Recenzja filmu

Moja wina (2023)
Domingo González
Nicole Wallace
Gabriel Guevara

Ten film przed imprezą wlatuje lepiej niż piguły

Katharsis. Pierwsze słowo, które narzuca mi się na myśl po seansie tego cudownego filmopodobnego tworu. Cierpiałem, ale czuję ulgę. Skończył się film i uleciały ze mnie troski, zmartwienia.
Muszę zdradzić Wam jedną ciekawostkę na swój temat - jestem koneserem słabego teen drama. Naprawdę, oglądanie takich filmów powoduje uśmiech w moim życiu i sprawia mi niemałą przyjemność. 

Oczywistym więc było, że gdy tylko w 2023 roku zekranizowano Culpa Mia, musiałem obejrzeć to wybitne dzieło. Film ten pochodzi z Wattpada i nie próbuje tego ukrywać. Opiera się na schemacie miłości szarej, dobrej dziewczynki Noah (Nicole Wallace) i nieokrzesanego badboya Nicka (Gabriel Guevara). 

Główna miłość nosi skórzaną kurtkę, jest zabójczo przystojna, bogata i dowodzi gangiem. Aha, świetnie prowadzi również samochód, będąc najlepszym w nielegalnych wyścigach. Jest też przyrodnim bratem głównej bohaterki. Co można chcieć więcej? Część z Was powiedziałaby (i słusznie), że może warto byłoby dać mu jakąś historię, która odróżniłaby go od wielu mu podobnych. Inni zauważą, że fajnie jakby miał jakiekolwiek słabości, które spowodują, że będzie można chociaż trochę postrzegać go jako realną postać. Ktoś nawet pokusi się o uwagę, że brakuje mu jednej (małej) rzeczy, która sprawi że będzie można uznać, że jest to postać, którą można polubić. To wszystko jednak na marne, bo Nick ma w tym filmie już swoją określoną rolę: spełnia on wymagania stawiane fanfiction pisanym przez dwunastolatki. To tyle. Więcej nie można oczekiwać. 

W sumie to jestem przekonany, że to zdanie pasuje do całej fabuły - nie można bowiem zbyt wiele od tego wszystkiego oczekiwać. Płytkość i powierzchowność każdego z bohaterów powoduje, że aż chce się obejrzeć ten film po raz drugi, ponieważ zaraz po napisach końcowych zapomnisz kto był kim. Nic ich nie wyróżnia, z nikim nie sympatyzujesz, nikomu nie kibicujesz. Postacie się mogą mylić, bo są wszyscy tacy sami. Ten sam archetyp postaci: faceci są z gangu i się ścigają, a laski są ładnymi wydmuszkami wspierającymi swojego fav kierowcę. 

Historia jest na siłę komplikowana przez głupie pomysły scenarzystów. Więcej treści zawiera przepis na jajecznicę niż pseudo-głębokie dialogi, które się tu pojawiły. Podobał mi się dobór muzyki. Auta były szybkie, dziewczyny wolne. Więcej plusów nie ma.

Mimo wszystko, ja lubię ten film. Okay, dałem mu ocenę 3/10, ale to wcale nie oznacza, że nie pałam do niego sympatią! To prawda, nie rekomenduję go do oglądania, bo to gniot, ale dla mnie (jako fana sprawiania sobie bólu psychicznego powodowanego katowaniem takiego g*wna) jest to naprawdę dobry film. Napisałem już wcześniej: katharsis. 

Jeśli dotrwasz do końca na pewno poczujesz, że coś z ciebie uleciało. Będą to albo troski i zmartwienia, albo chęci do życia. Polecam i nie polecam równocześnie. 
1 10
Moja ocena:
3
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?