Recenzja wyd. DVD filmu

Sweet Sweetback's Baadasssss Song (1971)
Melvin Van Peebles
John Dullaghan
Simon Chuckster

"They bled your brother, they bled your sister.. But they won't bleed you!"

"Sweet Sweetback's Baad Asssss Song" - napisany, wyreżyserowany, skomponowany i, wreszcie, zagrany przez Melvina Van Peeblesa w 19 dni w 1971 roku wyprzedził dosłownie o krok słynnego "Shafta" i
"Sweet Sweetback's Baad Asssss Song" - napisany, wyreżyserowany, skomponowany i, wreszcie, zagrany przez Melvina Van Peeblesa w 19 dni w 1971 roku wyprzedził dosłownie o krok słynnego "Shafta" i zdobył tym samym koronę twórcy gatunku blaxploitation. Sweet Sweetback, który swoją ksywę otrzymał w chwili gdy tracił dziewictwo, utrzymuje się z dość nietypowego zabawiania gości nocnego klubu. Pewnego wieczoru do drzwi lokalu puka dwóch policjantów, którzy, naciskani przez opinię publiczną, szukają kogoś do roli "tymczasowego podejrzanego" w sprawie zabójstwa. Chodzi jedynie o grę pozorów i zaspokojenie potrzeb społeczeństwa w kwestii działań policji.. Beetle, wlaściciel klubu, przystaje na ich propozycję i "wynajmuje" im Sweetbacka. W drodze na komendę policjanci zatrzymują jeszcze jednego człowieka - młodego Mu-Mu i na oczach Sweetbacka biją go niemal do nieprzytomności. Sweetback ratuje chłopaka i dokonuje na oprawcach srogiej pomsty w zapalczywym gniewie. Od tego momentu po jego śladach depcze cała policja Los Angeles... To tyle, jeśli chodzi o fabułę filmu. Pozwolę sobie teraz napomnieć nieco na temat samej szufladki, do której jako pierwsze wpadło dzieło Van Peeblesa Seniora. Blaxploitation to, w skrócie, nurt będący odpowiedzią afroamerykańskich reżyserów na falę niskobudżetowych, ociekających przemocą i seksem produkcji tworzonych masowo w późnych latach '60 i całej dekadzie lat '70 zwanych exploitation films. Najsłynniejszymi produkcjami tego typu są, poza "Sweetbackiem": wspomniany wcześniej "Shaft" Gordona Parksa z 1971r. oraz jego dwa sequele, "SupeFly" (1972) Gordona Parksa Jr., czy przykładowo "Coffy" (1973) i "Foxy Brown" (1974) - w których role główne odegrała "ulubienica" Quentina Tarantino, Pam Grier. Blaxploitation było jednym z nielicznych momentów w historii kina, prócz tych z twórczości Spike'a Lee, kiedy to społeczeństwo Afroamerykanów miało swoje ekranowe "pięć minut". Wykorzystywało je więc nie tylko na sensacyjne opowieści w stylu Harry'ego Callahana ale również na konwersję wielu hitów kina grozy. Przykładami mogą być pozycje takie jak choćby "Blacula" (1972), "Blackenstein" (1973) czy "Dr. Black and Mr. Hide" (1976). A po sukcesie "Wejścia Smoka" zaczęła się również moda na filmy karate z pamiętnym Williamsem, czyli Jimem Kelly. Ale w końcu to nie o tym miała być mowa.. "Sweet Sweetback's Baad Asssss Song" nie powala na kolana ani poziomem aktorstwa (niemal wszyscy zaangażowani do produkcji byli amatorami), ani też swą fabułą. Jest jednak filmem, który robi wrażenie swoim zaangażowaniem społecznym. Nie jest to bowiem kolejna opowieść o człowieku będącym na bakier z prawem i probującym dostać się poza granicę Meksyku. Mamy tu do czynienia z filmem, który był swego czasu manifestem przeciwko brutalnemu traktowaniu czarnych ludzi. Brutalnemu i, przede wszystkim, niesprawiedliwemu. Niemal cały film opiera się tutaj na ucieczce głównego bohatera przed policją L.A. po ocaleniu chłopaka będącego członkiem Czarnych Panter - nie bez powodu, gdyż była to organizacja walcząca o prawa Afroamerykanów w USA. I zdajemy sobie wtedy sprawę, że faktycznie często tak właśnie wygląda życie - teoretycznie mamy do niego prawo, ale system jaki panuje zmusza nas byśmy musieli o nie walczyć. Podobnym przykładem takiego kina może być choćby, jedno z moich ulubionych, "Zabriskie Point" Michelangelo Antonioniego, w którym to wolny obywatel swoim małym wybrykiem prowokuje system, który tylko czeka na to, by go zniszczyć. Wracając jednak do Czarnych Panter, Huey P. Newton - jeden z założycieli organizacji, nakazał tuż po nakręceniu filmu by każdy kandydat chcący wejść w szeregi ugrupowania uprzednio zapoznał się dokładnie z filmem Van Peeblesa. "Sweetback" nie jest jednak filmem, który segreguje ludzi na czarnych i białych. Co ważne, przedstawieni są tutaj też Latynosi oraz "zwykli biali", którzy także wspomagają głównego bohatera podczas jego ucieczki przed organami znienawidzonego systemu. Film Van Peeblesa zwraca na siebie uwagę nieszablonowymi, często chaotycznymi, nachodzącymi na siebie oraz różnokolorowo zabarwionymi ujęciami (znanymi już co prawda z zakończenia "Odysei" S. Kubricka) i, doprawiony muzyką skomponowaną przez samego reżysera, sprawia wrażenie, jakbyśmy oglądali teledysk. Łamanie konwencji w stylu jest niewątpliwym atutem tego filmu. Pozwolę sobie zdradzić tutaj także zakończenie, dlatego radzę nie czytać przed obejrzeniem.. Podobnie jak i styl całego dzieła tak i ono wywołuje niemałe zaskoczenie. Finałowa scena rozgrywa się na pustyni tuż przy granicy Kaliforni z Meksykiem. Policja jest już tuż za Sweetbackiem i do akcji wciągnięte zostają psy. I podczas gdy każdy inny film skończyłby się śmiercią głównego bohatera, która spotęgowałaby uczucie niesprawiedliwości, ten kończy się widokiem martwych psów gończych, będących oczywistą alegorią i napisem: "WATCH OUT - A BAAS ASSSSS NIGGER IS COMING BACK TO COLLECT SOME DUES....." Sięgając po ten film spodziewałem się czegoś w rodzaju brutalniejszej wersji "Shafta". Spodziewałem się filmu krwawego, pełnego przemocy i seksu. Z dziełami, które początkują dany nurt, zwykle jest jednak tak, że posiadają one swój własny, ciężki do skatalogowania styl. Taki właśnie jest "Sweet Sweetback's Baad Asssss Song". I, choć nie obyło się bez błędów, ta pieśń dała mi dużo więcej niż to, czego oczekiwałem.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones