Recenzja wyd. DVD filmu

Sezon na zabijanie (2013)
Mark Steven Johnson
Robert De Niro

Stare wygi

Jeszcze z paręnaście lat temu większość kinomanów oddałaby rękę, nogę lub inny witalny organ, by ujrzeć tak znanych ekranowych wyjadaczy, takich jak De Niro i Travolta w jednej produkcji.
Jeszcze z paręnaście lat temu większość kinomanów oddałaby rękę, nogę lub inny witalny organ, by ujrzeć tak znanych ekranowych wyjadaczy, takich jak De Niro i Travolta w jednej produkcji. Niestety, wspomnianym aktorom nie było dane spotkać się na tym samym planie w czasach świetności (nie tylko ze względu na różnice wiekowe)... do czasu. Zgodnie z regułą kultywowaną m.in przez Stallone’a w "Niezniszczalnych", wypaleni twardziele w wieku emerytalnym stanowią idealną podkładkę pod kino przyciągające widzów. Któż bowiem nie lubi zobaczyć znanych wysłużonych nazwisk obok siebie, stających ramię w ramię lub znajdujących się po przeciwnych stronach barykady? Pomimo wyraźnego spadku formy zarówno De Niro (ostatnio upodobał sobie komedie familijne,) jak i Travolty (dosłownie zniknął z wysokobudżetowych produkcji), starcie obu panów w mocnym thrillerze działa niczym lep na muchy. Czy jednak, jak to bywa z muchami, nie lecą one przypadkiem do śmierdzącego... Może inaczej: czy "Sezon na zabijanie" spełnia nadzieje w nich pokładane?

Benjamin Ford (Robert De Niro) to weteran wojny na Bałkanach, obecnie żyjący z dala od zgiełku miasta. Odizolowany od społeczności mężczyzna z rzadka ma kontakt ze światem zewnętrznym, okazjonalnie rozmawiając z synem przez telefon... stacjonarny. Emil Kovac (John Travolta) również brał udział w tej samej walce, stając jednak po przeciwnej stronie konfliktu. Wiele lat po traumatycznych wydarzeniach, zaprawionemu w bojach Serbowi udaje się dotrzeć do osoby, którą obwinia za krzywdy doznane w przeszłości, do wspomnianego Forda mianowicie. Ukryte intencje szybko wychodzą na jaw, zaś spotkanie byłych wojskowych przy flaszce wódki przeradza się w polowanie na śmierć i życie. Kto jednak okaże się łowcą, a kto zwierzyną?

"Sezon na zabijanie" ma parę mocnych stron. Poza obsadą, film oferuje sporą dozę brutalności, bohaterów z mroczną przeszłością oraz kolejne zwroty akcji. Niestety, toporność tych ostatnich nieco denerwuje, serwując naciąganą i grubymi nićmi szytą zmianę z łowcy w ofiarę i na odwrót... parokrotnie. Sama przemoc jest również zobrazowana dosłownie, czasami jednak balansując na granicy kiczu. Scena tortur jednego z łowców solanką domowej roboty wrzuca ciarki na plecy (swoją drogą ciekawy trend, podobny motyw pojawią się np. w nowym "Oldboyu...), z kolei wciskanie świeżo wyciągniętej strzały z powrotem w ranę to lekkie przegięcie. Ogólnie scenariusz wygląda jak gdyby jego myślą przewodnią był slogan "Zaskoczmy widza na 1000 sposobów", choćby najbardziej wyświechtanych.

Jeśli miałbym komuś zarekomendować seans z "Sezonem na zabijanie", to głównie ze względu na gwiazdorską obsadę. Co prawda znane nazwiska zamykają się w liczbie dwóch, jednak zasłużeni aktorzy dobrze radzą sobie w kameralnym thrillerze. Solidny De Niro udanie wciela się w zgorzkniałego weterana, dumnie prezentując do tego tężyznę fizyczną (podciąganie na drążku jak za czasów "Przylądku strachu", ghe, ghe), niemniej to Travolta ukradł show koledze po fachu. Jako mówiący z mocnym akcentem Serb, zapomniany ostatnio odtwórca zaskakuje, zarówno wspomnianą manierą jak i imagem na modłę swojej poprzedniej roli w "Pozdrowieniach z Paryża" (kozia bródka + wygolona glaca). Dobre dialogi do spółki z ciekawie nakreślonym tłem protagonistów (poczekajcie aż Kovac zacznie zwierzać się z koszmarów (po)wojennych) sprawiają, że naiwne zwroty akcji można przyjąć z przymrużeniem oka. Technicznie widać, niestety, iż produkcja Marka Stevena Johnsona to kino niszowe, niejako drugiej kategorii. Kameralna atmosfera, kiczowate sceny oraz skupienie się na ledwie dwóch postaciach bynajmniej nie pomagają zatrzeć wrażenia niskobudżetowości przewijającego się przez cały seans. Niemniej dla aktorskich wyg nadal można stracić głowę (i mamonę na wypożyczenie pozycji, ghe, ghe), zaś wymiany zdań między, jak się ma okazać, śmiertelnymi wrogami, mają w sobie ikrę. Być może dlatego, iż reżyser przedsięwzięcia ma na koncie skrypt do starej, dobrej produkcji "Dwaj zgryźliwi tetrycy", a De Niro i Travolta do najmłodszych również się nie zaliczają, ghe, ghe. Ogółem można spróbować, choćby z czystej ciekawości.

W telegraficznym skrócie: starcie tytanów w niespodziewanym zestawieniu De Niro i Travolty; skromniejszy budżet, wyświechtane zwroty akcji i kameralna atmosfera mogą przeszkadzać; dobrze odegrane role, ciekawa przeszłość postaci i parę mocnych scen (tortury solą) mogą stanowić wystarczający wabik do sprawdzenia starych wyg w akcji.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Killing Season" to produkcja wzbudzająca skrajne emocje. Dla wielu kinomanów będzie to nudne kino... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones