Recenzja filmu

Litewski przekręt (2014)
Emilis Velyvis
Vinnie Jones
Scot Williams

Soho-Śnipiszki

Mam nadzieję, że "Litewski przekręt" (czy, straszące użytkowników Filmwebu, "Kac Wilno") nie jest tytułem sztandarowym dla kinematografii naszych wschodnich sąsiadów. Litwini zaczynają w duchu
Mam nadzieję, że "Litewski przekręt" (czy, straszące użytkowników Filmwebu, "Kac Wilno") nie jest tytułem sztandarowym dla kinematografii naszych wschodnich sąsiadów. Litwini zaczynają w duchu gangsterskich komedii Guya Ritchiego, jednak gdzieś po drodze przekierowuje ich w stronę "Kac Vegas" (a może nawet i naszej "Kac Wawy"), czego owocem jest ta przaśna opowiastka o perypetiach pechowych Anglików na Dzikim Wschodzie.

Fabuła jest dość prosta. Paczka drobnych złodziejaszków (tu zestaw rodem z "Kac Vegas": asertywny, niemota i gruby żartowniś) robi skok na siedzibę Ważnego Bandziora z Londynu (w tej roli, porwany wprost z planu "Przekrętu", zasuwający cockneyem Vinnie Jones), wplątując w to swojego, Bogu ducha winnego, kolegę. Ich plan ucieczki do ciepłych krajów, wskutek erupcji islandzkiego wulkanu, spala na panewce i ostatecznie cała czwórka ląduje w Wilnie. Korzystając z czasu wolnego (oraz niewiedzy, że ich tropem ruszył już Ważny Bandzior), bohaterowie postanawiają niewąsko zabalować. Film się urywa, a akcja rozpoczyna trójtorowy bieg, dzięki czemu widz ma szansę poznać cały wachlarz wschodnioeuropejskich patologii.

Od tego momentu film zamienia się w paradę degeneratów, przypominającą raczej najmroczniejsze wyobrażenia na temat Rosji. Są więc prostytutki w strojach policjantek, litewscy "gopnicy" (specyficzna odmiana rosyjskich dresiarzy), katolicki ksiądz – amator skórzanego sado-maso, skorumpowani służbiści, wioskowi alkoholicy, jeżdżący polnymi drogami motocyklem z koszem wypełnionym samogonem. Nie zabrakło nawet Polaka. Bohaterowie spotykają go w mordowni pośrodku niczego, gdzie jedynym zajęciem barmanki jest uprzątanie martwych karaluchów z kontuaru. Polak, jak to Polak – troglodyta. Siedział rodak na budowie w Anglii, zabił kogoś i musiał uciekać (zgadnij, Czytelniku, jakiego słowa używa za przecinek?). Ale nawet to niknie wobec jego towarzysza – prawdziwego neandertalczyka. Sprawił on, że z niepokojem zacząłem badać kształt swojej głowy i zadawać w duchu pytanie: "Czy tak właśnie dla nich wyglądamy?". Kulminacją filmu jest mordobicie na weselu, gdzie brytyjscy bandyci ścierają się ze "swojakami". W ruch idą strzelby, sztachety, siekiery, świnie, gołe pięści i złote zęby. Ostatni zajazd na Litwie taki, że Mickiewicz, jakby żył, to by płakał.

Na osobną wzmiankę zasługuje autonomiczny bohater "Litewskiego przekrętu" – Europa Wschodnia. Twórcy wyraźnie chcieli pobawić się zachodnimi stereotypami na temat tego rejonu świata, stąd też pozbawienie Litwy jakiegokolwiek uroku i silny nacisk na "wschodni ekstrem". Akcja rozgrywa się przede wszystkim pośród blokowisk i pustostanów a, w późniejszej części filmu, na zabitej dechami wsi, gdzie świnie chodzą po izbach a ludzie zachowują się jak w filmach Kusturicy. Takie zdystansowane podejście z początku bawi, ale widz szybko zorientuje się, że poza tym, film nie ma wiele do zaoferowania.

Co zatem w "Przekierowanych" daje radę? Z pewnością zdjęcia - cieszą oko, mimo, że kamera nie skupia się na specjalnie reprezentacyjnych stronach Wilna. Twórcy celnie zakpili też sobie z konserwatywnych uprzedzeń wobec "tęczowej różnorodności" - powodem niechęci Litwinów do Anglików jest fałszywe przekonanie, że przyjechali oni na Paradę Równości. Mimo topornego humoru, "Litewski przekręt" ogląda się gładko, choć zdecydowanie ustępuje jakością filmom Ritchiego czy nawet "Kac Vegas".

Podsumowując: można obejrzeć, ale już bardziej polecam reklamy wody Vytautas.
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Film, który powstał we współpracy Litwinów z Anglikami? Brzmi to dość egzotycznie i może budzić całkiem... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones