Recenzja filmu

Powrót do Itaki (2014)
Laurent Cantet
Isabel Santos
Jorge Perugorría

Co się stało z naszą klasą?

"Retour à Ithaque" to kolejne pokoleniowe rozliczenie zrealizowane w teatralnej manierze. Jedność miejsca, czasu, akcji; kilka postaci w zamkniętej przestrzeni (taras może zapewnia widoki, za
Siedzą, piją, lulki palą. Kubańscy intelektualiści, zbiedniali artyści. Inżynier chałturzący w nielegalnym warsztacie, lekarka żyjąca z łapówek, emigrant zaciągający się zapachem przeszłości – nieco uschnięty już dziś kwiat narodu. Kolejne poobijane pokolenie idei, które straciło wiarę, entuzjazm i złudzenia. Paczka, która przed laty startowała ze wspólnego miejsca, a wylądowała daleko od siebie. Wizyta przyjaciela, któremu przed laty udało się czmychnąć z wyspy, skłania ich do wspomnień, spotykają się więc na tarasie, piją kiepski rum, słuchają rzewnych kawałków, wymieniają komplementy i złośliwości. Kiedyś to było: szalone imprezy, narkotykowe ekscesy, erotyczne poszukiwania. "Ale się z nas zrobiły stare pierdoły, co?" – zauważa żartobliwie jeden z nich. Celne spostrzeżenie, drogi Watsonie! W rzeczy samej, nie da się was słuchać i trudno z wami wytrzymać.

"Retour à Ithaque" to kolejne pokoleniowe rozliczenie zrealizowane w teatralnej manierze. Jedność miejsca, czasu, akcji; kilka postaci w zamkniętej przestrzeni (taras może zapewnia widoki, za to Kuba ciągle otoczona dość szczelnym murem). Przypomina się wspaniała "Inwazja barbarzyńców" Denysa Arcanda czy, nie przymierzając, "Sauna" Filipa Bajona. W przyjacielskiej atmosferze konfrontuje się ze sobą paczka ludzi, która kiedyś niosła jeden sztandar, a dziś wydaje się głównie walczyć z pokusą, by wydrapać sobie nawzajem oczy. W oczach innych widzą siebie sprzed lat – nie tylko młodych i pięknych, ale też pełnych rewolucyjnego żaru, utraconego w banalnych zmaganiach z codziennością. Wchodząc w skórę swojego młodszego "ja", z miejsca zaczynają gardzić tym, kim się stali. Złość i bezradność wynikają co najmniej w równym stopniu z rozczarowania innymi, co zawodu sobą.

W samej konwencji nie ma nic złego, a pytanie "co się stało z naszą klasą?" pozostaje niezmiennie aktualne. Poprzez oszczędną pracę kamery, brak zwrotów akcji i rezygnację z efektownych obrazków, skupia się uwagę na dramaturgii, postaciach, nastroju. Ale "Retour à Ithaque", nie oferując wielu atrakcji "filmowych", jest dodatkowo kiepską literaturą: dialogi są drętwe, skrywane przez lata tajemnice przewidywalne, bohaterowie nieciekawi, ich problemy dęte. Nie ma wątpliwości, że powietrze na Kubie jest ciężkie od zmartwień i braku nadziei, ale ciężko uwolnić się od wrażenia, że aby to pokazać, należałoby zejść z tarasu i zobaczyć, jak wygląda życie kilka pięter niżej. Odwiedzić ludzi, którzy nie mogą się upodlić, biorąc łapówki, ani sprzedać ideałów, bo nie ma zainteresowanych kupnem.

Dziwi tylko, że za film odpowiada Laurent Cantet – twórca nagrodzonej w 2008 roku Złotą Palmą "Klasy". Z drugiej strony, może właśnie dlatego kubańscy weterani tak bardzo przypominają tu przeżarte dzieci francuskiej rewolucji roku 1968 i wydaje się, że jest w tym podobieństwie coś bardzo nieodpowiedniego.
1 10
Moja ocena:
3
Rocznik '82. Urodzony w Grudziądzu. Nie odnalazł się jako elektronik, zagubił jako filmoznawca (poznański UAM). Jako wolny strzelec współpracuje lub współpracował z różnymi redakcjami, z czego... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones