Recenzja filmu

Rogi (2013)
Alexandre Aja
Daniel Radcliffe
Max Minghella

Nie taki diabeł straszny

Francuz Alexandre Aja ma świadomość tej stylistycznej rozpiętości i finezyjnie żongluje gatunkowymi schematami. Mamy tu kino grozy i film inicjacyjny w stylu Johna Hughesa, jest satyra na światek
Daniel Radcliffe pokazuje rogi. I nie chodzi nawet o to, że wyrósł z butów Harry'ego Pottera – w końcu wyrósł już jakiś czas temu, wraz ze stonowanymi, świetnymi występami w "Kobiecie w czerni" oraz "Na śmierć i życie". Po prostu nikt wcześniej nie dał mu okazji do tak efektownych aktorskich szarż i tak nagłych zmian tonacji. Jako wiecznie wkurzony, okazyjnie zawiany, oblewający moczem figurkę Najświętszej Panienki Ig Perrish cały czas balansuje między dwoma stanami – zaskoczeniem graniczącym z szokiem oraz z trudem tłamszoną wściekłością.




Perrish ma oczywiście niezły powód do przejażdżki tym emocjonalnym rollercoasterem: jego ukochaną znaleziono martwą, społeczność małego górskiego miasteczka domaga się jego głowy, zaś prawdziwy morderca wciąż pozostaje na wolności. Przeklinając milczącego Boga, bohater dostaje to, na co zasłużył: z pomocą przychodzi mu samo piekło. Wyrastające z czoła rogi pozwalają Perrishowi manipulować ludźmi, zmuszać ich do wyznań i werbalizacji najskrytszych pragnień, a także – gdy zajdzie potrzeba – do wcielania ich w życie. Czyli materiał zarówno na horror, jak i na komedię, na satyrę i na alegoryczną bajkę o starciu z naszymi wewnętrznymi demonami.

Francuz Alexandre Aja ma świadomość tej stylistycznej rozpiętości i finezyjnie żongluje gatunkowymi schematami. Mamy tu kino grozy i film inicjacyjny w stylu Johna Hughesa, jest satyra na światek tabloidowych mediów i ogrywany na wzór Twin Peaks motyw społeczności z paroma trupami na jedną szafę. Jest świetny humor sytuacyjny i chwyty czysto horrorowe, podlane krwawym sosem. Aja idzie jednak o krok dalej i łamie zasadę stylistycznej zborności w obrębie pojedynczych scen. Świetny jest fragment z komiczną eskalacją rodem z filmów tria ZAZ, gdy banda chłopaczków wysadza petardami coraz dziwniejsze przedmioty. Albo moment, w którym Perrish, chcąc ukarać pewnego delikwenta, poleca mu zażyć cały zapas narkotyków. Gdy jednak sekundę później widzi wyładowaną po brzegi kokainą, marihuaną i tabletkami tacę, sam łapie się z przerażeniem za głowę. To momenty, w których "Rogi" są najostrzejsze, a reżyser wykorzystuje sto procent potencjału scenariusza. 




Balansując na granicy kiczu, Aja z gracją realizuje kolejne, szalone pomysły. Ta filmowa zabawa, choć udziela się również widzowi, ma oczywiście zasadniczą wadę: chcąc pójść kilkoma ścieżkami jednocześnie, reżyser nie wybiera ostatecznie żadnej. Horror? Za mało grozy. Kryminał? Zbyt licha intryga. Kampowa jazda bez trzymanki? Za dużo pretensji. W obliczu tego faktu "Rogi" sprawdzają się głównie jako alegoryczna opowiastka o anielsko-diabelskich pierwiastkach ścierających się o duszę głównego bohatera. Zwłaszcza, gdy to, co diabelskie, wychodzi na prowadzenie. 
1 10
Moja ocena:
7
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Daniel Radcliffe ze swoją karierą aktorską jest w bardzo dobrej i bardzo złej sytuacji jednocześnie, a... czytaj więcej
Długo wyczekiwana ekranizacja książki "Rogi" autorstwa Joe’ego Hilla, syna niekwestionowanego mistrza... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones