcze podkreślony grubą kreską horror mieszczucha porwanego na prowincję: wiatr nieustannie wiejący prosto w oczy, pobrzękujące wszędzie owady i brak zasięgu to przygrywka dla niekończącego się festiwalu lamentu.



Jednak, jak za sprawą zdradzieckiego wiatru mistral, któremu film zawdzięcza oryginalny francuski tytuł – wszystko zmieni się w mgnieniu oka. Lea przeżyje letnie zauroczenie opalonym na mahoń lowelasem: dla niego rozsupła imponujący turban z dredów, a workowate boho stroje zamieni na rustykalny deseń kratki "Vichy". Przede wszystkim jednak zapatrzona w tańce z bykami, podczas lokalnych igrzysk zapomni o swoim ortodoksyjnym weganizmie. Jej brat Adrien przestanie martwić się zabrudzonymi wiejskim pyłem trampkami, gdy tylko skrzyżuje wzrok z tutejszą, prawie czterdziestoletnią pięknością. Klisze są tu tak stare, że prawie możecie usłyszeć, jak kruszą się pod naporem kolejnych wątków, wprowadzanych według logiki "aż tu nagle". Gdy i poczciwy dziadek ulegnie urokowi swoich wnuków, a atmosfera stanie się nieznośnie przesłodzona, wszystko uratuje niezawodny sensacyjny motyw – ale w końcu Jean Reno był kiedyś "Leonem zawodowcem" i nawet na emeryturze stać go na więcej niż uprawa ogródka i śpiewanie starych szlagierów w towarzystwie hippisowskich przyjaciół. "Magiczna" przestrzeń, której brakuje zmysłowości, i przedziwnie dobrany soundtrack pokazują w pigułce problem "Lata w Prowansji" – to jednocześnie przekorny dramat i przekorna komedia, które pasują do siebie jak "Inwazja barbarzyńców" do "Madagaskaru 2".
1 10
Moja ocena:
3
Absolwentka filozofii i polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Laureatka III miejsca w konkursie im. Krzysztofa Mętraka dla młodych krytyków filmowych (2011). Pisze o filmach do portali... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones