Recenzja filmu

Ostatnie zadanie (1973)
Hal Ashby
Jack Nicholson
Randy Quaid

Przerwany rejs

Polski plakat do filmu Hala Ashby’ego autorstwa słynnego grafika Jerzego Flisaka w istocie opisuje to dzieło lepiej niż tysiąc wypowiedzianych słów. Oto naszym oczom ukazuje się sylwetka
Polski plakat do filmu Hala Ashby’ego autorstwa słynnego grafika Jerzego Flisaka w istocie opisuje to dzieło lepiej niż tysiąc wypowiedzianych słów. Oto naszym oczom ukazuje się sylwetka marynarza, przypuszczalnie młodego chłopaka, choć nie jest to jasne, bo nie widzimy jego twarzy. Ta skierowana jest ku tęczy oddalonej znacznie od patrzącego. Bardziej niż by się mogło wydawać. Oto bowiem z ramion chłopaka wyłaniają się pręty więziennych krat, rzucając cień tak na biel marynarskiej czapki, jak i na jaskrawe barwy tęczy. Perspektywa wydaje się jeszcze głębsza, wolność jeszcze bardziej oddalona. Ale czemu? Czemu?
 
To właśnie gorzkie pytanie staje się udziałem bohaterów powieści usnutej przez amerykańskiego pisarza Darryla Ponicsana, a przeniesionej na ekran za sprawą Hala Ashby’ego. Dwaj z nich – marynarze Budduskey (Jack Nicholson) i Mulhall (Otis Young) dostają zadanie od swojego przełożonego polegające na oddelegowaniu marynarza skazanego za kradzież do więzienia. Tym ostatnim, kluczowym dla całej historii jest młody niepozorny chłopak sprawiający wrażenie zagubionego w otaczającym go świecie – Meadows (Randy Quaid).
 
Początkowo Budduskey i Mulhall z wigorem i niemal uśmiechem na ustach przystępują do wykonania powierzonej im misji, licząc na to, że szybko ją wypełnią i będą mogli cieszyć się pozostałym czasem przepustki. Małomówny skazaniec niewiele ich obchodzi, jednak w miarę upływu czasu między towarzyszami długiej podróży do więzienia w Portsmouth siłą rzeczy zaczyna rodzić się rozmowa, potem sympatia, a wreszcie przyjaźń. Ale czy przyjaźń w takich okolicznościach w ogóle jest możliwa?
 
Kino drogi, jakie proponuje nam Hal Ashby, jest obrazem podróży niezwykle smutnej z uwagi na jej końcowe przeznaczenie, mimo tego że wypełniona jest wieloma zabawnymi perypetiami. Przynosi  pytania o istotę wolności, o radość, jaką można czerpać z życia, kiedy ma się ku temu okazję, ale też o sens i wagę żołnierskiego kodeksu i wynikających z niego obowiązków. Odyseja trzech marynarzy odzianych w charakterystyczne mundury nosi tym samym znamiona ironii. Choć pozbawieni statku, żeglują miejskim szlakiem, a kolejne porty ich podróży stanowią m.in. bary, motele, dom uciech czy po prostu przemierzane ulice. Odwlekając nieuniknione, uwikłani są w bolesną rozterkę między wiernością pełnionej służbie, a niewypowiedzianym poczuciem niesprawiedliwości i okrucieństwa losu. Ból dotyka wszystkich, choć najdotkliwiej oczywiście Meadowsa.
 
Możemy mówić w "Ostatnim zadaniu" o dwóch tercetach, które wprawiły w ruch filmową łajbę i puściły ją na szerokie wody kina moralnego niepokoju. Pierwszym jest trio głównych aktorów. Wciąż młody, wtedy trzydziestosześcioletni Jack Nicholson, kreując postać krnąbrnego, choć lojalnego i wrażliwego na ludzką krzywdę Budduskey’ego, zapowiada późniejszą oscarową kreację w "Locie nad kukułczym gniazdem". McMurphy z filmu Formana faktycznie mógłby być dojrzalszą, ostatecznie zbuntowaną wersją prostego marynarza. Największą niespodziankę robi tu jednak kto inny. Młodziutki podówczas Randy Quaid jako zmuszony do pogodzenia się ze swoim losem Meadows jest tak oszczędny w portretowaniu wystraszonego życiem młodego chłopaka, że niemy lęk obecny na twarzy jego postaci wydaje się niemal autentyczny. Uzupełnieniem dla tej dwójki jest wyrazista rola Otisa Younga.
 
Do ożywienia bohaterów z powieściowego pierwowzoru Ponicsana przyczynił się idący wtedy na szczyt scenarzysta Robert Towne, zaś wiernie zaadaptowany przez niego tekst sprawną reżyserką ręką objął Hal Ashby. Widać tu koncentrację na dialogach i budowaniu relacji między postaciami. Akcja rozwija się powoli, ale ani przez moment nie jest nudna. Słowa są ważne, ale nie występują w nadmiarze, co sprawia, że mamy czas na przemyślenie dylematów, które stają się udziałem bohaterów. Spokojne, nie efekciarskie, lecz bardzo efektywne intelektualnie kino podnoszące ważne kwestie moralne stanie się znakiem firmowym reżysera, który w kolejnych latach nakręci m.in. "Powrót do domu" i "Wystarczy być".
 
Choć "Ostatnie zadanie" to film starszej daty, zawiera w sobie wciąż aktualne pytania dotyczące naszego losu oraz podejścia do życia i czasu, który został nam dany. Nie irytuje mentorskim czy pretensjonalnym tonem, lecz przedstawia prostych ludzi w absolutnie nieprostej sytuacji, otwierając pole do rozważań. Te musi podjąć sam widz, decydując się na rejs proponowany przez twórców. Ten zaś z pewnością nie zaprowadzi go na mielizny.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones